Odkąd żużlowcy rozpoczęli pierwsze treningi w tym roku, stało się to, czego obawiano się w momencie zatwierdzania decyzji o wprowadzeniu do użycia nowych tłumików, które redukują poziom emitowanych przez motocykl żużlowych decybeli raptem o dziesięć. Wielu zawodników kompletnie nie mogła sobie poradzić z nowymi tłumikami i pojawiły się stanowcze głosy o natychmiastowym wycofaniu owej nowinki i powróceniu do starych, sprawdzonych części. W podobnym tonie wypowiada się Krzysztof Słaboń. - Jeszcze nie miałem okazji przetestować osobiście tych nowych tłumików, ale z tego co się nasłuchałem od kolegów lub też wyczytałem w internecie, to wychodzi na to, że pomysł całkowicie nietrafiony. My zawodnicy ponosimy koszty i to nie małe, bo te nowe tłumiki są dużo droższe od starych. Tracimy na tym, tym bardziej, że dodatkowo niszczą się silniki. Zadowoleni są chyba jedynie producenci, którzy już zarobili na tym interesie sporo pieniędzy - stwierdził Krzysztof Słaboń.
Oczywiście pomimo tego, iż Słaboń jest przeciwnikiem nowych tłumików, sam musiał się w nie zaopatrzyć. Jak na razie nie posiada jednak ich powalającej liczby. Podobnie jak między innymi Tomasz Gapiński, czeka on na ostateczne decyzje. - Obecnie posiadam dwa tłumiki i czekam na rozwój sytuacji. Nie zamierzam póki co się obkupić w te nowe części, bo do końca nie wiadomo jak z nimi będzie. Nie mam pojęcia w ogóle jaki był tak naprawdę cel wprowadzenia tych tłumików. Czy mają one być bardziej ekologiczne, czy zmniejszać hałas? O co tak naprawdę chodzi? Chyba nietrudno się domyślić. Pytanie co teraz, bo jest wiele spekulacji na ten temat i może ktoś w końcu pójdzie po rozum do głowy, zorientuje się, że pomysł nie wypalił i wrócimy do dawnego stanu rzeczy. Jeśli nie, to cóż, będziemy musieli sobie jakoś z tym poradzić i pogodzić, że portfele stają się cieńsze - powiedział zawodnik Włókniarza Częstochowa.
Szczególnie w mediach temat tłumików jest ostatnio bardzo wałkowany. Postanowiliśmy więc od niego nieco odbiec i zapytać Krzysztofa o równie ważny aspekt, a mianowicie o wyjazd na tor. Do tej pory Słaboniowi nie udało się tego uczynić. - Jak na razie nie miałem okazji potrenować. Niestety pogoda nas nie rozpieszcza. Mam w planach wyjechać na tor w naszym kraju w poniedziałek. Póki co nie chcę zapeszać i dmucham na zimne, aby pogoda się nie popsuła. Staram się poszukiwać startów i wykorzystać każdą okazję do jazdy. Wyjazd za granicę jest ciekawym pomysłem, jednak, aby on się opłacał to należałoby zebrać grupę żużlowców chętnych wynająć jakiś tor - poinformował "Chris".
Krzysztof opowiedział także o swoim toku przygotowawczym do sezonu, który prowadził indywidualnie. - Nadal jestem w trakcie przygotowań. Mój cykl nie różnił się za bardzo od programu przygotowawczego pozostałych zawodników. Zwyczajnie dojazdy do Częstochowy, czy też wynajęcie mieszkania, nie bardzo mi się opłacały. Tym bardziej, że w naszej kadrze jest wielu obcokrajowców i tak na dobrą sprawę wielu przygotowywało się indywidualnie. Teraz czekamy na poprawę pogody i pierwsze treningi, mecze sparingowe - skomentował 29-letni już żużlowiec.
Na zakończenie Słaboń nawiązał również do panującej obecnie w naszym kraju, niesprzyjającej jeździe na żużlu aury. Według zawodnika częstochowskiego klubu, możliwe jest nawet przełożenie pierwszej kolejki ligowej. - Zobaczymy jak to będzie, ale prognozy nie są ciekawe. Może okazać się tak, że do ligi przystąpimy jak zwykło się mawiać "z marszu", bądź też sama liga zostanie przesunięta na później. Uważam, że to nie byłby zły pomysł, gdyż w trakcie sezonu jest wiele przerw, w miejsca które można spokojnie objechać spotkania ligowe - zakończył Krzysztof Słaboń.