Przyjedziemy, oszacujemy i będziemy walczyć - gdańszczanie przed inauguracją ligi

Lany poniedziałek dla kibiców żużla najczęściej oznacza dzień, w którym idzie się na żużel. Pełne stadiony, pełne klatki kibiców gości, to już tradycja drugiego dnia świąt. Podobnie jest w Gdańsku. Zawodnicy Wybrzeża przygotowują się do potyczki w Gnieźnie.

Bardzo dużo w zbliżającym się sezonie będzie zależało od postawy Magnusa Zetterstroema. O tego zawodnika nie boi się w żadnym stopniu trener Stanisław Chomski. A co sam kapitan Lotosu Wybrzeże sądzi o torze swoich pierwszych rywali w sezonie? - Startowałem w Gnieźnie przed laty, ale nie wiem na ile to się przełoży na moją postawę. Start ma dobrą drużynę i na pewno będzie nam bardzo ciężko. To oni będą faworytami, a my postaramy się urwać sporo punktów. Kto wie? Może nawet uda się pokusić o zwycięstwo? Jedziemy powalczyć. Nie narzekamy na brak treningów przed sezonem, więc istnieje możliwość, że będziemy bardziej rozjeżdżeni od naszych rywali, co w pierwszej kolejce będzie miało spore znaczenie - powiedział sympatyczny zawodnik rodem ze Szwecji.

O gnieźnieńskim owalu wypowiedział się też Dawid Stachyra. - Tor w Gnieźnie jest specyficzny, wielu zawodnikom ciężko tam się jeździ. Wystarczy wspomnieć wyczyny Startu w zeszłym roku, kiedy jako jedyni obok Daugavpils pokonali Unię Tarnów. Tor gnieźnieński jest bardzo twardy i sprawia dużo kłopotów, ale warunki będą równe dla wszystkich. Cieszę się, że do Gniezna jedziemy na początku sezonu - zima dopiero puściła, więc może ten tor będzie ciut przyczepniejszy - zauważył Davidoff, który będzie jednym z dwóch polskich seniorów w składzie na mecz w pierwszej stolicy Polski. Jak przygotowania do pierwszego meczu ocenia ten drugi - Paweł Hlib? - Wszystko idzie pod kątem całego sezonu. Co tu mówić o Gnieźnie? Każdy wie po co jedzie, każdy chce wygrywać biegi i mecze tym bardziej. Nie oddamy łatwo zwycięstwa i będziemy walczyć do końca. Jest fajna drużyna i atmosfera powinna być naszą siłą. Nie będziemy nic sobie wkładać w szprychy czy życzyć defektów. Na gnieźnieńskim torze na szczęście da się jeździć po zewnętrznej części toru, jakby "dmuchańców" nie było, chodziłbym jeszcze szerzej. Lubię, jak płot faluje - powiedział w swoim stylu wychowanek Stali Gorzów.

Na temat meczu wyjazdowego w Gnieźnie wypowiedział się też ostrożny w swoich rokowaniach trener Lotosu Wybrzeże, Stanisław Chomski. - Przyjedziemy, oszacujemy i będziemy walczyć. Każdy w tej bardzo wyrównanej lidze będzie zdecydowanym faworytem, jeśli chodzi o własny tor. Będę się cieszył z każdego punktu na wyjeździe - zauważył Chomski. - Nie patrzę na wyniki sparingów, bo przeżywałem w swojej karierze taką sytuację, w której wygrywaliśmy wszystkie sparingi w cuglach, zaczęła się liga i okazało się, że ci co byli teoretycznie słabi wcale tacy nie byli. Do końca nie wiemy kto pojedzie na jakim sprzęcie, jakie wkłada zaangażowanie. Trzeba brać na to poprawkę - dodał trener.

Jak wyglądały przygotowania gdańskiego zespołu według nowego szkoleniowca Wybrzeża? - Na tle innych zespołów nie wygląda to źle. Jeździmy z silnymi zespołami. Niektórzy pytali po co, czy zawodnicy się nie wystraszą? Jak dostawać lekcję, to od mistrzów, a nie dobierać sobie sparingpartnerów do bicia. Brakuje nam jeszcze stabilizacji, trochę sprzętu. Większość zawodników ma już takie motory, z których są zadowoleni, ale każdy może tak powiedzieć. Przez pierwsze miesiące nie będę miał wszystkich zawodników do dyspozycji, ale mamy inne warianty - z Kusem, z Kronerem. Nie mówmy, że ktoś ma pewne miejsce w składzie, a gdy go nie ma, to jest osłabienie. Są - odpukać - kontuzje, różne sytuacje życiowe, ale trzeba sobie radzić - ocenił Stanisław Chomski.

Jednym z tych, którzy czekają na sprzęt jest Renat Gafurov - Jeszcze czekam. Czy zdążę ze sprzętem na inaugurację sezonu? Wszystko zależy od człowieka, od którego zamawiam sprzęt. Wiadomo, że na najlepszy sprzęt jest kolejka i nie ma tak, że daje się pieniądze i od razu ma się motory. Trzeba poczekać - przyznał szczery jak zawsze Rosjanin.

Zespół Wybrzeża w trakcie pomeczowej narady

Na wszystkich stałych bywalcach gdańskiego parku maszyn, spore wrażenie sprawiło podejście do pracy trenera Chomskiego. Podczas sparingów wszędzie było go pełno. Dużo rozmawiał z wszystkimi swoimi zawodnikami, tłumaczył im co robią źle i mobilizował. - Trzeba zawsze mobilizować zespół, trzeba jednak uważać, aby nie przesadzić - zauważył szkoleniowiec. - Fajnie, że w klubie nie ma ogromnego ciśnienia i presji, kiedy rozliczani jesteśmy za poszczególne wyścigi czy sparingi. Chcemy ten kredyt zaufania spłacić. Chcemy być w czwórce. Z jakim dorobkiem? Nie wiem. Jeżeli coś się posypie, to możemy być na drugim biegunie, mamy przykład Ostrowa. Cele trzeba wyznaczać jednak wysokie. Budujmy atmosferę, stwarzajmy motywację, organizacyjnie bądźmy przygotowani i będzie to miało pozytywny wpływ na wszystkich. Gdy uda nam się być w czwórce, to później już wszystko może być możliwe - dodał Chomski, w którego drużynie już wkrótce będzie można zobaczyć jazdę parą. - Zobaczymy, kiedy będą efekty - z czasem na pewno przyjdą. Na sparingach było trochę prób, ale emocje biorą górę. Na tym etapie poziom sportowy nie jest ten. W kilku biegach sparingu z Unibaxem moi zawodnicy pokazali, że można. Potrafią się zrozumieć, bo to zawodnicy rutynowani, a młodzi się od nich uczą. Od tego są treningi i od tego one służą - odpowiedział Stanisław Chomski.

Znanych jest sześć nazwisk zawodników Wybrzeża, którzy pojadą w Gnieźnie. Są to seniorzy - Paweł Hlib, Dawid Stachyra, Magnus Zetterstroem, Renat Gafurov i Thomas Hjelm Jonasson oraz czeski junior - Matej Kus. O ostatnie miejsce będą walczyć Mateusz Lampkowski i Damian Sperz. - Czy pojadę? Trzeba spytać trenera. Nie patrzę na to, czy Damian jedzie lepiej, tylko robię swoje, podobnie jak on. Nie ma chorej rywalizacji, każdy jedzie tak, jak potrafi - mówił po ostatnim przed ligą sparingu w Gdańsku Mateusz Lampkowski. - Pozostały zawody, po których będzie można postawić na konkretnego młodzieżowca. Czy pojedzie Damian Sperz czy Mateusz Lampkowski, to nie robi większej różnicy. Obaj są na podobnym poziomie. Trzeba pamiętać, że polski junior musi odjechać trzy wyścigi. To jest ważne, podobnie jak to że musi wystartować pod numerem 6 i 14. Kusa będzie trzeba trzymać na uwięzi. Taki jest regulamin i trzeba się dostosować - opisał sytuację z polskimi juniorami trener Lotosu Wybrzeże Gdańsk.

Źródło artykułu: