Trzeba poznać smak szprycy - komentarze po meczu PSŻ Lechma Poznań - Marma Hadykówka Rzeszów

Kolejną porażkę na własnym torze zanotowali żużlowcy PSŻ-u Lechma Poznań. Tym razem w stolicy Wielkopolski zwycięstwo odniosła drużyna Marmy Hadykówki Rzeszów. Podopieczni Dariusza Śledzia zwyciężyli 53:37.

Dariusz Śledź (trener Marmy Hadykówki Rzeszów): Taka forma moich żużlowców na wyjeździe cieszy szczególnie. Wszyscy żużlowcy punktują na równym poziomie i dzięki temu walczymy tak skutecznie na obcych torach. Co do Ekstraligi, to należy pamiętać, że żużel jest takim sportem, w którym wszystko może się zdarzyć. Przed nami długa droga. Walczymy o awans, ale zachowujemy też spokój. Do wszystkiego podchodzimy z dystansem. To bardzo ważne.

Rafał Okoniewski (Marma Hadykówka Rzeszów): Nie spodziewałem się tak wysokiego zwycięstwa. Myślałem, że drużyna z Poznania postawi nam większy opór. Widowisko było całkiem ciekawe. Na pewno nie brakowało wyścigów z mijankami. Myślę, że mecz mógł być bardziej wyrównany, gdyby nie problemy Adama Skórnickiego. Bez wątpienia ten żużlowiec nie jeździł tego dnia jak zawsze. Po prostu nie był sobą.

Dawid Lampart (Marma Hadykówka Rzeszów): Od początku staraliśmy się prowadzić mecz i to nam się udało. Ja pojechałem w dwóch biegach, potem zakręciło mi się w głowie - chyba przez ten upał, a ja przecież przez trzy tygodnie nie siedziałem na motocyklu. To dało się we znaki. Odpocząłem dwa biegi i w 12. wyścigu wygrałem start, ale silnik był trochę za słaby i zakopałem się w "odsypanym". Siedem punktów w trzech biegach to jednak dobry wynik.

Maciej Kuciapa (Marma Hadykówka Rzeszów): Dla mnie nie był to łatwy mecz, o każdy punkt musiałem ostro walczyć. Trudno powiedzieć, czemu tak się działo - nie wychodziłem dobrze ze startu, a potem na trasie trudno było coś poprawić. Udawało mi się wprawdzie mijać rywali, ale to była walka tylko o jeden punkt. Tor był bardzo fajnie przygotowany.

Mirosław Kowalik (trener PSŻ Lechma Poznań): Rzeszów to silna i wyrównana drużyna. Pojechały nazwiska. A u nas pojechało tylko dwóch żużlowców. Ciężar zdobywania punktów spada na Adama Skórnickiego, ten jednak jest poniekąd usprawiedliwiony. Miał fatalny upadek w Anglii, po którym nie powinien jechać z Lokomotivem. Dodatkowo wczoraj w Rybniku upadł tak niefortunnie, że zdarł sobie skórę na pośladku i złamał palec u ręki.

Norbert Kościuch (PSŻ Lechma Poznań): Chyba jestem trochę wyeksploatowany - w czwartek w Szwecji sześć biegów, wczoraj sześć, dziś sześć, a pogoda dzisiaj była bardzo wymagająca, chociaż oczywiście taka sama dla wszystkich. Silniki jednak tego nie wytrzymują i chyba potrzebują wizyty u majstra. Dzisiaj uratowały nas stare tłumiki, z nowymi mecz wyglądałby chyba tak, że kto jedzie wolniej, to wygra. Bo przynajmniej dojedzie do mety...

Tyron Proctor (PSŻ-u Lechma): - Nie było dobrze. Na pewno nie jestem zadowolony z tego występu. Moje silniki nie były dziś wystarczająco mocne. Podobnie było zresztą dzień wcześniej podczas pojedynku naszej drużyny w Rybniku. W dodatku straciłem wtedy jeszcze jeden z motocykli. Generalnie to dziwne, ponieważ na piątkowym treningu czułem, że jestem szybki. Kompletnie nie wiem, dlaczego to wszystko tak się potoczyło.

Adam Skórnicki (PSŻ Lechma Poznań): Kibicom mogę powiedzieć tylko tyle, że taki jest sport. Niestety, trochę upadków, trochę wypadków losowych i w rezultacie trzeba poznać smak szprycy. Poza tym trochę brakuje sprzętu. Zostałem z jednym motocyklem, który na dodatek nie chciał mnie jeszcze dzisiaj słuchać. Z tego wszystkiego wynika taki wynik.

Komentarze (0)