Kjastas Puodżuks trafił do Gniezna jako nadzieja łotewskiego żużla. Po świetnych występach w barwach klubu z Daugavpils, działacze Startu mieli nadzieję, że w Polsce jego forma dalej będzie szła w górę. W 2007 roku wspólnie z Adrianem Gomólskim miał tworzyć najsilniejszą parę młodzieżowców w I lidze. I o ile 20-letni wówczas Adrian w zupełności spełnił pokładane w nim nadzieje, to transfer Puodżuksa okazał się małym rozczarowaniem. Łotysz sezon zakończył ze średnią biegopunktową - 1,475. Start spadł do II ligi, a bądź co bądź sympatyczny żużlowiec wrócił do Daugavpils.
Sam powrót na Łotwę nie wystarczył, żeby "Kostia" znów czarował miejscową publiczność, jak chociażby w 2006 roku. Puodżuks potrzebował aż dwóch lat, żeby odzyskać dawny blask i skuteczność. W tym sezonie w końcu prezentuje się tak, jak oczekuje od niego kierownictwo klubu i pewnie on sam. Przed meczem ze Startem legitymował się niezłą średnią biegopunktową - 1,980. Szczególnie skuteczny jest na rodzinnym torze w Daugavpils, gdzie rzadko ogląda plecy rywali (śr. 2,429). W pierwszym spotkaniu z gnieźnieńskim zespołem zdobył aż 11 punktów i 2 bonusy.
Można było zatem przypuszczać, że Puodżuks będzie silnym ogniewm Lokomotivu także w Gnieźnie. Tymczasem w trzech występach, Łotysz zdobył zaledwie 1 punkt, na koledze z drużyny - Wiaczesławie Gieruckisie. Chociaż po zawodach nie miał wesołej miny, to jednak nie miał żadnych oporów, żeby odpowiadać na pytania miejscowych dziennikarzy (a w tym roku zdarzało się, że po słabym meczu w Gnieźnie, zawodnicy po prostu odmawiali rozmowy). Podczas dyskusji często się uśmiechał się, z sympatią opowiadał o Gnieźnie. - Zawsze z sympatią wracam do Gniezna, gdyż mam tutaj wielu przyjaciół - mówił. - To piękne miasto, a ludzie są tutaj nadwyraz mili.
Puodżuks (u góry, 3 z lewej) wrócił do Gniezna jako zawodnik Lokomotivu
Wyżej podpisanego szczególnie interesowało, jaka była przyczyna słabszego występu Puodżuksa w Gnieźnie. Tym bardziej, że miejscowy tor nie jest mu obcy, chociaż z racji jego startów tutaj przed trzema laty. - Nie ma porównania pomiędzy przygotowaniem toru w 2007 roku, a obecnie. Przez cały mecz próbowałem odczytać miejscową nawierzchnię, niestety bezskutecznie. Byłem zbyt wolny, żebym mógł coś zdziałać na dystansie. Podobnie było rok temu, kiedy też zdobyłem tutaj tylko 1 punkt. Nie wiem dlaczego tak się dzieje, tym bardziej, że moja forma nie jest zła. Ponadto łotewski żużlowiec pochwalił gnieźnieńską publiczność, która podczas prezentacji przywitała go gromkimi oklaskami.
Jako, że oba zespoły spotkają się ze sobą ponownie już w rundzie finałowej, Puodżuks zapewne otrzyma kolejną szansę na lepszy wynik na torze w Gnieźnie. Jednak wtedy gra będzie toczyła się już o najwyższe cele - awans do Speedway Ekstraligi. Miejsca na błędy już nie będzie.