Krzysztof Pecyna (Polonia Piła): Wierzę w siebie i wierzę w nasz klub. Wierzę w tych ludzi, którzy są z nami w Pile. Pozdrawiam ich. Myślę, że dzisiejszy wynik nie jest znacznikiem tego, co będzie później.
Piotr Szymko (trener Polonii Piła): Wiwatowski ma dzisiaj pechowy dzień. Najpierw miał wypadek samochodowy, ledwo dotarł na zawody. W pierwszym biegu poniosły go emocje. Wyprzedził kolegę z drużyny, nie opanował motocykla i brzydko to wyglądało. W debiucie zdarzają się takie rzeczy, trudno. Będzie się leczył i dalej będzie ambitnie startował. Dzisiaj zdobyliśmy tak naprawdę sześć punktów, bo piętnaście dostaliśmy z urzędu. Patryk Dolny fajnie pojechał, starał się. Zdobył trzy punkty. Wiemy w jakich okolicznościach, ale szczęście w sporcie też trzeba mieć. Piotrek Dziatkowiak fajnie zaczął, a dalej już nic nie wyszło. Taka jest sytuacja na tą chwilę i niestety tak to wygląda. Tak jak zawsze mówię, że jadę gdzieś wygrać mecz, tak dzisiaj przyjechaliśmy po prostu odjechać zawody. Czekamy na zmiany w klubie, które będą być może w tym tygodniu. Mam nadzieję, że włączymy się do walki.
Piotr Dziatkowiak (Polonia Piła): Tragedii by nie było, gdyby nie zatarł mi się najlepszy silnik. Pierwszy bieg wygrałem z dość dużą przewagą, potem z silną parą przywiozłem jedynkę. W trzecim moim starcie niestety zatarł się mój najlepszy silnik i musiałem przesiąść się na drugi motor, a on jest zrobiony tylko na sztukę. Klub z Piły ma wobec zawodników zaległości finansowe i jedziemy na tym, co mamy. Trzeba to wszystko jakoś pogodzić. Przyjechaliśmy tutaj wygrać, a nie borykać się z kłopotami sprzętowymi. Dotknięcie taśmy to właśnie problem ze sprzęgłem, który powtórzył się w kolejnym biegu, w którym nie dojechałem do mety.
Dawid Wiwatowski (Polonia Piła): Wszystko jest OK. Ręka jest potłuczona, nie ma żadnych złamań. Za bardzo się podpaliłem, umiejętności jeszcze nie takie dobre. Oby było lepiej, jeśli dostanę jeszcze szansę w tym roku. Czekają mnie około 2-3 tygodnie przerwy i potem wracam na tor.
Mateusz Kowalczyk (Orzeł Łódź): Cały czas wisi nade mną jakieś fatum. W pierwszym biegu rozleciał mi się silnik, w drugim zerwał łańcuszek. W trzecim już był taki motocykl, którego dzisiaj teoretycznie miałem nie brać, ale musiałem na nim jechać. Nie było źle, ale szkoda, że tylko trzy starty. Najważniejsze, że drużyna wygrała. Teraz będę remontował wszystko, skupię się na przygotowaniu do ligi. Muszę wyremontować silniki i je wypróbować, bo na świeżych ciężko jest zrobić jakiś wynik.
Marcin Jędrzejewski (Orzeł Łódź): Nie do końca jestem zadowolony, bo został niedosyt z pierwszego biegu. Wygrałem start i myślałem, że Dziatkowiak to Łukasz Jankowski. Chciałem na niego poczekać, ale niestety stało się tak jak się stało. Ważne, że wygraliśmy, mamy trzy punkty i będziemy dalej walczyć o awans. Od czasu do czasu jadę jeszcze pogadać z psychologiem. Myślę, że to będzie już stały element do końca sezonu. Następny mecz mamy w Ostrowie, a tamtejszy tor mi zawsze odpowiadał. Jest szeroki, długi, coś podobnego do tego w Bydgoszczy. Będzie na pewno trochę przyczepniej niż u nas, ale jedziemy, żeby wygrać.
Michał Łopaczewski (Orzeł Łódź): Ostatni mecz był nieudany tylko dlatego, że silnik stanął na prowadzeniu, a tak wszystko byłoby OK. Dostałem szansę od trenera i wykorzystałem ją. Pojechałem jak najlepiej. Cieszę się z tego i mam nadzieję, że dalej tak będzie. Jestem zadowolony ze swojej postawy. Nieważne gdzie się jeździ. Ważne, żeby dobrze wypaść w każdym meczu.
Łukasz Jankowski (Orzeł Łódź): Nie jestem zadowolony z pierwszego biegu, bo ciężko mi się jechało. Później zmieniłem motor i było dużo lepiej poza dziewiątym biegiem. Na trzecim kółku zamknąłem gaz, bo myślałem, że już są cztery kółka. Następny mecz mamy w Ostrowie, jeździłem tam jeden sezon. W zeszłym roku dobrze tam pojechałem, więc jestem dobrej myśli.