Tai Woffinden: Przyczyna moich słabych występów tkwi we mnie

Początku sezonu 2010 Tai Woffinden nie może zaliczyć do udanych. Zawodnik częstochowskiego Włókniarza wciąż nie może odnaleźć formy z sezonu 2009 kiedy to był jednym z jaśniejszych punktów swojej drużyny, a jego dyspozycja została dostrzeżona przez organizatorów cyklu Grand Prix.

Przed sezonem pojawiło się wiele plotek mówiących o tym, że Anglik zamiast przygotowywać się do startów czas spędza na imprezach. Jego ostatnie wyniki nie mogą zaprzeczyć tym plotkom. Sam zawodnik inaczej patrzy na tą sytuację. - Nie ma nic dziwnego w tym, że przed sezonem często chodzisz na imprezy. Jednakże kiedy sezon się zaczyna, takiego czegoś już nie ma. Jestem obecnie na dobrym poziomie, ale wiem doskonale, że by być bardzo dobrym żużlowcem muszę jeszcze pracować. To prawda, że poprzedni sezon miałem bardzo udany, nie tylko w polskiej lidze. Zawsze robię wszystko na 110%, zarówno przed sezonem jak i na torze - mówi Woffinden.

W niedzielnym pojedynku Włókniarz Częstochowa pokonał Betard WTS Wrocław 47:43. Goście mogą mówić jednak o pechu gdyż aż trzykrotnie dotykali taśmy. To spotkanie podobnie jak poprzedni mecz rozegrany na torze w Częstochowie dostarczyło kibicom wiele emocji, a zwycięzce meczu fani poznali dopiero po ostatnim wyścigu, przed którym było 44:40 dla "Lwów". - Na pewno dopisało nam szczęście. Rywale trzykrotnie dotknęli taśmę i zostali wykluczeni. Nie ulega wątpliwości, że było ciężko, zresztą jak zawsze w speedway'u. Myślę, że tak powinien wyglądać żużel. Walka i emocje są nieodzowną częścią tego sportu. Czasem zdarza się, że jedna drużyna wygrywa zdecydowanie, a czasem wynik jest zbliżony. - uważa Anglik.

Do tej pory Tai Woffinden w niczym nie przypomina zawodnika, który w zeszłym sezonie zdobywał duże ilości punktów dla swojego zespołu. Ten sezon jest trudny dla Anglika przede wszystkim dlatego, że zmarł jego ojciec, który sprawował piecze nad karierą syna. - Przyczyna moich słabych występów tkwi we mnie. Nie potrafię się przebudzić. Słabe występy notuje nie tylko w Polsce. Nie najlepiej jest także w Szwecji i w Anglii. Potrafię jeździć zdecydowanie lepiej. Zdecydowanie bardzo ciężko podróżuje mi się teraz bez mojego taty. Spędzaliśmy ze sobą bardzo dużo czasu, był moim bardzo dobrym przyjacielem. Kiedy odszedł mój tata, musiałem wszystko poukładać sobie na nowo, co nie było łatwym zadaniem. To wszystko wpłynęło na początek sezonu. To trudny rok dla mnie pod względem mentalnym i psychicznym. Motocykle są dobrze przygotowane, myślę, że nie potrzeba robić większych korekt. Sam muszę się przełamać - dodaje zawodnik Włókniarza.

Przed sezonem Anglik dostał od organizatorów cyklu Grand Prix stałą dziką kartę na starty w cyklu w sezonie 2010. Póki co jego występy nie powalają na kolana, ale sam zawodnik mówi, że z każdego startu wyciąga naukę na przyszłość. - Jestem zadowolony ze swoich występów. Wszystko jest dla mnie nowe i nie ukrywam, że wiele się już nauczyłem podczas tych trzech rund. To mój pierwszy rok w Grand Prix i przede mną jeszcze wiele czasu na starty w nim. Może trochę zbyt wcześnie zagościłem w elicie. W każdych zawodach daje z siebie wszystko i myślę, że krok po kroku wszystko zmierza ku lepszemu. W Lesznie zdobyłem tylko jeden punkt, w Szwecji trzy punkty, a zawody odbywały się w deszczu na trudnej nawierzchni i też wiele się nauczyłem. W Pradze było już lepiej, wygrałem swój pierwszy wyścig. Tak, jak mówię chcę do wszystkiego dochodzić krok po kroku - mówi Woffinden.

Przed meczem kibice częstochowskiego Włókniarza przygotowali dla Taia specjalny transparent o treści, który miał go podnieść na duchu. - Kibice Włókniarza Częstochowa są fantastyczni. Zawsze kiedy jedzie mi się bardzo dobrze, po biegu zawsze podjeżdżam do bandy, aby podziękować za doping. Staram się teraz jak najwięcej jeździć, trenować, a wsparcie jest zawsze bardzo potrzebne i ważne.

W następnej kolejce Speedway Ekstraligi Włókniarz Częstochowa zmierzy się w meczu wyjazdowym z Unibaxem Toruń. Zdecydowanym faworytem tego pojedynku będą właśnie gospodarze. - W Toruniu czeka nas ciężkie spotkanie. Musimy wykrzesać z siebie wszystko i pojechać na maksimum swoich możliwości - kończy 20-latek.

Rozmawiali Łukasz Witczyk i Adrian Heluszka

Źródło artykułu: