Unia Leszno jako organizator imprez międzynarodowych jest bardzo chwalona przez władze światowego żużla...
Sławomir Kryjom: - Udowodniliśmy nie raz, że potrafimy doskonale przygotować tor mimo trudnych warunków. Tak bywało nie tylko w przypadku imprez międzynarodowych, ale także przy okazji zmagań ligowych. Pracowaliśmy na dobrą opinię przez kilka lat. Jest nam bardzo miło, kiedy przedstawiciele światowych władz speedwaya głośno chwalą nas za organizację imprez. To jest dla nas z całą pewnością powód do satysfakcji.
Czy zaufanie jakim jesteście obdarzani przekłada się na większą swobodę w przygotowaniu nawierzchni do zawodów?
- Myślę, że gdy poinformujemy ich jakie prace chcemy wykonać na torze zaufają nam i nie będzie z tym większych problemów. Kiedy przedstawiciele światowych władz widzą, że to co robimy jest zgodne z wcześniejszymi deklaracjami wówczas nie robią trudności. Naszym wspólnym celem jest stworzenie warunków, które pozwolą na pasjonującą rywalizację.
W jaki sposób będzie przygotowany tor na sobotnie Grand Prix Europy?
- Nie mogę w tej chwili tego zdradzić. Zapewniam jednak, że nie będzie pułapek. Tor ma być równy na całej długości i szerokości. Zależy nam na tym, żeby sprzyjał walce przez cztery okrążenia. Chciałbym, żeby kibice obejrzeli fascynujące widowisko.
Dotychczas odbyły się w Lesznie dwie rundy z cyklu Grand Prix. Ubiegłoroczny turniej był pasjonujący pod względem sportowym, ale oglądało go "zaledwie" 15 tysięcy widzów. W 2008 roku na stadion wypełnił się do ostatniego miejsca, ale widowisko nie należało do najciekawszych. Czego należy spodziewać się po sobotnich zawodach w obu tych aspektach?
- Życzyłbym sobie, żebyśmy połączyli te dwa turnieje. Mam na myśli frekwencję z 2008 roku i widowisko z 2009. Tor, który przygotowujemy ma zagwarantować ciekawą rywalizację. Będzie na nim wiele ścieżek i jednocześnie będzie bardzo szybki. Spodziewam się, że wpływ na zwycięstwo w Grand Prix Europy będzie miała technika jazdy oraz odpowiednie podejście mentalne.
Tegoroczny cykl Grand Prix zapowiada się o wiele ciekawiej niż w ubiegłoroczny. Pojawiło się przecież kilku młodych i utalentowanych zawodników...
- Mamy w cyklu czterech nowych zawodników( Magnus Zetterstroem, Chris Holder, Jarosław Hampel i Tai Woffinden). Dzięki nim na pewno należy spodziewać się powiewu świeżości. Nowe twarze powinny uatrakcyjnić rywalizację w Grand Prix. Myślę, że to dobrze dla całej dyscypliny. Nie da się bowiem ukryć, że w poprzednich latach mieliśmy do czynienia z pewną stagnacją w cyklu. Wierzę, że sporo namiesza w czołówce Jarosław Hampel, który jest świetnie przygotowany do tego sezonu. W żadnym wypadku nie przekreślałbym też szans Magnusa Zetterstroema, który już niejednokrotnie udowadniał, że należy się z nim liczyć. Przypominam również, że ten zawodnik nie dostał dzikiej karty, tylko wywalczył awans na torze. Podczas finału Grand Prix Challenge Magnus był poza zasięgiem rywali. Awans do światowej elity to dla tego zawodnika spełnienie marzeń i wiem, że jest zdeterminowany, żeby wykorzystać swoją szansę. Zetterstroem na pewno nie będzie "chłopcem do bicia".
Spodziewa się pan, że "stara gwardia" w osobach Tomasza Golloba, Grega Hancocka czy Jasona Crumpa wytrzyma napór "młodych wilków"?
- Sądzę, że tak, ale w tym roku stawka wydaje się być bardzo wyrównana. Uważam, że każdy z piętnastu stałych uczestników cyklu ma szansę na ostateczny triumf.
Po tragedii smoleńskiej zostały odwołane imprezy żużlowe w Polsce. Nie obawia się pan, że ta przymusowa przerwa może mieć wpływ na przebieg sobotniej rywalizacji?
- Zawodnicy dbają o to, żeby utrzymać kontakt z motocyklami. Wypadły nam dwie kolejki ligowe w Polsce. Wielu żużlowców miało jednak okazję ścigać się w Anglii. Na pewno sytuacja w której znaleźli się po katastrofie smoleńskiej utrudniła im przygotowania do Grand Prix Europy. Myślę jednak, że to są tak doświadczeni zawodnicy, że poradzą sobie z trudnościami. Spójrzmy choćby na Tomasza Golloba. Ten żużlowiec niewiele startował w spotkaniach sparingowych a mimo to w meczu z Unią Leszno zaprezentował efektowną i skuteczną jazdę.
Czy odwołanie ligowej inauguracji w Lesznie przełożyło się na lepszą sprzedaż biletów na sobotnie Grand Prix Europy?
- Szczerze mówiąc będziemy wiedzieli jaka jest sytuacja, kiedy dostaniemy raporty z kas w piątek i sobotę. Mamy już za sobą główny etap sprzedawania biletów za pomocą Internetu. Myślę, że zarówno leszczyńscy kibice jak i ci z innych miast są spragnieni żużla po zimowej przerwie. Ostatnia impreza ligowa na naszym stadionie odbyła się w połowie sierpnia ubiegłego roku. Wyjątkowo długo czekają więc leszczyńscy kibice na wielki żużel. Nie wiem czy kiedykolwiek od początku zaistnienia klubu przerwa między meczami ligowymi była tak wielka.
Gościem na inauguracji sezonu ligowego w Lesznie będzie teoretycznie najsłabsza ekipa w Ekstralidze - Włókniarz Częstochowa. Czy pańskim zdaniem mecz z mniej renomowaną drużyną przyciągnie na stadion tak wielką grupę kibiców jaka towarzyszy spotkaniom z faworytami rozgrywek?
- Mecze inauguracyjne zawsze cieszyły się ogromnym zainteresowaniem widzów i specyficzną atmosferą. Spodziewam się, że tak będzie podczas pojedynku z drużyną z Częstochowy.