Do latarni i z powrotem - czyli Betardu nadmorskie przygotowania

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Chociaż żużel sportem olimpijskim nie jest i zapewne nigdy nie będzie, o Cetniewie słyszał każdy polski kibic. To tutaj, rzut beretem od Władysławowa, w pięknie położonym nad samym morzem ośrodku, swoją formę wykuwają w pocie czoła polscy olimpijczycy. O to, czy wrocławianie korzystają z tej samej bazy treningowej i jak wygląda typowy dzień na zgrupowaniu, zapytaliśmy trenera Tomasza Skrzypka.

Trener Skrzypek jest nową postacią we wrocławskim obozie. W minionych latach odpowiedzialny za kondycyjno-wytrzymałościowe przygotowania dolnośląskich żużlowców był Mariusz Cieśliński. Zmieniła się osoba trenera, w sposobie przygotowań jednak rewolucyjnych zmian nie ma. I trudno się temu dziwić. Tomasz Skrzypek to w końcu na co dzień szkoleniowiec wrocławskich kick-bokserów z klubu "Fighter", a zarazem opiekun... Mariusza Cieślińskiego. Czy debiutując na żużlowym podwórku, zdążył poznać już swoich nowych podopiecznych?

- Dopiero w poniedziałek zaczęliśmy nasze treningi i prawdę mówiąc cały czas jeszcze poznaję chłopaków. Z tych, których już dobrze znam, pod moją kuratelą pozostają Piotrek Świderski, Daniel Jeleniewski, Maciek Janowski oraz juniorzy - informuje szkoleniowiec.

Czy wśród tych ostatnich znajduje się również nowy nabytek klubu z Paderewskiego, Patryk Kociemba z Ostrowa Wielkopolskiego? - Tak, ten chłopak również przebywa i trenuje razem z drużyną. Jest też jeszcze dwóch innych zawodników, którzy otrzymali zgodę od władz klubu i wspólnie się tutaj z nami przygotowują - wyjaśnia Skrzypek.

A co z awizowanymi, choć w dość zawoalowanej formie juniorami ze Skandynawii, czyli Leonem Madsenem oraz Dennisem Anderssonem? - Nie, tych zawodników w tej chwili z nami nie ma i nic mi nie wiadomo, żeby mieli się teraz pojawić. Pod moją opieką pozostaje ośmioosobowa grupa i w takim składzie trenujemy - mówi Tomasz Skrzypek.

Ten nadmorski etap przygotowań wrocławskiej drużyny potrwa jeszcze niecały tydzień. Wyjazd przewidziano bowiem na drugi dzień lutego. Do tego czasu czeka zawodników WTS-u jeszcze sporo treningów. Czy goście z Dolnego Śląska mają możliwość korzystania ze wszystkich obiektów oraz całego zaplecza oferowanego najlepszym polskim sportowcom, szykującym się do swych docelowych olimpijskich zmagań? - Tak, jeśli o to chodzi, to nie ma żadnych problemów. To jest Ośrodek Przygotowań Olimpijskich, warunki są tutaj naprawdę bardzo dobre. Dzisiaj na przykład zajęcia odbyliśmy w hali do sportów walki. Robiliśmy też siłę dynamiczną, a popołudniu byliśmy na basenie - informuje szkoleniowiec.

Zapewne wielu kibiców wrocławskiej drużyny zainteresuje to, jak wygląda typowy dzień ich ulubieńców na zimowym zgrupowaniu nad morzem. Trener Skrzypek nie robi z tego żadnej tajemnicy. - Generalnie zachowujemy takie trzy cykle, każdy po trzy dni. Na początku każdego z nich jest tzw. "teren" - czyli bieg, możliwie długi, albo jazda na rowerze. W tej chwili akurat, ze względu na ciężkie warunki i mróz, zawodnicy realizują to pierwsze, czyli biegają. Po południu jest trening związany z grami zespołowymi, trening uzupełniający. Następnie są dwa treningi związane z kształtowaniem siły dynamicznej. Rano "mata", a później siłownia. I wreszcie trzeci dzień: rano "teren", a po południu odnowa biologiczna. I to wszystko powtarzamy razy trzy - wyczerpująco wyjaśnia nam trener Skrzypek.

Jak sport sportem, zawsze zmorą zawodników podczas zimowych zgrupowań pozostawały, nazywane tutaj zgrabnie przez trenera Skrzypka "terenem", długie tlenowe wybiegania. Jakie dawki tego środka aplikuje swoim podopiecznym ich nowy szkoleniowiec? - Nie demonizujmy tego elementu. Generalnie to nasze poranne bieganie to jest odcinek z Cetniewa do latarni morskiej i z powrotem. Jak policzyliśmy, to jest około 9,5 kilometra. I jest to wysiłek tlenowy, więc nie biegają tego za szybko. Wychodzi tak około 50 minut - uspokaja, kończąc wątek, odpowiedzialny tej zimy za formę wrocławian szkoleniowiec.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)