Mirosław Lewandowski: W grudniu na oficjalnej stronie braci Gollobów pojawiła się informacja o tym, że kończysz swoją karierę...
Jacek Gollob: Nie myślałem o tym, żeby zakończyć karierę, ale tak wyszło. Sami dziennikarze często pytali mnie, czy będę gdzieś jeździł. Podczas wakacji w Chorwacji w czerwcu w zeszłym roku, w dużej mierze pod wpływem chwili, odpowiedziałem, że już kończę z jazdą na żużlu. Przedyskutowałem to z rodziną oraz znajomymi, którzy również są sportowcami i zdecydowałem się nie zmieniać zdania.
Wracając do sezonu 2008, czy po awansie do ekstraligi nie chciałeś podpisać kontraktu z Polonią?
- Byłem umówiony z władzami klubu, że do 30 stycznia 2009 roku podpiszemy tzw. kontrakt warszawski, ale nic z tego nie wyszło. Nie ukrywam, że czuję się oszukany przez działaczy Polonii, ponieważ chciałem jeździć w Bydgoszczy. Mogłem być rezerwowym i ewentualnie zastępować najsłabszego zawodnika. A patrząc na poprzedni sezon, miałbym kogo zastępować...
Ostatecznie jednak w czerwcu podjąłeś decyzję o zakończeniu kariery. Co robiłeś do tego czasu?
- Myślałem, że po zakończeniu sezonu, w którym pomogłem Polonii awansować do ekstraligi, będę miał więcej czasu na to, żeby zastanowić się nad swoją przyszłością. Jednak mój syn Oskar zaczął czynić takie postępy, że zdecydowałem się zająć jego karierą.
Innymi słowy nie narzekałeś na brak zajęć?
- Absolutnie! Do momentu wyjazdu na wakacje i po powrocie zajmowałem się synem. Od lipca do połowy listopada jeździliśmy na zawody w każdy weekend!
Czy mimo to, że zajmujesz się teraz Oskarem nie tęsknisz za jazdą?
- Zastanawiałem się nad dalszą karierą, bo ciągnie mnie do żużla. Jednak żeby móc skutecznie rywalizować z innymi, trzeba sobie zorganizować odpowiednie zaplecze, a to jest niezwykle czasochłonne. Nie zapomniałem, jak się jeździ na żużlu, ale podjąłem już decyzję i jej nie odwołam. Poza tym lepiej zejść ze sceny wtedy, kiedy reprezentuje się jakiś poziom sportowy niż w momencie, kiedy zabezpiecza się "tyły" w każdym wyścigu. Bardzo żałuję żużlowców, którzy z powodu ciężkich kontuzji musieli zakończyć swoją karierę. Tym bardziej cieszę się z tego, co mam. Nadal mogę samodzielnie chodzić, oglądać mojego syna "w akcji", spotykać się z rodziną. Mam wspaniałą drugą żonę, rodziców, których trochę zaniedbałem przez 25 lat mojej kariery... Wolę takie życie niż niepotrzebne prowokowanie losu.
To jest jedyny powód zakończenia kariery?
- Gdybym dalej jeździł, zaniedbałbym karierę swojego syna, który mnie potrzebuje. Dlatego jestem z nim na każdych zawodach, tak jak kiedyś mój ojciec był ze mną. Wolę, żeby to Oskar był dobrym zawodnikiem. Ja już swoje zrobiłem i jest mi z tym dobrze. Nie będę jeździł dla zabawy i zaspokojenia swoich zachcianek, bo ważniejszy jest Oskar. Gdybym jeździł, skazałbym go na przebywanie ze mną w parkingu. On już dość napatrzył się na jeżdżącego tatę. Teraz czas na niego.
Czy Oskar pójdzie w twoje ślady i będzie jeździł na żużlu?
- Oskar jeździ na motocyklu od 3. roku życia. Teraz ma 14 lat, od roku startuje w zawodach motocrossowych i osiąga dobre wyniki. Ja nie wywieram na nim presji. Jestem przekonany, że jest materiałem na dobrego zawodnika i nieważne, czy ma wujka wicemistrza świata, czy ojca mistrza Polski. Musi się rozwijać swoim tempem. Odpowiadając na twoje pytanie, wierzę, że w ciągu dwóch lat będzie jeździł na żużlu.
Czyli pierwsze kółka na żużlowym owalu ma już za sobą?
- Dokładnie, pierwsze treningi wskazują na to, że wie o co w tym wszystkim chodzi. Nie chcę go popędzać, jego kariera musi iść swoim torem, bez pospiechu. Zresztą to, że będzie jeździł na motocyklu, nieważne jakim, było więcej niż pewne. Nie wyobrażam sobie, że będąc w takiej rodzinie mógłby się inaczej rozwijać. On po prostu nie ma wyjścia, widząc np. wujka Tomka, który wygrywa Grand Prix.
Czy nie boisz się, że nad Oskarem będzie ciążyć presja nazwiska?
- O to się nie martwię, bo będę nad nim czuwał. Zresztą jeździ już w zawodach motocrossowych i jakoś sobie z tą presją radzi.
W drugiej i zarazem ostatniej części rozmowy Jacek Gollob opowie m. in., dlaczego już na początku swojej kariery miał dosyć żużla, wyjaśni swoje zachowanie podczas finału Indywidualnych Mistrzostw Polski we Wrocławiu w 1995 roku, zdradzi dlaczego w najlepszym okresie swojej kariery przeszedł do Polonii Piła oraz opowie o powrocie do Bydgoszczy w sezonie 2008.