Jan Krzystyniak: Jesteśmy w stanie wygrywać nawet na wyjazdach

Przed sezonem jako głównego faworyta do spadku z CMSE jednym tchem wymieniano Włókniarz Częstochowa. Zespół ten w opinii wielu fachowców miał sromotnie przegrywać mecz za meczem. Tymczasem nie dość, że Lwy mają już na swoim koncie dwa ligowe punkty, to wbrew pozorom były o krok od sprawienia wielkiej sensacji w Gorzowie.

Spotkanie Caelum Stali Gorzów z Włókniarzem Częstochowa miało być spacerkiem dla gospodarzy. Niektórzy wypowiadali się nawet śmielej, twierdząc, iż to nie będzie mecz ligowy najsilniejszej ligi żużlowej świata, ale raptem trening punktowany przed arcyważnymi dla gorzowian Derbami Ziemi Lubuskiej. Tymczasem po jedenastu biegach kibice przecierali oczy ze zdumienia, gdyż przewaga Stali wynosiła jedynie 6 punktów. - Po przyjeździe na stadion miałem nadzieję, że jesteśmy w stanie ten mecz wygrać. Spotkanie układało się dla nas naprawdę dobrze i w pewnym momencie uwierzyłem w zwycięstwo. Przestałem myśleć o wywiezieniu z Gorzowa korzystnego wyniku, czyli jak najniższej porażki, ale po cichu liczyłem na wygraną. Momentem przełomowym w tym meczu był jednak bieg dwunasty, w którym został wykluczony Holta. To był taki punkt zwrotny tego spotkania. Przegraliśmy ten bieg podwójnie i rywal uciekł nam na dziesięć punktów i tej przewagi nie byliśmy już w stanie odrobić - powiedział trener częstochowskiego Włókniarza, Jan Krzystyniak.

W ekipie biało-zielonych wyśmienicie pojechali Jonas Davidsson (11) oraz Rune Holta (11). Nieco gorzej Peter Karlsson (8) i Lewis Bridger (6). Częstochowianom na pewno zabrakło chociaż jeszcze jednego, solidnie punktującego zawodnika. Po raz kolejny na całej linii zawiódł Sławomir Drabik, a niczym szczególnym nie zasłynął debiutujący w barwach Włókniarza Krzysztof Słaboń. Dość napisać, że obaj wywalczyli razem zaledwie dwa punkty. Wydaje się zatem, że Jan Krzystyniak ma spory ból głowy, jeśli chodzi o wybór polskiego seniora na kolejny mecz ligowy. - Taki mamy regulamin, że w składzie musi znaleźć się trzech Polaków. Przyznam, że niektórzy dziennikarze sugerowali nam nawet, abyśmy może pokusili się o zakontraktowanie któregoś z obcokrajowców. Ja się tylko pytam po co? Uważam, że ci zawodnicy, którzy są w kadrze Włókniarza to są dobrzy żużlowcy, a będą jeszcze lepsi, jeżeli oczywiście będą dużo jeździć. W polskiej Ekstralidze nie ma bowiem wyniku bez dużej ilości jazdy. Jeśli chodzi natomiast o naszych polskich żużlowców, to faktycznie jest problem. Brakuje nam ich punktów. Podam taki przykład. W Lesznie przed sezonem mówiono, że jeśli Baliński będzie punktował to Unia będzie wygrywać. Tak samo jest w przypadku Włókniarza. Jeżeli Słaboń bądź Drabik zaczną zdobywać w granicach 5-6 punktów to nam o wygrane też będzie łatwiej. Proszę spojrzeć, gdyby Drabik i Słaboń zdobyli chociaż po cztery "oczka" to z Gorzowa wywieźlibyśmy zwycięstwo - przyznał szkoleniowiec ekipy spod Jasnej Góry.

Niebawem, bo w czwartek, 13. maja, na torze w Częstochowie odbędzie się egzamin na licencję żużlową. Do tego egzaminu przystąpi m. in. Rafał Szombierski. Co o tym zawodniku sądzi trener Włókniarza? Czy ma on jakiekolwiek szanse na starty w częstochowskim zespole w konfrontacji ligowej? - Ja nigdy nie oceniam zawodnika tylko i wyłącznie pod kątem treningów. Najlepszy wyznacznik formy to spotkanie z przeciwnikiem na torze, a szczególnie to występ w polskiej ekstraklasie. Rafał wziął udział w naszych sparingach w Ostrowie, Rybniku, czy Opolu i jeśli chce skutecznie rywalizować w Ekstralidze to musi wygrywać z zawodnikami z niższych klas rozgrywkowych. Wręcz doskonale radzili sobie w nich Drabik czy Słaboń, a jak jeżdżą w lidze wszyscy widzą. Przed Szombierskim jeszcze dużo pracy. Na pewno jeśli zda licencję, będzie już pełnoprawnym zawodnikiem Włókniarza Częstochowa to będzie miał takie same szanse na występ w meczu ligowym jak pozostali żużlowcy. Rafał musi tylko udowodnić, że zasługuje na start w spotkaniu ligowym, ponieważ nie trafi do składu tylko po to, aby się w nim znaleźć. Na pewno jest jednak brany pod uwagę przy budowaniu meczowego zestawienia - skomentował Krzystyniak.

Słabszym ogniwem niż się spodziewano w talii Jana Krzystyniaka jest Tai Woffinden. Po nie najlepszych występach postanowiono, że dostanie on troszkę więcej czasu na odpoczynek i odstawiono go od składu w pojedynku na stadionie im. Edwarda Jancarza. Przeciwko Unibaxowi Toruń w najbliższą niedzielę Woffindena już jednak ujrzymy. - Tai pojedzie już przeciwko Unibaxowi Toruń. Jego sprzęt jest już naprawiony, naniesiono poprawki. Myślę, że gorzej już być nie może w przypadku tego zawodnika. Porównując jego występy z rokiem ubiegłym to jest to przepaść. Gdyby Tai prezentował przynajmniej 80 proc. tego co w poprzednim sezonie to byłaby wygrana w Gorzowie, a w Lesznie rozmiary porażki byłyby zdecydowanie niższe. Podkreślę raz jeszcze. Brakuje nam jeszcze jednego dobrze punktującego zawodnika. Jeżeli obudzi się Tai i któryś z Polaków to jesteśmy w stanie wygrywać nawet na wyjazdach - zakończył Jan Krzystyniak.

Ponadto, trener Włókniarza poinformował, iż nie planuje zastosować jakiegoś szczególnego cyklu przygotowawczego do pojedynku z wicemistrzem Polski, Unibaxem Toruń. Zawodnicy Włókniarza zjawią się w piątek po południu na treningu, po którym zapadną ostateczne decyzje co do meczowej siódemki "Lwów". - Na pewno będą wszyscy Polscy żużlowcy brani przeze mnie pod uwagę do ligowego składu - zakomunikował Krzystyniak.