- Jestem dość mocno poobijany. Najgorzej jest z prawym kolanem, które boli najbardziej. Po badaniach wiadomo, że więzadła są całe. Na szczęście jest to prawa noga, którą trzymam na haku, więc nie będzie ona podczas jazdy przeszkadzać w takim stopniu, jak mogła by przeszkadzać lewa noga. Jestem już po pierwszych wizytach w Centrum diagnostyczno – rehabilitacyjnym „Synapsa”, gdzie poddaję się zabiegom dwa razy dziennie. Mam nadzieję, że przyniesie to szybki i pożądany skutek i będę w pełni gotowy już na najbliższy mecz ligowy - powiedział Adrian Miedziński na łamach swojej strony internetowej.
Odpadnięcie Miedzińskiego już na tym etapie eliminacji do Grand Prix jest sporym zaskoczeniem. Nie da się jednak ukryć, iż inaczej sprawa mogła się potoczyć, gdyby nie fatalnie przygotowany tor. - Niestety na tę chwilę jestem poza Grand Prix. Wielka szkoda bo zawsze udawało się przez te wszystkie eliminacje przebrnąć, a teraz się nie powiodło z racji fatalnego toru. Nie da się bowiem ukryć, że nawierzchnia była bardzo źle przygotowana i nie rozumiem, jak można było takie zawody można rozgrywać na tym torze. Bardziej trzeba było się skupić na walce z nawierzchnią niż z przeciwnikami, a to chyba nie o to chodzi w tym sporcie. Na lubelski tor dosypano niedawno nowej nawierzchni i jak widać nie związała się ona jeszcze tak, jak powinna. Zabrakło chyba doświadczenia w przygotowaniu toru na takie imprezy. Mam nadzieję, że to co się wczoraj działo da niektórym do myślenia - zakończył "Miedziak".