- Jak wszyscy wiedzą, we Włókniarzu w sezonie 2009 były problemy z pieniędzmi, dlatego nikt nie mógł zapewnić, że podobnie nie będzie w nadchodzącym sezonie. Nie mogłem sobie pozwolić na bycie w takiej samej sytuacji jak w poprzednim sezonie, ponieważ żużel to mój biznes. Kiedy zakończyły się rozgrywki, przez dwa miesiące nie dostałem od klubu żadnych nowych propozycji. Kiedy dostałem od klubu dobrą ofertę było już za późno, ponieważ podpisałem już kontrakt w Rzeszowie - oznajmił Lee Richardson na łamach oficjalnej strony internetowej Włókniarza Częstochowa.
Jednocześnie sympatyczny "Rico" podziękował częstochowskim kibicom i klubowi za wsparcie oraz możliwość sportowego rozwoju. - Okres spędzony we Włókniarzu będę wspominał bardzo miło. Dostałem szansę na jazdę w Częstochowie i z każdym rokiem moja forma rosła a ja jeździłem coraz lepiej i lepiej. Wszystkim kibicom oraz działaczom Włókniarza, chciałbym powiedzieć - wielkie dzięki - stwierdził nowy jeździec Marmy-Hadykówki Rzeszów.
Decyzja o przeniesieniu się do niższej klasy rozgrywkowej zawsze wiąże się z pewnymi obawami. Czysto teoretycznie jest to bowiem wybór słabszego poziomu rywalizacji, a co za tym idzie, utracenie bezpośredniego kontaktu ze światową czołówką. Dla Anglika, któremu już kilkakrotnie przyszło startować w niższych ligach w naszym kraju, ta decyzja również nie była łatwa, tym bardziej, iż zakusy na jego usługi miało kilka klubów z Ekstraligi. - To była dla mnie bardzo ważna decyzja, aby po wielu latach startów w Ekstralidze, podpisać kontrakt w zespole pierwszoligowym. Miałem zresztą bardzo dużo ofert z klubów ekstraligowych. Start w lidze niżej to również wyzwanie dla mnie. Nie planuje startów w niższej klasie rozgrywkowej na dłuższy okres, ale będę bardzo zadowolony, jeśli pomogę mojej nowej drużynie w awansie - powiedział Richardson.
Na zakończenie Lee przyznał, że istnieje możliwość jego powrotu do Częstochowy w przyszłości. - Odszedłem z Częstochowy w bardzo dobrych stosunkach. Powiedziałem do widzenia tylko w sezonie 2010, ale nie na zawsze. Mam bardzo dobre kontakty z prezesem Marianem Maślanką, dlatego nigdy nie możesz mówić nigdy. Drzwi do mojego powrotu są dla mnie otwarte - oświadczył zawodnik z Wysp Brytyjskich.