Damian Ratajczak w przyszłym sezonie będzie jeździł w Stelmet Falubazie Zielona Góra. Wychowanek Unii Leszno przyznał, że rozłąka z macierzystym klubem nie była dla niego łatwa, także ze względu na reakcje niektórych kibiców. Zapytaliśmy juniora między innymi o to, czy decyzja jest nieodwracalna, nawet gdyby nastąpił zwrot akcji, a leszczynianie pojechali w nadchodzącym sezonie w PGE Ekstralidze.
Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty: Najczęściej zawodnicy nie opuszczają z łatwością klubu, w którym się wychowali. Jakie towarzyszą tobie emocje?
Damian Ratajczak, nowy nabytek Stelmet Falubazu Zielona Góra: Już oswoiłem się z tym faktem. Trudno mi wracać do przeszłości. To już za mną.
ZOBACZ WIDEO: Brady Kurtz przebierał w ofertach. To dlatego wybrał Betard Spartę
Co czułeś, gdy zdałeś sobie sprawę, że nie będziesz w kolejnym sezonie jeździł w Fogo Unii Leszno?
Bardziej byłem podekscytowany, niż towarzyszył mi smutek. Oczywiście to nie była łatwa decyzja, czuję sentyment do Unii i zawsze tak będzie. Niemniej nieodłącznym elementem kariery każdego zawodowego sportowca jest podejmowanie trudnych decyzji. Dlatego nie rozpaczałem, ani się nie załamywałem. Od dawna było wiadomo, że jeśli Unia spadnie, zostanę wypożyczony.
Więc nie musiałeś się bić z myślami?
Nie. Smutek pojawił się po ostatnim meczu, gdy stało się jasne, że spadamy z PGE Ekstraligi. Dla mnie najważniejsze było pozostanie na najwyższym szczeblu z Unią i kontynuowanie kariery w tym klubie. Niestety się nie udało. Potem głośno zrobiło się o sytuacji gorzowskiej Stali. Dlatego oficjalnie zostałem wypożyczony dopiero później. Cały proces zmiany barw klubowych został rozciągnięty w czasie. Miałem wiele dni, żeby się z nim oswoić.
Zalała cię fala krytyki. Decyzja rozgniewała kibiców, którzy liczyli, że pomożesz klubowi w szybkim powrocie na najwyższy szczebel rozgrywkowy.
To nie było dla mnie łatwe. Na pewno niektóre komentarze sprawiły, że zrobiło mi się przykro i je odczułem. Zdziwiło mnie, że część kibiców w tak bezpardonowy sposób krytykowała swojego zawodnika. Nadal jestem związany z Unią kontraktem, do Zielonej Góry przechodzę na zasadach wypożyczenia. Do końca sezonu 2025 mam ważną umowę z leszczyńskim klubem. Pierwszy raz musiałem się mierzyć z tak wielką krytyką. Zmiana drużyny jest różnie postrzegana przez fanów. Zwłaszcza, gdy odchodzi z miejsca, w którym się wychował. To trudne dla obu stron.
Reakcja kibiców cię zaskoczyła, czy byłeś na nią przygotowany?
Na wstępie chciałbym zaznaczyć, że decyzja o moim odejściu była wynikiem ustaleń trzech stron. Spodziewałem się, że część fanów może jej nie zaakceptować. Jestem otwarty na konstruktywną krytykę. Zalał mnie natomiast hejt, według mnie zupełnie nieadekwatny do sytuacji.
Relacje kibiców obu drużyn mogły mieć wpływ na taką reakcję?
Na pewno. Być może gdybym wybrał inny klub, fani zareagowaliby łagodniej. Nie można zapominać, że Unia Leszno zgodziła się ten ruch. Dlatego nie doszukiwałbym się wielkiego problemu. Wiele czynników przemawiało za tym, że Zielona Góra to atrakcyjny kierunek.
Jakich?
Skład zbudowano, by walczyć o miejsce w gronie czterech najlepszych drużyn sezonu. Bardzo lubię wyzwania. Do tej pory tylko raz miałem okazję ścigać się o medale, w moim debiutanckim sezonie. Trochę za tym tęsknię. Chcę znowu poczuć tę adrenalinę. Zależy mi na tym, żeby dać kibicom powody do radości i pomóc drużynie w walce o najwyższe cele. To cel nadrzędny. Czynniki logistyczne również wskazywały, że podejmuję dobrą decyzję. Na treningi będę miał niecałej półtorej godziny drogi.
Mam dobre relacje z trenerem Piotrem Protasiewiczem. Prezesem został pan Adam Goliński, pochodzący z Leszna. Wcześniej się nie znaliśmy, ale szybko znaleźliśmy wspólny język. Dogaduję się z Przemkiem Pawlickim i Jarkiem Hampelem, co sprawia że aklimatyzacja w nowym zespole będzie łatwiejsza. Z Oskarem Huryszem i Michałem Curzytkiem poznaliśmy się znacznie wcześniej, rywalizując w zawodach młodzieżowych. Nie czuję się obcy w Falubazie. Uważam że podjąłem dobrą decyzję, kierując się dobrem mojej kariery.
W kuluarach wciąż mówi się o różnych scenariuszach. Co gdyby jednak Unia pozostała w PGE Ekstralidze kosztem Stali? Pozostałbyś w Lesznie, czy decyzja o wypożyczeniu jest nieodwracalna?
Nie myślę o tym.
Może w kontrakcie znalazła się jakaś klauzula? Istnieje teoretyczna szansa, że pojedziesz w przyszłym sezonie w Unii w wyjątkowej sytuacji?
Nie mogę upubliczniać takich informacji. Kwestie związane ze szczegółami mojego kontraktu są poufne. Ja sam staram się nie gdybać.
Co gdyby za rok Unia wróciła do PGE Ekstraligi? Jak postąpisz?
Szczerze mówiąc, nad tym również nie rozmyślam. Staram się przygotować do sezonu najlepiej, jak tylko poprawię. Dbam o kontuzjowaną nogę po urazie, którego doznałem w maju. O kolejnych ruchach będę myślał po ostatnim meczu zbliżającego się sezonu. Zobaczymy, jaki zaprezentuję poziom sportowy.
Jeśli leszczynianie nie awansują do elity, nie ma mowy o twoim powrocie?
Trudno mi odpowiedzieć. Sam nie wiem. Nie chcę sobie zaprzątać tym głowy i wybiegać tak daleko w przyszłość. Wiele rzeczy się pozmieniało. Mam nad czym myśleć, biorąc pod uwagę kwestie bieżące. Poruszamy odległy temat. Nie chciałbym również składać deklaracji i denerwować kibiców.
Kariera zawodowego sportowca jest dynamiczna. Teraz mogę myśleć jedno, potem zmienią się okoliczności, a wraz z nimi decyzja i zostanie mi to wypomniane. Staram się być słowny. Możemy porozmawiać na ten temat we wrześniu albo październiku. Wtedy będę wiedział więcej.
Jak rozumiem, Unia to nie jest dla ciebie zamknięty rozdział.
Absolutnie nie. Mam nadzieję, że nasze drogi jeszcze skrzyżują się w przyszłości. Teraz muszę skupić się na przygotowaniu formy i zrobić wszystko, by po kontuzji nogi nie było śladu. Dzięki temu będę mógł spisywać się dobrze w zawodach drużynowych i indywidualnych.
Zmiana środowiska może pomóc tobie w rozwoju?
Mam nadzieję. Sezon mnie zweryfikuje. Nowe osoby, otoczenie. To dla mnie coś innego. Muszę wyjść spoza strefy komfortu. W Lesznie pod tym względem było łatwiej, teraz zmierzę się z innymi wyzwaniami.
Miałeś wiele ofert?
Tak. Falubaz był natomiast bardzo konkretny. Nie napotkaliśmy żadnych przeszkód w negocjacjach. Właściwie błyskawicznie doszliśmy do porozumienia. Gdy obie strony mają wspólne cele, jest o to zdecydowanie łatwiej.
Ostatnio ukazała się u nas rozmowa ze Sławomirem Kryjomem (więcej -> TUTAJ). W niej między innymi padły słowa, że bez zgody Unii wypożyczenie w ogóle nie doszłoby do skutku. Zatrzymywanie zawodnika na siłę chyba natomiast nikomu nie służy.
Już po ostatnim meczu ze Stalą wszystko było jasne. Obie strony trzymały się wypracowanych postanowień. Nikt nie robił mi problemów, każdy uszanował moją decyzję. Nie ma między nami żadnej złej krwi, z czego się cieszę. Szkoda, że na razie opuszczam Leszno. Zawsze będę czuł sentyment. Roman Jankowski uczył mnie tutaj żużlowego rzemiosła.
Masz jakieś cele na przyszły sezon?
Jestem dobrej myśli. Mam pewne przemyślenia, ale nie chciałbym, żeby ujrzały światło dzienne. W poprzednich latach mówiłem o tym za dużo, zwłaszcza przed minionym sezonem. Jestem z natury nieco przesądny. Wolę nie zapeszać. Na koniec i tak tor wszystko zweryfikuje. To na jaką średnią biegową liczę, schodzi na drugi plan. Mogę jedynie podkreślić, że mam wysokie aspiracje.
Rozmawiał Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty