Upadek w 9. biegu był w zasadzie konsekwencją kolizji, do której doszło w pierwszym jego starcie. Wtedy to Maciej Piaszczyński pojechał dość ryzykownie i na pierwszym łuku nieszczęśliwie najechał na koło jadącego przed nim Adama Kajocha. Cała sytuacja wyglądała bardzo poważnie, ale młody żużlowiec wstał o własnych siłach i udał się do parkingu. Mimo wyraźnego grymasu bólu na twarzy zdecydował się wziąć udział w dalszej części zawodów (z powtórki tego feralnego biegu został wykluczony).
W 9. biegu zawodnik Intaru Lazur Ostrów Wlkp. przez nikogo nieatakowany upadł jednak po raz drugi. Tym razem ból był na tyle silny, że po konsultacji z opieką medyczną okazało się, że konieczna będzie wizyta w szpitalu. Już na miejscu podejrzewano, że kontuzja może być dość poważna. Piaszczyński narzekał na silny ból w prawej ręce.
Pierwsze badania przeprowadzone w poznańskim szpitalu potwierdziły wcześniejsze diagnozy. Zawodnik naderwał więzadła barkowe i według wstępnych ocen czekają go nawet 2 miesiące przerwy.