Rybnik jeszcze mi kasę wisi - rozmowa z Rafałem Szombierskim, zawodnikiem Włókniarza Częstochowa

Wychowanek rybnickiego klubu, Rafał Szombierski, to medalista krajowych i międzynarodowych imprez. W pewnym momencie zawodnik ten pogubił się jednak i ostatecznie pojawiła się informacja o końcu jego kariery. Był to zawód dla wielu, gdyż z Szombierskim wiązano spore nadzieje na laury nawet w najpoważniejszych turniejach. Po kilku latach zdecydował się on powrócić do uprawiania speedway’a. O przyczynach tej decyzji oraz wielu innych nurtujących kwestiach opowiedział sam zainteresowany w specjalnie udzielonym dla portalu SportoweFakty.pl wywiadzie.

Paweł Zeller: Rafał, zrobiłeś sobie od uprawiania speedway'a przerwę. Co podczas niej robiłeś?

Rafał Szombierski: W Niemczech pracowałem. Jak zwykły, normalny człowiek (śmiech).

Ale cały czas ciągnęło cię do żużla…

- Dokładnie, ciągnęło ciągnęło. W przeciwnym razie nie stałbym dziś tutaj i nie rozmawiał z wami.

Mateusz Makuch: No właśnie Rafał, mówisz, że sentyment do żużla pozostał, ale skąd ta decyzja, że po tak długim czasie zdecydowałeś się wrócić na tor?

- Nastąpiło to po namowie różnych ludzi. Ostatecznie podjąłem decyzję, że będę jeździł i jeszcze raz podniosę rękawicę. Spróbuję swoich sił raz jeszcze.

Powracasz po przerwie w barwach Włókniarza Częstochowa a nie swojego macierzystego klubu. Podczas spotkania z dziennikarzami wspomniałeś, że nikt z rybnickiego ośrodka się z tobą nie kontaktował. Jest jakiś konflikt pomiędzy tobą a tamtejszym klubem?

- Było dokładnie tak jak powiedziałem. Powtórzę to co mówiłem wcześniej. Cały czas miałem telefon przy sobie i czekałem na jakiś odzew z Rybnika. Nie zadzwonił nikt. Z Częstochowy natomiast otrzymałem ofertę, z której skorzystałem.

A miałeś oferty z innych klubów?

- Były, między innymi z drugiej ligi.

Co zatem zadecydowało, że wybrałeś ekstraligowy klub?

- Już kiedyś spróbowałem się w drugiej lidze i nie skończyło się to dla mnie dobrze. Zwyczajnie chciałem spróbować. Albo się uda, albo nie.

Rafał czy to po raz pierwszy zabiegał o ciebie klub z Częstochowy, czy próbowano cię zatrudnić we Włókniarzu wcześniej, jeszcze zanim dłużej odpocząłeś od żużla?

- Tak, to było jeszcze, gdy jeździłem w Rybniku i miałem z nimi konflikt. Wtedy właśnie miałem iść na wypożyczenie do Częstochowy, później okazało się jednak, że Rybnik zażądał dużej kasy i transfer nie doszedł do skutku.

Masz za sobą serię treningów na częstochowskim torze. Powiedz, jakie było twoje pierwsze wrażenie, gdy znów pokonywałeś proste i łuki na pełnym gazie? Przede wszystkim jak odebrałeś to mentalnie. Czułeś taką wewnętrzną radość, że robisz znów to co najbardziej lubisz?

- Dokładnie tak. Szkoda tylko, że coś na ostatnim treningu ten tor się troszkę rozsypał. Muszę się jeszcze objeździć i dam sobie radę również na takim torze.

Nawiązując do ostatniego treningu, to przyznam szczerze, że początek w twoim wykonaniu był niemrawy, ale z czasem coraz śmielej zbliżałeś się do kolegów i raz po ładnym ataku po szerokiej wyprzedziłeś Sławka Drabika. Widać, że im więcej jazdy tym lepiej sobie radzisz.

- Muszę do ładu dojść też z silnikami. Mam je od innych tunerów, niż za czasów, kiedy startowałem regularnie. Całkiem inaczej trzeba poustawiać te silniki.

Stwierdziłeś, że chcesz spróbować swoich sił w Speedway Ekstralidze. Czujesz się aż na tyle dobrze?

- Myślę, że czas pokaże jak będzie. Całą zimę przepracowałem solidnie, czego nie robiłem w poprzednich latach.

No właśnie, powiedz jak wyglądały twoje przygotowania do sezonu?

- Wtedy? (śmiech)

Nie, nie, teraz.

- Siłownia, basen, bieganie, rower.

Jak jest u ciebie w przypadku sponsorów? Posiadasz jakichś nowych darczyńców, których znaleźć pomógł ci na przykład częstochowski klub?

- W sumie na to jest chyba jeszcze czas. Chciałbym najpierw pojeździć, pokazać się, a o sponsorów zabiegać później.

Posiadasz dwa kompletne motocykle. Czy to jest sprzęt z czasów sprzed przerwy czy całkiem nowy?

- Jest to całkiem nowy sprzęt.

Powróćmy może jeszcze do twojego poprzedniego klubu, do Rybnika. Utrzymujesz kontakty z działaczami, zawodnikami z tamtejszego ośrodka?

- Tak, byłem na treningach tam, normalnie z wszystkimi rozmawiałem.

A masz możliwość trenowania na rybnickim torze?

- Mam taką możliwość, ale nawet częstochowski klub dostał tutaj pismo, że odpłatnie mogę jeździć, nie ma problemu (śmiech). A i może nie powinienem mówić, ale powiem. Rybnik jeszcze mi kasę wisi.

Jest to duża kwota?

- Dwadzieścia sześć tysięcy złotych.

Będziesz chciał jakoś wyegzekwować te pieniądze?

- Na razie czekam. Myślałem, że będę mógł trenować w Rybniku, no ale… Mogę, ale odpłatnie.

A jak wygląda twoja sytuacja w Częstochowie? Nie posiadasz obecnie licencji, czy zatem masz podpisaną umowę z Włókniarzem, czy dojdzie do tego dopiero, gdy uzyskasz stosowne dokumenty?

- Kontrakt jest już podpisany.

Umowa warszawska?

- Tak.

Teoretycznie Włókniarz nie ma więc wobec ciebie żadnych poważniejszych zobowiązań. Ty zamierzasz walczyć o skład, ale załóżmy, że nie dostaniesz okazji wystąpienia w meczu ligowym Włókniarza. Zdecydujesz się pójść na wypożyczenie?

- Bardziej podoba mi się opcja z pozostaniem do końca w Częstochowie i walka o skład.

Odważna deklaracja. Rafał, kluby zagraniczne. Jak prezentuje się twoja sytuacja w tym przypadku?

- Tak jak mówiłem. Najpierw chcę się rozjeździć, nabrać pewności na treningach. Później może jakaś liga czeska.

Gdyby nadarzyła się taka okazja, to właśnie: Czechy, Niemcy, a może szwedzka Allsvenskan?

- Wybrałbym może właśnie tę słabszą szwedzką ligę.

Rafał, poruszmy dość poważny temat. Nie ukrywajmy, że kibice z innych klubów wręcz śmieją się z Włókniarza, że zdecydował się ciebie zaangażować. Prezes Maślanka na konferencjach przedsezonowych mówił jednak, że dojrzałeś do tego, aby być naprawdę dobrym zawodnikiem, a niewątpliwe potencjał posiadasz. Generalnie masz coś do udowodnienia.

- Mnie to bardziej mobilizuje do dobrej jazdy, gdy czytam te komentarze.

Rozumiem, że kwitujesz je uśmiechem na ustach.

- Otóż to (śmiech).

A nie masz ochoty sam odpisywać takim osobom, które cię krytykują?

- Nie, nie (śmiech). Każdy ma swoje zdanie i ja to szanuję.

Odnieśmy się jeszcze do spraw czysto związanych z klubem. Trenerem Włókniarza jest Jan Krzystyniak. Miałeś może wcześniej okazję z nim współpracować?

- W sumie raz, gdy miałem startować w Gnieźnie. Byliśmy wtedy wspólnie razem na obozie przygotowawczym. Tylko tyle.

Jak natomiast widzisz szanse częstochowskiego klubu w tym roku. Osłabiony bardzo. Teoretycznie najsłabszy kadrowo w ekstralidze…

- Mamy równy zespół. Atmosfera również jest dobra. Na własnym torze stać nas będzie na wygranie z każdą drużyną.

A jak według ciebie prezentować się będzie układ sił w ekstralidze?

- Myślę, że będzie mniej więcej tak jak w ubiegłym roku. O złoto powinni powalczyć Zielona Góra, Toruń.

Rozmowę przeprowadzili: Mateusz Makuch i Paweł Zeller

Komentarze (0)