Krzystyniak o Woffindenie: Utrata bliskiej osoby to ogromny cios

Zdjęcie okładkowe artykułu: Na zdjęciu: Jan Krzystyniak
Na zdjęciu: Jan Krzystyniak
zdjęcie autora artykułu

Kapitalny sezon 2009 w wykonaniu Taia Woffindena sprawił, że o tym zawodniku zaczęto mówić w samych superlatywach. Upatrywano w nim nawet następcę Marka Lorama, ostatniego Indywidualnego Mistrza Świata z Wysp Brytyjskich. Obecny rok dla Taia nie jest jednak usłany różami. Dodatkowo rozpoczął się on najgorzej jak tylko mógł.

Na początku bieżącego roku Tai Woffinden stracił najbliższą sobie osobę, swojego ojca, niegdyś również uprawiającego czynnie żużel, Roba Woffindena. To właśnie ojciec Taia prowadził bez zarzutów jego karierę, która powoli, systematycznie rozkwitała. Po jego śmierci nie można oprzeć się wrażeniu, że Tai nie do końca sobie z tym faktem poradził. Podobnego zdania jest trener polskiej drużyny Woffindena, Włókniarza Częstochowa, Jan Krzystyniak. - Znam podobne przypadki, kiedy to młodzi zawodnicy w pewnym momencie wygrywali z gwiazdami światowego formatu, a później ich kariery rozmieniały się na drobne. Nie twierdzę, że tak będzie w przypadku Taia. Należy jednak pamiętać, że ten młody chłopak niedawno stracił ojca, który tak naprawdę był mózgiem jego zespołu. Na myśl nasuwają mi się chociażby tacy zawodnicy jak Rafał Okoniewski czy Waldemar Walczak. Ten drugi za czasów, gdy startował w Pile często jeździł w parze z Hansem Nielsenem i naprawdę ta para była nie do ugryzienia dla rywali, nawet tych ze światowej półki. Po śmierci Edwarda Walczaka, ojca Waldka, kariera tego zawodnika zamiast rozkwitać zaczęła gasnąć. Chłopak nie mógł sobie sam ze wszystkim poradzić, jego wyniki stawały się coraz słabsze - wspomina Krzystyniak.

- Utrata bliskiej osoby, szczególnie takiej, która jest pierwszą osobą, do której można zgłosić się po radę, która wspiera i udziela ogromnej pomocy, to bardzo wielkie przeżycie oraz ogromny cios. Podejrzewam, że podobnie jest w przypadku Woffindena. Jego ojciec planował wszystko. Począwszy od logistyki po nawet godzinę, o której Tai powinien iść spać. Ojciec myślał za tego chłopca, był jego mentorem. Teraz więcej obowiązków spadło na Taia i widać, że nie do końca sobie z tym radzi. Natłok startów, on przecież jeździ w trzech najsilniejszych ligach, do tego jeszcze Grand Prix, trzeba poukładać to wszystko, a naprawdę jest to niełatwa sztuka. Myślę, że podczas jazdy w Polsce Tai planuje już lot do Anglii, aby na następny dzień jechać w tamtejszej lidze. Mam jednak nadzieję, że Woffinden pokona ten kryzys i powróci do swojej świetnej dyspozycji - dodał szkoleniowiec biało-zielonych.

Po meczu w Lesznie, kiedy to Włókniarz poległ 60:30, a Woffinden wywalczył jedynie dwa oczka, prezes Włókniarza, Marian Maślanka, oznajmił, iż postara się przeprowadzić poważną rozmowę z Taiem i jeśli będzie to konieczne, pomóc mu w wydostaniu się z dołka, w jakim niewątpliwie Woffinden się znajduje.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)