Zbigniew Czerwiński: Puszczać sprzęgło i wygrywać biegi

W niedzielnym meczu II ligi, przerwanym po 8 wyścigach, Zbigniew Czerwiński zaledwie dwukrotnie miał możliwość wyjazdu na tor. Po zawodach opowiedział portalowi SportoweFakty.pl o perypetiach sprzętowych i miesiącach wyjętych z życiorysu.

W pierwszym swoim starcie w Krakowie Czerwiński bardzo dobrze wyszedł spod taśmy z najbardziej zewnętrznego pola i pewnie sięgnął po 3 punkty. Drugi bieg nie był już tak udany, bowiem na 1. łuku zawodnik z Ostrowa Wlkp. zanotował defekt, co skończyło się dla niego upadkiem. - Start nie był tak dobry jak w pierwszym biegu. Na wejściu w łuk, gdy byłem na drugiej pozycji, urwała się ośka haka, prawa noga poszła w dół, silnik spadł razem z ramą i był upadek- wyjaśnił.

Były jeździec m.in. RKM-u Rybnik i Włókniarza Częstochowa, mimo pechowego zdarzenia, nie omieszkał wspomnieć o poprawie sytuacji sprzętowej. - Doszedłem do porozumienia ze swoimi silnikami. W Lublinie rozleciał się w drobny mak mój najlepszy silnik. W tym miejscu serdeczne podziękowania dla firmy Mercedes-Benz Garcarek, dla panów Jana i Andrzeja za kupienie nowego silnika. Pierwszy bieg wygrałem z bardzo dużą przewagą i nie z byle kim, bo Bartek Szymura robi w Krakowie bardzo sensowne wyniki. A drugi start - taki pech, jak nie silnik, to ośka się urwie. Nie mogłem kontynuować jazdy bez prawej nogi. Jeżeli sprzętowo będzie wszystko w porządku, to stać mnie na to, żeby robić tak, jak w zespole z Ukrainy w 2008 r. - puszczać sprzęgło i wygrywać biegi..

Zbigniew Czerwiński odniósł się do swoich występów przed dwoma laty w zespole Ukrainy Równe, którego był wówczas liderem. Z Ukrainą właśnie wiąże się najbardziej traumatyczne przeżycie w karierze tego zawodnika. 2 października w Równem, już po sezonie ligowym, zaliczył bardzo groźny upadek, po którym trafił do szpitala i przez kilka dni nie mógł samodzielnie oddychać. Na szczęście zdołał wrócić do pełni zdrowia i zapomnieć o tym, co było, a w tym sezonie wznowić regularne starty. - Ja tamtego upadku nie przeżyłem. Nie wyobrażam sobie, co przeżywała moja rodzina, żona i rodzice. Mnie wyleciało siedem miesięcy z życia, z głowy, nie pamiętam żadnych szpitali, ani niczego takiego. Ten temat jest definitywnie zamknięty. Nie poruszam go przed żoną czy bratem, który był wtedy moim mechanikiem - podkreślił "Sałatka".

Komentarze (0)