Wanda do Piły przyjechała w mocno osłabionym składzie, jednak poloniści także musieli radzić sobie bez kilku liderów. Trener Piotr Szymko jest zadowolony, że mimo trudności udało się wygrać i cel został osiągnięty. - Po dwunastym biegu widzieliśmy jaki jest wynik i robiliśmy zmiany. Nawet nie wiedząc jeszcze o kontuzji Piotra Śwista (później okazało się, że Świst jednak nie miał złamań), podjęliśmy decyzję, że nie pojedzie w ostatnim biegu. Nie było bonusa, to nie było sensu na siłę walczyć, bo wiadomo, że chłopacy zarabiają wirtualne pieniądze. Wygrany mecz i o to chodziło. Każdy włożył dużo serca i za to należą im się brawa. Dziękuję im, że przyjeżdżają i startują właśnie dla tej garstki kibiców.
W pilskiej ekipie pierwsze skrzypce grali tzw. zawodnicy drugiej linii, a więc Piotr Dziatkowiak i Piotr Rembas. Szkoleniowiec Polonii spodziewał się, że w końcu ta dwójka będzie punktowała na wysokim poziomie. - Duet Piotrów pojechał wspaniale. U "Dziadka" widać sportową złość, która była w nim od dawna i dzisiaj wszystko zagrało. W pierwszym biegu nie dopasował się na starcie, ale potem było idealnie. Piotrek Rembas też zaliczył wspaniałe zawody.
Tuż przed meczem sędzia zawodów miał sporo zastrzeżeń do stanu nawierzchni. Piotr Szymko potwierdza, że prace, które opóźniły rozpoczęcie meczu były konieczne i zostały dobrze wykonane. Jednak później pech dalej prześladował gospodarzy. - Rzeczywiście przed zawodami przy wyjściach z łuku stało trochę wody i była maź. Należało to usunąć. Do tego zepsuła nam się polewaczka i musieliśmy skorzystać z pomocy straży pożarnej. Ten sprzęt jest wspaniały, ale do gaszenia pożarów. Oczywiście pomogli nam bardzo, ale to nie było specjalistyczne i dobre polanie tego toru. W związku z tym tor był niebezpieczny. Były place wody, co odczuł Aleksiej Charczenko. Wpadł w mokre miejsce, obróciło go i stąd ten upadek.
Trenera Piotra Szymko martwi bardzo niska frekwencja na trybunach. Przy Bydgoskiej zasiadło około tysiąc kibiców i jest to dla działaczy powód do niepokoju. - Widzów było bardzo mało. Cieszę się, że przychodzą, ale liczyłem na więcej. To jest smutne i jestem przerażony. Sądziłem, że Piła to miasto o takich tradycjach żużlowych, że jest tu zapotrzebowanie na nasze mecze, ale ono cały czas maleje. Nie wiem dlaczego tak się dzieje, ale mam nadzieję, że ktoś zauważy naszą pracę i pozwoli nam dojechać godnie do końca sezonu. Dużo firm zadeklarowało pomoc, bo będą za moment ustalały budżety i chcą nas uwzględnić. W przyszłym roku byłoby normalniej i dużo łatwiej. Dzisiaj musimy ten sezon dojechać, a zaległości wobec zawodników są bardzo duże. Oni całym sercem chcą jechać do przodu, ale jest im trudno. W zasadzie nikt już nie liczy, o ile wzrasta zadłużenie wobec nich. W piątek na treningu mówiłem do nich: co robimy? Jedziemy dalej? Wiecie jaka jest sytuacja. Piotrek Świst zaczął jak zwykle: "dawaj, jedziemy do końca ile tylko sił". Wszyscy się zgodzili, ale nie możemy tego wymagać od Simona. Jest to bardzo dobry zawodnik i cenię jego wartość sportową. W zespole był bardzo fajnie przyjęty, ale on traktuje to jako biznes.
Po meczu trener mówił, że kapitan Polonii, Piotr Świst ma prawdopodobnie złamany nadgarstek i obojczyk. Podejrzenie złamania obojczyka było także u Aleksieja Charczenki. Teraz okazuje się, że były to "zaledwie" dotkliwe potłuczenia. - Pierwsze doniesienia mówiły o tym, że Piotr Świst ma złamany nadgarstek i obojczyk. Teraz okazuje się, że jest okropnie poobijany i obyło się bez złamań. Wczoraj po meczu wyglądało to fatalnie i byliśmy przekonani, że kości są połamane. Podobnie Aleksiej Charczenko. Na szczęście w jego przypadku kości też są całe.
Przed pilską Polonią wyjazdowy mecz w Krośnie i na koniec rundy zasadniczej spotkanie u siebie z Kolejarzem Rawicz. Jakie są cele na te spotkania? - Będziemy starali się wygrać pozostałe mecze, ale nie mogę na dzisiaj powiedzieć, z jakimi szansami pojedziemy i jakim składem. To się dopiero okaże.