- Święta zawsze spędzam z rodziną, w domu w Pradze. Nie lubię nigdzie wyjeżdżać w tym czasie, ponieważ w trakcie sezonu dużo podróżuję i nie mam wtedy zbyt wiele czasu dla najbliższych. Lubię Boże Narodzenie, ponieważ wówczas mogę być ze swoją rodziną. To jest wspaniałe, że mogę siedzieć cały czas z nimi, nic nie robić i odpoczywać. Staram się wtedy nie myśleć o żużlu, ale nigdy mi to nie wychodzi - stwierdził Lubos Tomicek.
A jak Święta Bożego Narodzenia obchodzone są w Czechach? - Myślę, że wyglądają tak jak wszędzie. Dużo jedzenia, kilka drinków, oglądanie świątecznych filmów. Choinka, prezenty i po prostu odpoczynek - powiedział 23-letni zawodnik.
Również w rodzinie Tomicka nie ma szczególnych tradycji. - Chyba jak wszyscy uwielbiam dużo jeść, głównie słodycze, które robi moja mama - opowiada Czech i kontynuuje: - Uwielbiam wszystkie potrawy. Kiedy byłem mały, święta były inne niż teraz. Nigdy nie byłem pewny, czy Święty Mikołaj istnieje, czy nie. Co roku zostawiałem mu otwarte okno, by mógł mi przynieść prezenty. To było bardzo ekscytujące - przyznaje żużlowiec.
A czy Lubos dalej wierzy w Mikołaja? - Pewnie, widziałem go w centrum handlowym. Gdy byłem mały, najbardziej cieszyły mnie "żużlowe" prezenty. Teraz cieszę się z każdego podarunku. Najbardziej lubię niespodzianki, ale użyteczne, np. ubrania czy kosmetyki. Najgorsze dla mnie były zawsze prezenty potrzebne mi do szkoły i świąteczne skarpety - powiedział wychowanek Olympu Praga.
Po rodzinnym Bożym Narodzeniu przychodzi czas na Sylwester, który czeski jeździec spędza z przyjaciółmi. - Wyjeżdżamy wtedy z Pragi w góry. Tam jeździmy na nartach i imprezujemy - poinformował Lubos Tomicek.