Wokół cyklu Grand Prix narasta coraz więcej kontrowersji. Nie dość, że nie ma w kalendarzu żadnej rundy poza Europą, to w dodatku w najbliższym sezonie żużlowcy nie pościgają się w Cardiff. Dla niektórych to świątynia Grand Prix. W zamian za turniej w stolicy Walii odbędzie się druga impreza w Manchesterze.
Sajfutdinow i Łaguta powinni wrócić?
Być może jeszcze większym problemem jest fakt, że obsada cyklu nie należy do najmocniejszych. A to sprawia, że nowi kibice nie do końca mogą być zainteresowani oglądaniem zmagań o indywidualne mistrzostwo świata.
- Jeśli mamy mówić o cyklu Grand Prix z prawdziwego zdarzenia, to idea powinna być taka, żeby do udziału byli dopuszczeni rzeczywiście najlepsi zawodnicy na świecie. Zmierzam do tego, że wadą tych turniejów jest to, iż nie ma w nich dwóch z trzech najlepszych żużlowców globu - Artioma Łaguty i Emila Sajfutdinowa. Zobaczmy, jak ten cały cykl traci na atrakcyjności - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty Rufin Sokołowski, były prezes Unii Leszno.
- Gdybym nazywał się Bartosz Zmarzlik, to wystąpiłbym z apelem, by dopuścić tych zawodników do udziału w Grand Prix. To by potwierdziło jego wielkość. Jednocześnie wszyscy kibice w głębi duszy zdają sobie sprawę, że w cyklu nie jeżdżą najlepsi - dodaje.
ZOBACZ WIDEO: Ogromne zarobki Thomsena. Tak zareagował na tę kwotę Pedersen
Artiom Łaguta i Emil Sajfutdinow po raz ostatni ścigali się w cyklu Grand Prix w sezonie 2021. Wówczas ten pierwszy wygrał bój o złoto ze Zmarzlikiem, a Sajfutdinow zgarnął brąz. Po wybuchu wojny w Ukrainie Rosjanie zostali wykluczeni z areny międzynarodowej. Obecnie jeżdżą natomiast w PGE Ekstralidze z polską licencją. Wielu kibiców nalega, aby mogli być dopuszczeni do zmagań w Grand Prix choćby pod neutralną flagą. Wtedy emocji na torze byłoby zdecydowanie więcej.
Zrobili cyrk z cyklu Grand Prix
Istotny jest też inny problem. Ma on związek z zasadami panującymi w cyklu Grand Prix. Rufinowi Sokołowskiemu nie podoba się to, w jaką stronę zmierza żużel.
- Mam wrażenie, że w światowej federacji żużel ma służyć zarabianiu na własne potrzeby. Ci promotorzy, którzy przeważnie przejmują stery nad organizacją cyklu Grand Prix, są wychowani na tradycjach Formuły 1, czy motocyklowych mistrzostwach świata. Próbują zatem wymyślać jakieś rozwiązania, które dla kibiców żużla są śmieszne, żenujące. FIM powierza organizację zawodów podmiotom, które chcą zrobić z Grand Prix cyrk. I jednocześnie cała impreza jest też robiona pod telewizję - ocenia nasz rozmówca.
Były prezes Unii Leszno ma na myśli m.in. zwiększoną liczbę sprintów w sezonie 2025. Dla Grand Prix i całego speedwaya nie wydaje się to atrakcyjne rozwiązanie.
Polacy płacą mnóstwo pieniędzy
Sokołowski na koniec zwraca uwagę na pewien rodzaju paradoks. W mocnych słowach mówi o tym, iż żużel zanika w wielu miejscach świata m.in. przez działania FIM (Światowa Federacja Motocyklowa). Tymczasem Polacy dają z siebie wysysać pieniądze.
- Z Polaków - za przeproszeniem idiotów - można wydoić porządną kasę za organizację pojedynczych imprez Grand Prix, więc Polacy płacą np. dwa miliony za turniej. Napoleon słusznie mawiał niegdyś: "Barany trzeba przycinać krótko, żeby porastały gęstą wełną". Nasz rodak zawsze zapłaci kosmiczne pieniądze - kończy Sokołowski.
Cykl Grand Prix w sezonie 2025 wystartuje w niemieckim Landshut 3 maja. Polska ma tylko dwóch stałych uczestników, ale zorganizuje trzy turnieje. Odbędą się one w Warszawie (17 maja), Gorzowie (21 czerwca) oraz we Wrocławiu (30 sierpnia).
Dawid Franek, dziennikarz WP SportoweFakty