Nadziałem się na patrol "drogówki" - rozmowa z Christianem Hefenbrockiem, zawodnikiem Włókniarza Częstochowa

Przed kilku laty wróżono mu wielką karierę. Nie ustępował czołowym juniorom globu. Jednak jak w przypadku wielu innych, przejście w wiek seniora okazało się bolesną próbą. Christian Hefenbrock opowiada o swoich wzlotach i upadkach, sposobach spędzania wolnego czasu a także o swej przygodzie z równej jak stół niemieckiej autostrady.

Krzysztof Sałaga: Zdecydowałeś się na podpisanie umowy z ekstraligowym Włókniarzem. Nie jest to rzucanie się na zbyt głęboką wodę?

Christian Hefenbrock: Kontrakt z Częstochową to najkorzystniejsza dla mnie opcja. Daje mi dużo możliwości.

Co masz na myśli? Chcesz włączyć się w walkę o miejsce w składzie biało-zielonych?

- A czemu nie? Zdaję sobie sprawę, że może być ciężko. Dam z siebie jednak wszystko i jeśli okaże się, że to wystarczający na Ekstraligę poziom, będę jeździł z lwem na plastronie. Jeśli z kolei koledzy okażą się lepsi, będę trzymał za nich kciuki a sam poszukam sobie klubu w niższej klasie rozgrywkowej. Obaj z prezesem Maślanką uznaliśmy, że to bardzo uczciwy układ.

Czyli znowu może czekać cię tułaczka po klubach. Kilka już w Polsce "zwiedziłeś". Który wspominasz najlepiej?

- Może wyda się to dziwne, ale zdecydowanie Częstochowę. Jestem pod wrażeniem sposobu w jaki traktuje się tu zawodników. Zarząd jest bardzo profesjonalny, ale również, a może i przede wszystkim, niesamowicie ludzki.

Z częstochowskich czasów pewnie miło wspominasz również kolegów. Z kim miałeś najlepszy kontakt a z kim "trzymasz się" dziś?

- Wtedy moim najlepszym kumplem był Ryan "Sullivanski". W Grudziądzu najlepiej dogadywałem się z kolei Mariuszem Puszakowskim, z czasów juniorskich i zawodów w Niemczech miło wspominam Pawła Hliba. A ogólnie to chyba Matej Ferjan jest moim najlepszym kolegą z toru.

Sezon zbliża się wielkimi krokami. Jakie masz plany na nadchodzący rok? Czy jakieś zmiany zaszły w twoim teamie?

- Zatrudniłem dwie nowe twarze. To angielscy mechanicy Whitey i Tomo. Mój tata zajmuję się wszystkimi sprawami organizacyjnymi. A jeśli chodzi o plany, to moim głównym celem jest równa jazda we wszystkich ligach w jakich wystartuję.

Było o przyszłości, cofnijmy się zatem teraz nieco w przeszłość. Sezon 2006 był zdecydowanie najlepszy w twojej karierze. Zostałeś Indywidualnym Mistrzem Niemiec, wywalczyłeś brązowy krążek Indywidualnych Mistrzostw Świata Juniorów ulegając jedynie Karolowi Ząbikowi i Antonio Lindbäckowi. Potem jednak twoje wyniki z roku na rok pogarszały się. Jak tłumaczysz to sobie z perspektywy czasu?

- Cóż, był to dla mnie ostatni sezon w kategorii juniorów. Przechodząc w wiek seniora stajesz się nagle jednym z wielu. Jednak nie uważam, aby sezon 2007 był dla mnie zły. Nieźle spisałem się podczas Grand Prix w Gelsenkirchen. Nie zawodziłem w Grudziądzu ani Peterborough. Dopiero dwa ostatnie sezony były nieco gorsze. Nie chcę się tłumaczyć kontuzją, którą odniosłem. Na pewno jednak zawsze ciężko jest się pozbierać po porządnym "dzwonie". Jestem w każdym razie pewien, że rok 2010 będzie znowu dobry. Daję z siebie wszystko podczas przygotowań.

Skoro już jesteśmy przy tym temacie, opowiedz jak te przygotowania w twoim przypadku wyglądają? Zajmujesz się tylko treningiem przed nowym sezonem czy może pracujesz więcej przy sprzęcie?

- Motocykle przygotowałem zaraz po ostatnim wyścigu sezonu 2009 i nie muszę martwić się ich stanem. Całkowicie poświęcam się zatem szlifowaniu formy na nowy sezon. Moje treningi to przede wszystkim siłownia, którą mam teraz w domu, dużo biegania i rozciągania.

Zima jest to jednak również okres, w którym żyjący w sezonie "na walizkach" żużlowcy mają więcej czasu dla rodziny i przyjaciół. Jak twoi najbliżsi podchodzą do tego, czym się zajmujesz? Mama nie zabraniała ci zabawy w żużel?

- Pewnie, że się o mnie martwią! Najbardziej rodzice i dziewczyna. Jednak mam ich pełne wsparcie i aprobatę. Wbrew pozorom i "walizkom" jestem typem domownika, który najlepiej relaksuje się siadając wieczorem z moją wybranką przy kominku i słuchając jakiejś nastrojowej muzyki. Poza tym, mamy z rodzicami spory dom i działkę, więc zawsze jest coś ciekawego do zrobienia. A nasze dwa psy (labrador i biszon maltański) nie pozwalają mi na nudę bo niezłe z nich urwisy.

Żużel w Niemczech jest lekko mówiąc mało popularny. Dużo osób wie co to czarny sport? Czy wszyscy to zapaleni piłkarze, względnie szczypiorniści?

- Dyscypliny, które wymieniłeś to zdecydowany top w moim regionie. Ale niektórzy interesują się żużlem do tego stopnia, że są nawet w stanie kilku zawodników wymienić... Najczęściej padają nazwiska Tomasza Golloba lub Egona Müllera. Ale wierzę, że to sukcesywnie ulega zmianie. Szczególnie po tym, co mi się niedawno przytrafiło. Nadziałem się w mojej okolicy na patrol "drogówki". Byłem naprawdę niedaleko domu i traf chciał, że akurat nie wziąłem dokumentów. Policjant przyjrzał się uważniej mojej twarzy i stwierdził, że jeśli następnym razem w Teterow zrobię kilka punktów więcej, puści mnie wolno. Chcąc nie chcąc, obiecałem...

Wróćmy jednak jeszcze na chwilę do poważniejszych spraw. Co sądzisz o pomyśle wprowadzenia nowych tłumików? Czy zmniejszony hałas nie zabije uroku żużla?

- Uważam, że o walkę z hałasem to tu akurat najmniej chodzi. Po prostu ktoś nieźle na tym zarobi. Kibicom większej frajdy z oglądania żużla ta zmiana nie przyniesie a my, zawodnicy będziemy mieli pewnie nieco problemów z dopasowaniem motocykli.

Komentarze (0)