Wygrywać na wyjazdach - rozmowa z Jackiem Woźniakiem, trenerem Polonii Bydgoszcz

Dla Jacka Woźniaka nadchodzący sezon będzie poligonem doświadczalnym. Wychowanek bydgoskiego klubu dotychczas w mieście nad Brdą pracował z młodzieżą. Teraz samodzielnie poprowadzi ligowy zespół.

Adrian Dudkiewicz: Od ponad miesiąca trenujecie w Bydgoszczy. Jak wyglądają aktualnie przygotowania zespołu do sezonu 2010?

Jacek Woźniak: Zajęcia prowadzimy głównie na obiektach Zawiszy i Polonii. W poniedziałek i wtorek korzystamy z gościnności tego pierwszego klubu. W piątek przenosimy się do hali AZS, a w sobotę spotykamy się w Myślęcinku. Ćwiczymy cztery razy w tygodniu.

Jest pan zadowolony z postępu jaki uczynili w ostatnim czasie nasi młodzi zawodnicy?

- W skali od dwóch do pięciu można wystawić im czwórkę. Dla nich był to w większości pierwszy rok startów w dorosłym żużlu, choć zawsze mogło być lepiej lub gorzej. Są to przede wszystkim: Szymon Woźniak, Mikołaj Curyło, Damian Adamczak. Był również Mirosław Konieczny, ale on musiał zrezygnować z uprawiania sportu ze względów zdrowotnych. Jesienią licencję zdał Patryk Braun, który w najbliższym sezonie będzie musiał poznawać wszystkie tajniki tej dyscypliny.

Będzie to dla pana pierwszy rok pracy z seniorską drużyną Speedway Ekstraligi. Pojawia się tutaj jakaś trema?

- Nie mam takich odczuć, bo w klubie jestem już dwa lata i wcześniej miałem już okazję współpracować z trenerem Zenonem Plechem podczas prowadzenia drużyny w meczach ligowych. Po drugie siedzę w tym sporcie za długo, aby odczuwać jakiś dyskomfort po objęciu stanowiska pierwszego trenera.

Czy jest jakaś różnica w prowadzeniu seniorów i juniorów. Na przykład w podejściu mentalnym do zawodników?

- Jest ona widoczna. Młodych adeptów od podstaw trzeba uczyć podejścia do tego sportu, zaangażowania i jazdy na motocyklu. Trzeba pomagać im ułożyć poprawną sylwetkę podczas startów. Z seniorami pracujemy trochę inaczej. Tutaj trzeba przekazywać informację jedynie o drobnych błędach, bo oni potrafią jeździć i tego ich uczyć przecież nie będę. Duże znaczenie ma jednak taktyczne rozegranie danego spotkania i odpowiednie nastawienie zespołu.

Niektórzy obserwatorzy są zdania, że trener w żużlu jest niepotrzebny. Właściwie szkoleniowiec ustala jedynie skład na poszczególne spotkania. Zgadza się pan z tą tezą?

- To zależy od punktu widzenia. Do ustalenia składu może być też wyznaczony menadżer, a szkoleniowiec jest potrzebny do przeprowadzenia treningu. Tak jak powiedziałem wcześniej, opiekun jest potrzebny głównie dla młodych zawodników.

Na 1 lutego macie zaplanowany wyjazd na obóz do Dźwirzyna. Teraz tok przygotowań będzie trochę inny, dlaczego?

- Ze względów na plany innych zawodników musieliśmy przesunąć termin obozu na 8 lutego. Nie będzie to zgrupowanie typowo kondycyjne, a bardziej integracyjne. Mimo to nie powinniśmy się tam nudzić, gdyż obiekt jest dobrze wyposażony. Będę miał do dyspozycji wszystkich zawodników. Czterech seniorów i pięciu młodzieżowców.

Kiedy może spodziewać się eksplozji talentu Szymona Woźniaka? Niektórzy twierdzą, że sylwetką jazdy przypomina Emila Sajfutdinowa, prawda?

- Pewne symptomy dobrej jazdy mogliśmy zaobserwować w sezonie 2009. Szymon dopiero rozpoczyna swoją karierę i musi patrzeć na to spokojnie. On dopiero uczy się dorosłego żużla i nie może mu uderzyć woda sodowa do głowy. Jeśli będzie miał dużo startów, z rok na rok będzie lepszym zawodnikiem. Ponadto nie skupiam się tylko na Szymonie, bo w szkółce mam jeszcze dwóch nowych chłopaków, którzy najpóźniej w lipcu powinni przystąpić do egzaminu na licencję. Są to Łukasz Wiliński i Mikołaj Drozdowski.

Pierwszy rok startów w Bydgoszczy czeka Grzegorza Walaska i Denisa Gizatullina. Czego możemy się po nich spodziewać?

- To są ukształtowani zawodnicy, którzy wiedzą na czym polega jazda w lewo. Czego od nich oczekuje? Tego, co wszyscy. Czyli poprawnej i skutecznej postawy w całych rozgrywkach.

Z Torunia doszedł Robert Kościecha. W Bydgoszczy chciałby odbudować swoją formę. Czy możemy na to liczyć, że będzie tak wartościowym żużlowcem, jak chociażby kilka lat temu?

- Nie lubię wracać do przeszłości, bardziej patrzę w przyszłość. Robert niejednokrotnie udowodnił, że można na niego stawiać. Tak było chociażby w 2006 roku, kiedy startował w Polonii. Ostatnio miał sporo problemów osobistych. Mam nadzieję, że zostały one wyeliminowane, co powinniśmy zauważyć w najbliższym czasie.

Czy są już ustalone poszczególne pary na najbliższe ligowe i sparingowe potyczki?

- Pewne plany już są. Jest kilka wariantów, które rozpatrujemy. Do tego będą jednak potrzebne treningi i sparingi. W marcu dwukrotnie zmierzymy się z PSŻ Poznań i Caelum Stalą Gorzów. Były również propozycje z Torunia i Grudziądza, ale do konkretnych ustaleń nie doszło.

Które miejsce zajęte w ligowej tabeli na koniec sezonu w pełni zadowoli pana i zarząd klubu?

- Celem minimum jest wejście do fazy play-off. Naszym zadaniem jest dobrze odjechać rundę zasadniczą, a później odpowiednio nastawić drużynę do walki w fazie finałowej. Tutaj trzeba sporo pracować przy sprzęcie. Z wcześniejszych doświadczeń wiemy, że może się zdarzyć wiele nieprzewidzianych rzeczy. Będę robił jednak wszystko, aby nasza drużyna prezentowała się jak najlepiej. Zwłaszcza musimy zacząć zdobywać punkty w meczach wyjazdowych.

Komentarze (0)