Michał Gałęzewski: Przegraliście różnicą dwunastu punktów, ale patrząc na przebieg meczu to chyba nie jest najgorszy wynik...
Dariusz Śledź: Najlepszy też nie jest (śmiech). Nie ma co ukrywać, że liczyliśmy na zwycięstwo, ale zdawaliśmy sobie równocześnie sprawę, że będzie trudny mecz, bo Wybrzeże to trudny przeciwnik, trudny tor. Taki jest sport i ktoś musiał wygrać.
Gdańscy zawodnicy jakoś pana zaskoczyli? Wielu z nich jeździ dużo lepiej, niż w ostatnich latach.
- Generalnie oni u siebie na torze zawsze są mocni, więc wielkiego zaskoczenia nie było. Cóż mogę powiedzieć... Trzeba pogratulować zwycięzcom i czekać na rewanż.
Musiał pan robić sporo roszad w składzie. Chyba szczególnie zawiódł Maciej Kuciapa...
- Tak, to prawda. Być może gdyby Maciek miał więcej okazji do startów, to by się dopasował, ale nie mogliśmy czekać, bo trzeba było jakoś ratować wynik. Takie zmiany musiały być. Ze swojej strony żałuję że Maciek nie miał szans pokazać się z lepszej strony, ale tak to już jest. Wbrew pozorom mecz nie jest długi.
Patrząc na punktację zawodników, Gdańsk wygrał juniorami. Wasi młodzieżowcy zdobyli wspólnie... jeden punkt.
- Rzeczywiście, jak widać gdańscy juniorzy czują się znakomicie na tym torze i zrobili ważne punkty. Trzeba zapomnieć o tym meczu, czekać na kolejny i walczymy dalej o awans.
Był pan bardzo blisko ataku Zetterstroema na Lee Richardsonie. Jak by pan ocenił tą sytuację?
- Moja ocena jest zupełnie odmienna od oceny sędziego. Ameryki nie odkryję, powinien być wykluczony Magnus. O ile jego atak na Okoniewskiego był czysty, to Lee Richardsona już ściął. Decyzja powinna być odmienna, ale to sędzia podejmuje decyzje i musimy z tym żyć.
Dawid Lampart w programie w rubryce, gdzie powinno się wpisywać punkty miał więcej liter, niż liczb...
- Nie jest to jego tor. Nie zaliczył najlepszego występu, ale to młody zawodnik i pewne rzeczy musimy mu wybaczać. To dobry, ambitny junior. W sobotę jeździł w Anglii i też miało to wpływ na jego zmęczenie, bo to młody organizm, który musi się zaadoptować do tego trybu.
Chyba będziecie go musieli wysłać do trenera Chomskiego na serię treningów przed finałem Indywidualnych Mistrzostw Świata Juniorów...
- Chyba tak. Dobrze byłoby, gdyby sobie potrenował na tym torze.
Pański zespół jest faworytem rozgrywek i nie zdobycie nawet 40 punktów chluby nie przynosi. Dlaczego szło wam tak ciężko?
- Gdybyśmy wiedzieli, to byśmy to zmienili i próbowali wygrać to spotkanie. Liga to jest liga. Często się zdarza, że dobrzy zawodnicy w naszej lidze zaliczają wpadki. Taki jest ten sport.
W kolejnym meczu odkujecie się za porażkę?
- Będziemy jeździli na maksa w każdym meczu, czy u siebie, czy na wyjeździe i będziemy się starali wygrywać wszystkie spotkania. Po to się jeździ na mecze, tym razem się nie udało, ale trudno - gratulujemy gospodarzom i jedziemy na kolejne spotkanie.