- Widać było, że dobrze nam się jechało na ostrowskim torze. Ja z ustawieniami motocykla pomyliłem się w pierwszym i trzecim starcie. Po pierwszym swoim wyścigu poszedłem w złą stronę z przełożeniami. Na ostatni bieg rozgryzłem już na szczęście ten tor i było dobrze. W Pile jeździmy na czarnej nawierzchni, więc trudno od razu przestawić się na granitowy tor. U nas jeździ się trochę inaczej, ale na szczęście daliśmy radę przygotować sprzęt na innych tor. Siłą naszej drużyny jest wyrównany skład. Każdy zawodnik punktuje. Nie ma słabych punktów. Pomagamy sobie zarówno na torze jak i w parkingu. Chyba ta rodzinna atmosfera jest kluczem do zwycięstw - ocenił szczęśliwy po meczu Piotr Świst.
Pilanie są jak na razie jedną z rewelacji drugoligowych rozgrywek. Gdyby w Rawiczu pojechali w pełnym składzie, mieliby pewnie komplet punktów i pozycję lidera tabeli. - Sprawiamy niespodziankę, tym wszystkim, którzy spisywali nas na straty. My się nie łatwo nie poddamy. Jesteśmy sportowcami i dajemy z siebie wszystko. Mam nadzieję, że w dalszej części sezonu będzie tak samo dobrze i będziemy się nadal ścigać najlepiej jak potrafimy. Najważniejsze, że cały zespół punktuje - podkreśla Świst.
Niedzielne derby Wielkopolski były także pojedynkiem szwagrów Piotra Śwista i Mariusza Staszewskiego. Kapitan Speedway Polonii Piła nie widział w tym nic nadzwyczajnego. - Absolutnie nie traktuję szczególnie pojedynków ze szwagrem, Mariuszem Staszewskim. Każdego zawodnika traktuję tak samo. Z każdym chcę wygrać, a jak się nie uda w jednym wyścigu, to robię wszystko, by pokonać go w następnym. Tak się stało akurat w wyścigu z Mariuszem, kiedy to startowałem z czwartego toru. Dobrałem zbyt wysokie przełożenie i jechałem nawet czwarty. Po skutecznym ataku przyjechałem do mety trzeci. W ostatnim wyścigu zrewanżowałem się. Wiedziałem już jak ustawić motocykl. Wygraliśmy bieg i w konsekwencji cały mecz - zakończył jeden z jego bohaterów.