Zawodnicy biorą bowiem udział w zawodach towarzyskich, imprezach poza ligowych, meczach w ligach zagranicznych, trenują. To wszystko powoduje, że sprzęt się zużywa, a remonty i nowe części nie są tanie.
Żużlowcy radzą sobie, jak mogą, niektórzy, jak np. Robert Kościecha, jeżdżą po prostu "na krechę". - Na szczęście mam dobry układ z firmami, które rozumieją naszą sytuację i są gotowe poczekać z wystawieniem faktur. Nie jest to jednak komfortowa sytuacja, kiedy wie się, że jest kilkanaście, czy kilkadziesiąt tysięcy do spłacenia. W takim wypadku stawiam na szczerą rozmowę z dostawcami i w jakiś sposób się dogadujemy - wyjaśnił wychowanek Apatora Toruń w rozmowie z Gazetą Wyborczą.
Więcej w Gazecie Wyborczej.