- Moją pracę w Bydgoszczy uważam za udaną. Miałem drużynę, w której tylko dwóch zawodników dawało pewne gwarancje. Mimo to w pierwszym roku (sezon 2008) wywalczyliśmy awans do Speedway Ekstraligi. W drugim (sezon 2009) zajęliśmy czwarte miejsce, choć wszyscy widzieli w nas kandydata do spadku.
Wcale się nie dziwię, że byliśmy typowani do roli outsidera. Sam rwałem włosy z głowy, te nieliczne, które mi zostały, patrząc na to co czasami wyprawia Jonas Davidsson. Szwed miał niezłe występy, ale te należały do rzadkości. Inni nie byli lepsi. Tomasz Chrzanowski nas oszukał. Dostał pieniądze na przygotowanie sprzętu, ale zamiast kupić coś nowego bawił się w reanimację starych silników. To nie było fair. Antonio Lindbaeck też miał lepsze i gorsze momenty. Nieraz prezes Leszek Tillinger musiał dzwonić albo wysyłać pisma do Tony`ego Rickardssona, żeby ten wpłynął na Antonio. Tony jest kimś w rodzaju mentora Lindbaecka. Czuwa nad jego rozwojem. Czarnoskóry Szwed na pewno ma potencjał. Ambicja czasami wręcz go rozsadza. Po nieudanym biegu potrafi kopać w co tylko popadnie. Jednak on wciąż się uczy i jeszcze wiele opon musi zedrzeć, żeby stać się bardzo dobrym, a przede wszystkim stabilnie jeżdżącym zawodnikiem.
Wymieniając te kilka nazwisk chciałem pokazać, że dziur w składzie miałem sporo. Właściwie mogłem liczyć tylko na dwóch żużlowców: Emila Sajfutdinowa i Andreasa Jonssona. Ten pierwszy startując jako polski młodzieżowiec stwarzał dodatkowe możliwości. Rzucałem go na trudne odcinki, a on przeważnie nie zawodził. Inna sprawa, że wiele razy byłem zawiedziony jego postawą w spotkaniach wyjazdowych. Bo nie wyrabiał normy. Uważałem, że zawodnik walczący o medal mistrzostw świata nie może na obcych torach mieć średniej na poziomie 1,7. To za mało. Wiem, że Tomek Suskiewicz miał do mnie pretensje, gdy podnosiłem ten temat, ale ja zdania nie zmienię. Tym bardziej, że Sajfutdinow jadąc w wyścigu młodzieżowym miał 3 punkty za darmo. W końcu sportowiec tej klasy nie może przegrywać z mniej utalentowanymi rówieśnikami.
Poza wszystkim Emil to fajny chłopak. Ułożony. Zdziwiłem się, gdy podczas Grand Prix Wielkiej Brytanii w Cardiff (2009 rok) rzucił się z pięściami na Scotta Nichollsa. Ten jeden raz zachował się jak rozbójnik. Poza tym panuje nad sobą. Szkoda tylko, że nie zawsze jedzie parą. On jest tak ambitny, że jego interesuje tylko zwycięstwa. Żadne bonusy go nie obchodzą. Chce wygrać każdy bieg. Zespołowo potrafi natomiast jeździć Jonsson. Tak czy inaczej zajęcie czwartej pozycji z dwoma wartościowymi zawodnikami, w tak mocnej lidze jak polska, uważam za ogromny sukces. Majstersztyk. Że się przechwalam? A co mi tam.
Przytoczony fragment pochodzi z autobiografii Zenona Plecha - "W Cieniu Złota".
Książkę w cenie 45zł można będzie już wkrótce kupić m.in. w sieci Empik, księgarniach, podczas meczów żużlowych (w wielu miejscach Zenon Plech będzie ją podpisywał) oraz w sprzedaży wysyłkowej. Zamówić ją można też pod numerem tel. lub e-mail: info@jagart.com.pl