Kołodziej po eliminacji do GP: To jest zabijanie żużla

Janusz Kołodziej po zmianie barw klubowych ewidentnie odżył i przypomniał kibicom, że nie przez przypadek triumfował niegdyś w finale IMP. Jeździec leszczyńskiej Unii jest pewniakiem do składu reprezentacji narodowej i przymierza się także do awansu do cyklu Grand Prix. Kolejny krok ku temu "Koldi" wykonał w sobotę w rosyjskim Togliatti.

W półfinale na rosyjskim obiekcie Janusz Kołodziej wywalczył 12 punktów i został po wyścigu barażowym sklasyfikowany na czwartym, premiującym awansem miejscu. Sympatyczny wychowanek tarnowskiej Unii przyznał, że musiał się sporo napracować, aby osiągnąć ten rezultat. - Były to trudne zawody. Było też troszeczkę problemów z transportem. Ogólnie ze wszystkim. Nie miałem takiego dopasowania do toru. Patrząc na stawkę, na nazwiska, może one są niezbyt mocne, ale Rosjanie jeżdżąc u siebie są bardzo groźni i na tych torach oni umieją jeździć. To są inne tory i inna nawierzchnia. Naprawdę trzeba mieć dobry sprzęt. Odpowiednie ustawienie głowy, sprzętu, wszystkiego - stwierdził Kołodziej.

Janusz odniósł się także do kwestii sprzętowej. W tym turnieju zdecydowano bowiem, że zawodnicy będą startować na tłumikach nowej konstrukcji. Według Kołodzieja, jest to wręcz beznadziejny pomysł. - Generalnie jechałem na kolejnych silnikach, bo te najlepsze dzisiaj przyjechały. Całe zawody, w ogóle nie potrafiłem się przyzwyczaić. Te nowe tłumiki, to jest bardzo zły pomysł. Jest dużo bardziej niebezpiecznie. Motory są słabe, duszą się, zacierają silniki. To nie jest to. To jest zabijanie żużla - oznajmił "Koldi".

Komentarze (0)