Kamil Hynek: Masz już za sobą kilka treningów w Polsce jak i poza jej granicami. Po niedzieli masz już także na koncie dwa mecze sparingowe, po których widać, że kontuzja nogi ci już w żadnym wypadku nie doskwiera?
Martin Vaculik: Bo tak w istocie jest! W ogóle już nie czuję, abym kiedykolwiek miał jakąś kontuzję. Wszystko jest w najlepszym porządku, jestem gotowy na sto procent do jazdy i z tego się bardzo cieszę.
Podczas sparingu na własnym torze przeciwko Marmie Hadykówce imponowałaś zwłaszcza w pierwszych trzech swoich biegach. W ostatnim jednak dojechałeś do mety na ostatniej pozycji nie zdobywając punktu. Czyżbyś przedobrzył z ustawieniami motocykla?
- Złożyło się na to kilka czynników. W swoim ostatnim wyścigu nic nie zmieniałem. Jechałem po prostu z czwartego pola, które było najtwardsze i nie miałem tam już czego się "złapać" kołem. Nie zwalam w tym wypadku na nikogo winy, to ja jestem zawodnikiem i powinienem jak najlepiej przygotować się do startu. Potem było już bardzo ciasno na torze, bo wszyscy jechali w bardzo bliskiej odległości od siebie. Miałem moc w motocyklu, aby powalczyć o punkty, ale brakło ścieżki, w której mógłbym zastosować manewr wyprzedzania.
W ubiegłym roku kiedy ciebie jeszcze nie było, trenerem Unii Tarnów był Roman Jankowski i preferowano przygotowanie przyczepnej nawierzchni. Po powrocie na stanowisko menadżera Mariana Wardzały nastąpił także powrót do twardego rodzaju toru. Czy ma to dla ciebie jakieś znaczenie. Niektórzy zawodnicy otwarcie przyznają, że nie umieją jeździć na danej nawierzchni?
- Nie mam swoich ulubionych rodzajów nawierzchni. Jest mi to zupełnie obojętne czy mam startować na torze twardym czy przyczepnym. Jest tylko jedna zasada: musi nadawać się do jazdy (śmiech). Jeżeli jest bezpieczny tor, to są zazwyczaj fajne zawody i dla kibiców i dla nas zawodników.
Tauron Azoty Tarnów to jedyna drużyna w Speedway Ekstralidze, która w tym roku nie ma w swoich szeregach zawodnika z cyklu Grand Prix. Mówi się, że skład bez zdecydowanego lidera, to skład bardziej wyrównany i tu właśnie upatruje się głównego atutu w waszej ekstraligowej walce z pozostałymi ekipami?
- Zgadzam się z tym. Mamy bardzo wyrównaną drużynę, wszyscy zawodnicy są na bardzo wysokim poziomie sportowym, co już teraz można zaobserwować. Taki stan rzeczy jest najlepszy, aby zespół "robił" wynik.
Nie ma już tajemnicy w tym, że ubiegasz się o polskie obywatelstwo. Kiedy można spodziewać się, że dołączysz do m.in. Rune Holty i Emila Sajfutdinowa?
- Mam nadzieję, że jak najszybciej (śmiech).
Masz jakiś bliższy termin, w którym to "najszybciej" może nastąpić?
- Myślę, że stanie się to jeszcze w tym roku.
Grzegorz Zengota, Dawid Lampart, Simon Gustafsson to tylko trzy młode nazwiska, które ścigają się w tegorocznych rozgrywkach Elite League. Ty jak już tam jeździłeś to raczej sporadycznie, na pojedyncze zawody. Choć propozycji miałeś wiele unikasz Wielkiej Brytanii jak ognia, dlaczego?
- Jakoś na razie nie czuję wewnętrznej potrzeby, aby tam jeździć. Póki co nie mam tego w planach, ale w przyszłości nie mówię "nie". W tym momencie chcę się skupić na lidze polskiej, szwedzkiej i duńskiej oraz rozgrywkach rangi Mistrzostw Świata. To jest dla mnie priorytet.
Po ubiegłorocznym finale Indywidualnych Mistrzostw Europy Juniorów, w którym zająłeś trzecie miejsce, Tarnów zorganizuje kolejną wielką imprezę rangi międzynarodowej. W tym sezonie odbędzie się tutaj finał Indywidualnych Mistrzostw Europy tyle, że w kategorii seniorów. Czy możesz powiedzieć, że wystartujesz w tych zawodach?
- Trochę jeszcze jest za wcześnie na snucie takich planów. Jazda na swoim torze oczywiście kusi, ale zobaczymy jak to wszystko się ułoży.