Jestem gotowy znów zastrajkować przeciw "nowym" tłumikom - rozmowa z Ericem Anderssonem, zawodnikiem Kolejarza Rawicz

Kolejarz Rawicz zainkasował dwa punkty do ligowej tabeli po niedzielnym zwycięstwie nad Holdikom Ostrovią Ostrów Wielkopolski. Zyskane w ten sposób "oczka" sprawiają, że rawiczanie wciąż liczą się w walce o fazę finałową. Jakie zdanie na ten i wiele innych tematów ma czołowy jeździec drużyny dowodzonej przez Henryka Jaska? Eric Andersson w rozmowie z naszym portalem porusza między innymi temat "nowych" tłumików.

Jarosław Handke: Jak oceniasz ten mecz?

Eric Andersson: Naprawdę dobry mecz. Miałem trochę problemów, zmagałem się z przeciwnościami, ale ostatecznie wygraliśmy i to jest najważniejsze. Każdy chyba z chęcią ogląda takie mecze i kibice chcą właśnie takie coś widzieć.

Bardzo widoczna była różnica między twym pierwszym i drugim biegiem. Najpierw przyjechałeś do mety pierwszy, kilkanaście minut później jako ostatni. Z czego to wynikało?

- Zawodnik, który jechał w moim drugim biegu z bardziej wewnętrznego pola wywiózł mnie nieco na zewnętrzną, sporo na tym straciłem. Później próbowałem go gonić, ale niewiele to dało. Testowałem podczas tego meczu nowy silnik i uważam, że sprawował się on całkiem dobrze. Jestem więc zadowolony.

Jak po tym zwycięstwie oceniasz wasze szanse na wejście do fazy finałowej?

- Szczerze mówiąc, jeszcze tego nie przeliczyłem. Na pewno damy z siebie wszystko i zobaczymy, jaki to da efekt.

Zmieńmy trochę temat. W kwietniu protestowałeś przeciwko wprowadzeniu "nowych" tłumików, zagroziłeś nawet zaprzestaniem startów w lidze szwedzkiej. Dlaczego zdecydowałeś się na taki krok?

- Jeżeli taka sytuacja powtórzy się w przyszłym roku, to nie będzie to wróżyć niczego dobrego. W takim wypadku podejmę decyzję o tym, że nie będę startował w Szwecji. Największy opór płynie z Polski i mam nadzieję, że uda się zastopować ten pomysł z wprowadzeniem tych tłumików. Już niedługo Drużynowy Puchar Świata, mam nadzieję, że pewne osoby pójdą po rozum do głowy. Jestem gotowy wziąć na siebie odpowiedzialność i ponieść konsekwencje tego, że nie będę jeździł w takim przypadku w Szwecji. To jest bowiem po prostu głupi pomysł. Antonowi Rosenowi nie udało się awansować w sobotę do finału Indywidualnych Mistrzostw Świata Juniorów w dużej mierze przez te tłumiki, które osłabiły jego silnik. Gdybyśmy mieli ścigać się na tych tłumikach także podczas meczu z Ostrowem, kiedy to było bardzo gorąco, to jestem przekonany, że wielu zawodników miałoby problemy z silnikami. Jazda na "nowych" tłumikach jest po prostu niebezpieczna.

Czy próbowałeś jeździć na tych tłumikach?

- Osobiście jeszcze na nich nie jeździłem, ale miałem okazję do oglądania zawodników, którzy na nich jeżdżą. Nie chcę montować takiego tłumiku w moim motocyklu i później mieć zniszczony silnik. Wystarczy spojrzeć na zawody, w których żużlowcy jeżdżą na tych tłumikach, to jest zupełnie inna jazda. Nie można tego porównywać do normalnych zawodów.

Zgodziłeś się na nieotrzymanie pieniędzy za ostatnie biegi meczu z Kolejarzem Opole, w których rywalizowałeś tylko z kolegą parowym. Prezes Cieślak mówi, że jesteś rozsądnym zawodnikiem.

- Tak. Ale zobaczymy, może jeszcze te pieniądze otrzymam, na meczu z Ostrowem było sporo kibiców, kasa klubu miała większe wpływy. Zobaczymy.

Startowałeś w przeszłości w Anglii. Czy nauczyłeś się tam dużo? Wiele osób twierdzi, że Anglia to najlepsza szkoła żużla.

- Angielskie tory są naprawdę fajne. Zdarzają się bardzo krótkie, jak i nieco dłuższe, są one przyczepne, śliskie, twardsze. Można się tam spotkać z każdym rodzajem toru. Najważniejsze jest to, że jest tam sporo meczów. Jeśli wraz z Kolejarzem nie uda mi się awansować do fazy finałowej, to bardzo możliwe, że wrócę do ścigania na Wyspach. Mam na myśli jazdę w Premier League. Zobaczymy, jak sprawy się potoczą.

Jak możesz porównać zarobki w drugiej lidze w Polsce i w szwedzkiej Allsvenskan League?

- Tutaj i tutaj zarabiam praktycznie takie same pieniądze. Nie są to jakieś wielkie kwoty, ale wystarczają mi na inwestycje. Mogę być spokojny zimą i jestem przez to zadowolony.

Bycie żużlowcem oznacza liczne podróże. Czy lubisz spędzać w samochodzie dziesiątki godzin?

- Właściwie dla mnie to nie jest problem. Przynajmniej na razie. W tym sezonie przemierzyliśmy wraz z moim mechanikiem już prawie pięć tysięcy mil. Czasami jest to ciężkie. I na pewno kiedy decydujesz się na jazdę w Anglii, to sprawa ta jest jeszcze poważniejsza. Musisz liczyć się z częstymi lotami samolotem, dojazdami na mecze samochodem. Będąc żużlowcem, musisz się jednak z czymś takim pogodzić.

Opisz proszę swą podróż na zawody do Polski. Wiem, że musisz przeprawić się przez morze promem. Ile zajmuje cała ta eskapada?

- Do Rawicza wyruszyliśmy w piątek i przybyliśmy tutaj w sobotę. Podróż zajęła nam łącznie 25 godzin. W piątkowe popołudnie wyjechaliśmy z domu, w nocy byliśmy na promie, który o 6 rano w sobotę był już w Niemczech. Stamtąd jechaliśmy dalej samochodem. W Rawiczu byliśmy około godziny 19. Droga powrotna będzie krótsza. Musimy zdążyć na nocny prom do Szwecji, który w moim kraju będzie o godzinie 7 rano. Później pozostaje jeszcze dojazd do domu.

Co trzeba zrobić, by poprawić sytuację żużla w Szwecji? Nie ma tam w tej chwili zbyt wielu utalentowanych zawodników...

- Nie wiem, co konkretnie można zrobić. Zmagamy się z pewnymi problemami. Ciężko jest namówić młodych chłopaków do uprawiania tego sportu. Nie wiem jaką metodą, ale jakoś trzeba ten cel osiągnąć. W przeciwnym razie ten sport zacznie umierać.

Czy myślisz, że rozpoczynanie kariery od mini speedwaya jest dobrą metodą na zostanie w przyszłości niezłym żużlowcem?

- Wydaje mi się, że tak. Nabierasz doświadczenia na mniejszych motocyklach, by potem przesiąść się na większe. Problemem jest to, że te małe motorki są strasznie drogie. Każdy chce mieć przynajmniej dwa takie motocykle, a jest to wydatek dużego rzędu. Co ważne, ci chłopcy chcą mieć przeważnie nowe motocykle. Kiedy ja zaczynałem się ścigać, mając sześć - siedem lat, miałem dwa motocykle, ale nie musiałem za nie płacić. Dziś wielu rodziców nie chce się zgodzić na płacenie ogromnych kwot na motocykle. Wolą dać swoje dziecko do szkółki piłkarskiej, gdzie jedynym kosztem jest zakup pary korkotrampków. Właśnie finanse są głównym problemem, jeśli chodzi o młodych zawodników, zaczynających przygodę z tym sportem.

Komentarze (0)