Mateusz Wróblewski, WP SportoweFakty: Przyzwyczaiłeś nas w tym sezonie do złota, ale dziś musisz się zadowolić srebrnym krążkiem. Jak podsumujesz te zawody?
Patryk Dudek, srebrny medalista Speedway of Nations: To były trudne zawody, jak to mistrzostwa świata. Robiliśmy, co mogliśmy. Końcówka nam uciekła jeśli chodzi o prędkość na torze. Australijczycy okazali się lepsi.
Srebrny medal cieszy, czy pozostaje niedosyt i sportowa złość?
Cieszę się. Przed rokiem zajęliśmy odległe miejsce. Mamy progres. Ciśnienie było na złoto, ale nie wyszło.
ZOBACZ WIDEO: Plan "B" uruchomiony. Stal Gorzów musi szybko zmienić koncepcję składu
Jak wygląda twój stan zdrowia po upadku w wyścigu barażowym?
Jestem poobijany. Odnowiły się urazy, których nabawiłem się podczas finałowego meczu w Lublinie. Doprawiłem je. To koniec sezonu, więc cieszę się z tego faktu. Teraz przede mną długa rehabilitacja i do marca się wyrobię z leczeniem.
Co możesz powiedzieć o panujących warunkach atmosferycznych? Przez całe zawody padał deszcz, czy to wpłynęło na stan toru, czy jednak dach nad Motoareną zdał egzamin?
Chyba nie. Nic złego z nawierzchnią się nie działo.
Warunki torowe były podobne do tych, które panują na Motoarenie podczas spotkań ligowych?
Tor był inny, bo też używany od wtorku praktycznie codziennie. Zawodnicy wykręcili dużo kółek. Warunki atmosferyczne też nie pomagały, by należycie przygotować tor przed finałowymi zawodami. Podczas SoN jedzie się 23 wyścigi, a w spotkaniach ligowych tylko 15. Wszystko zatem było przygotowane zupełnie inaczej. To było zresztą widać.
Co możesz powiedzieć o sytuacji z wyścigu barażowego? Od razu wiedziałeś, że Leon Madsen zostanie wykluczony?
Nie mam pojęcia, nie widziałem nawet powtórek. Trudno ocenić tę sytuację na gorąco.
Mieliście plan na wyścig finałowy? Rozmawialiście na przykład o tym, by zostawić z tyłu jednego z Australijczyków i skupić się na obronie wyniku 5:4?
Trzeba było wygrać start i jechać do przodu. Nic z naszego planu nie wyszło.
Jak wyglądała praca w twoim teamie? Brakowało ci prędkości od początku zawodów.
Dużo szukałem. Inaczej też, gdy jedzie się wąsko, a lepsza linia była po szerokiej części toru. Jechałem pierwsze kółka po wewnętrznej. Wjeżdżając na szeroką część toru bez rozpędzenia, to zupełnie co innego, niż jazda pod bandą od samego początku biegu. Trochę inną przyjęliśmy taktykę jazdy. To spowodowało, że musiałem jechać na innych ustawieniach sprzętu. Za dużo, by opowiadać w szczegółach.
Kibice nie wypełnili Motoareny. Nie czują zatem prestiżu tej imprezy. Inaczej jest podczas drużynowego pucharu świata. Wy również większą ekscytację czujecie przed DPŚ?
DPŚ to zupełnie co innego, niż SoN. Tym bardziej w Warszawie. Pierwszy raz w historii taka impreza odbędzie się na tak dużym stadionie i przy takiej publiczności. Nie mogę się doczekać tych zawodów, bo to duże wydarzenie. Nie ma jednak czegoś takiego, że inaczej podchodzę do SoN, a inaczej do DPŚ.
Jakie masz plany na żużlową zimę?
Odpoczynek. Chcę definitywnie zakończyć ten sezon, zrobić przegląd ciała, rehabilitować kontuzje. Na szczęście operacje są niewskazane.