- Staram się nie zrzucać odpowiedzialności za słabsze występy na sprzęt. Maszyna jest integralną częścią tej dyscypliny i jeśli coś w niej nie gra tak jak powinno to wina zwykle leży po stronie zawodnika, który nie zadbał o nią, bądź nie zdołał jej optymalnie przygotować. Myślę, że każdy żużlowiec powinien szukać źródeł swojej słabszej postawy przede wszystkim w sobie - powiedział w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Rafał Dobrucki.
Zdaniem zawodnika Falubazu Zielona Góra niezwykle ważną umiejętnością jest dopasowanie silnika do własnego stylu jazdy. - Moim zdaniem teraz nie ma wielkich dysproporcji w sprzęcie jakim dysponują poszczególni zawodnicy. Oczywiście, silniki nawet tej samej marki odrobinę się różnią. Niektóre z nich to prawdziwe "rakiety", ale nawet jeśli się nie trafi na taki silnik to jest się na czym ścigać. Największym wyzwaniem i problemem dla zawodników jest dopasowanie ich do własnych preferencji. Pewne rozwiązania, które sprawdzają się u jednego żużlowca nie przynoszą już pożądanych efektów u innego. Zwykle nie jest tak, że silnik sam w sobie jest zły. To zawodnicy mają problem, żeby wykrzesać z niego to co najlepsze.
Jako przykład żużlowca, który doskonale "dogaduje się" ze swoim sprzętem Rafał Dobrucki wskazuje Leigh Adamsa. - Znam Leigh Adamsa i wiele osób blisko z nim związanych. On wielokrotnie po tym jak przyjedzie trzeci lub czwarty nie decyduje się na zmiany przy motocyklu. Adams wie kiedy wina za słabszy występ leży po jego stronie. Wielu polskich zawodników nie potrafi oceniać tego na zimno i od razu dokonują radykalnych zmian. Często dobre ustawienia są przez to zamieniane na gorsze. Drobny błąd na starcie powoduje, że zawodnik nie ma szans nawiązać walki z rywalami. Niektórzy niepotrzebnie szukają problemu w sprzęcie. Takie kuriozalne sytuacje zdarzają się wielokrotnie.