Półfinał GP Challenge przyniósł stratę - rozmowa z Arturem Bielińskim, p.o. prezesa ŻKS-u Holdikom Ostrovia (cz.2)

Pod względem sportowym ŻKS Holdikom Ostrovia jak na beniaminka spisuje sie naprawdę nieźle i wszystko wskazuje na to, że wystartuje w rundzie finałowej II ligi. Działacze ŻKS-u Ostrovia robią także wszystko, by zachować płynność finansową i budować wiarygodność klubu w stosunku do żużlowców. Łatwo jednak nie jest, bo chociażby do niedawnej imprezy, półfinału Grand Prix Challenge trzeba było dołożyć. O tym wszystkim w drugiej części obszernej rozmowy opowiedział nam Artur Bieliński, p.o. prezesa ostrowskiego klubu.

Czy klub przygotowany jest na ewentualny awans, który przecież nie był zakładany w tym sezonie?

- Zawodnicy przygotowują się do rundy finałowej pod względem sprzętowym i tak jak wspomniałem zapowiadają walkę. Chciałbym jednak uciec od wywierania presji na naszych żużlowców czy na zarząd klubu, że trzeba koniecznie jechać w rundzie finałowej o drugie miejsce. Uważam, że nawet kończąc sezon na czwartej pozycji, osiągniemy sukces jak na nasz debiutancki rok. Wracając jednak do sedna sprawy, faktycznie trzeba sobie zadać pytanie, czy w tej chwili Ostrów Wielkopolski, grono sponsorów miejscowego żużla, jest stać na pierwszą ligę. Gdyby pojawiła się szansa udziału w barażach, trzeba na dwa, trzy tygodnie przed ewentualnymi meczami barażowymi spotkać się ze sponsorami i zapytać wprost, czy w przyszłym sezonie byliby w stanie w większym wymiarze wspomóc drużynę. Przy ewentualnym zwycięstwie, nie chcemy powielać błędów chociażby klubu z Miszkolca. Drużyna dostała się do pierwszej ligi, a obecnie nie dosyć, że przegrywa mecz za meczem, to na dodatek drenuje finanse pozostałych klubów, które w tej pierwszej lidze startują.

Nie boi się pan z kolei sytuacji, że jeśli nie będziecie mieli szans na drugie miejsce w rundzie finałowej, frekwencja w meczach o przysłowiową "pietruszkę" może się drastycznie obniżyć?

- Z frekwencją w całej Polsce jest problem. Sezon letni tym bardziej uwidacznia spadającą liczbę kibiców na trybunach. Praktycznie każdy klub w Polsce ma spadek frekwencji rzędu 20-30 procent. W naszym przypadku latem także zanotowaliśmy gorszą frekwencję. Mecz z Orłem Łódź, który wydawał się szlagierem, przyciągnął mnie kibiców niż normalnie. Na tym meczu było niespełna 3 tysiące widzów. My cieszymy się jednak, że nadal jesteśmy liderem w II lidze pod względem frekwencji meczów ligowych. Na stadiony żużlowe przychodzą jednak zazwyczaj kibice średnio i mniej zamożni. W okresie wakacji część z nich wybiera przykładowo w Ostrowie Wielkopolskim wypoczynek na Piaskach Szczygliczce, aniżeli możliwość obejrzenia meczu żużlowego, który w gronie rodzinnym kosztuje około 80-100 złotych. To także trzeba brać pod uwagę szacując wpływy z biletów, które w okresie wakacyjnym są niższe. W swoim budżecie na rundę finałową uwzględniamy tę różnicę.

Wspomniał pan o spadającej frekwencji na lidze, a jak pan podsumuje półfinał Grand Prix Challenge, który na początku lipca odbył się w Ostrowie? Udało się dopiąć budżet tej imprezy, czy klub poniósł na niej starty, bo kibiców było także mniej niż zakładaliście?

- Żeby podać dokładne rozliczenie tej imprezy, potrzebne są nam jeszcze dwie faktury, na które czekamy. Wówczas przedstawimy dokładnie Polskiemu Związkowi Motorowemu oraz wiadomości publicznej za pośrednictwem mediów globalną liczbę podsumowującą te zawody. Nie ukrywałem jednak już tego w dniu imprezy, że spodziewaliśmy się na trybunach dwóch tysięcy kibiców więcej.W tej chwili jest już pewne, że półfinał Grand Prix Challenge okazał się imprezą deficytową dla naszego klubu. Jaki to będzie deficyt, przedstawimy w niedługim czasie.

Przyzna pan, że pewnie w mało którym ośrodku żużlowym w Polsce przyszłoby więcej niż cztery tysiące kibiców na podobną imprezę. W Ostrowie na Stadionie Miejskim zasiadło tylu widzów, a klub poniósł straty. Jest chyba problem z takimi imprezami, których organizacja kosztuje dosyć sporo, a wpływy nie pokrywają kosztów?

- Zgadza się. Jest problem z tego typu imprezami. Wystarczy przypomnieć frekwencję z Zielonej Góry sprzed dwóch lat, gdzie na finale Grand Prix Challenge było bodajże niespełna 2 tysiące widzów. Przykład sprzed kilkunastu dni, kiedy to podczas 1.rundy finału IMŚJ w Gdańsku sprzedano około 1300 biletów. To wszystko obrazuje problem. Kibice w Polsce wybierają trzy rundy Grand Prix, które odbywają się w naszym kraju plus rozgrywki ligowe. Inne imprezy międzynarodowe nie cieszą się tak dużym zainteresowaniem jak to bywało w przeszłości. Organizacja takich zawodów nie będzie przynosiła klubom zysków. Chciałbym od razu powiedzieć o kosztach organizacji takiej imprezy. Część kibiców może moje słowa odebrać w ten sposób, że ŻKS Ostrovia nie chciał tego zysku wypracować, bo musiałby i tak dzielić się nim z byłymi żużlowcami Klubu Motorowego. Same wypłaty dla zawodników wraz z oficjelami na takich zawodach to jest ponad 90 tysięcy złotych. Te sumy pieniędzy trzeba zabezpieczyć i wypłacić w dniu zawodów żużlowcom, sędziemu i innym oficjelom. Żeby chociażby te koszty się zwróciły to przy cenach biletów, które ustaliliśmy na półfinał GP Challenge, na trybunach musiałoby zasiąść ponad 4 tysiące kibiców. Wiadomo, że tych widzów było nieco mniej.

Ilu dokładnie?

- Z wyliczeń, które posiadamy wynika, że na trybunach zasiadło 3820 kibiców.

Spada koniunktura na tego typu imprezy. Trzy lata temu podczas finału IMŚJ na Stadionie Miejskim zasiadło 14 tysięcy widzów...

- Pewnie ciężko będzie w najbliższych latach uzyskać na Stadionie Miejskim frekwencję rzędu 8-10 tysięcy kibiców na jakichkolwiek zawodach. Miejmy nadzieję, że koniunktura na liczniejsze odwiedzanie stadionów żużlowych w Polsce powróci niebawem. Jeśli zaś chodzi o półfinał Grand Prix Challenge, fajnie że przyszło i tak tylu kibiców. Nie ukrywam, że gdyby data tej imprezy nie była w trakcie piłkarskiego mundialu i na początku lata przy ogromnych upałach, pewnie nieco więcej widzów przyszłoby na stadion.

Proszę wyjaśnić na jakim etapie jest rozliczenie z byłymi żużlowcami Klubu Motorowego Ostrów. Wiadomo, że zysk z organizacji półfinału GP Challenge do nich nie trafi, bo tego zysku nie było, ale co z pieniędzmi, które obiecano im wypłacić w myśl podpisanego porozumienia na początku sezonu?

- Niewiele przez ostatnie dwa tygodnie się zmieniło. Zawodnicy cały czas stają przy swoim stanowisku, że faktur po raz drugi nie wystawią. Natomiast druga możliwość, która pojawiła się jest w tej chwili realizowana. Słysząc, że robi się "gorąco" wokół tej sprawy zgodnie z możliwościami prawnymi, chodzi mi tutaj głównie o sprawy skarbowe, mogliśmy przesłać zawodnikom zaliczki. To zostało już uczynione. Od około miesiąca ci czterej żużlowcy mają już na kontach zaliczki. Obecnie trwają prace na linii ŻKS Ostrovia a Klub Motorowy, tak by uzyskać pewne dokumenty, które pozwolą nam na wypłacenie w całości tych środków. Trzeba wziąć także pod uwagę, że Klub Motorowy formalnie jeszcze istnieje, ale fizycznie ciężko jest się spotkać czy to z byłymi członkami zarządu czy też osobami władnymi do sygnowania dokumentów.

Co zatem dalej w tej sprawie?

- Najważniejsze, że sprawa rozliczenia z byłymi zawodnikami Klubu Motorowego Ostrów jest już w toku i praktycznie każdy nasz ruch w tej sprawie dokumentuję. Nie chciałbym, aby zwłoka była odbierana jako unikanie płatności z naszej strony. Wszystkie dokumenty w tej sprawie są przesyłane na bieżąco do panów Gomólskiego, Ząbika, Pawlaszczyka i Miśkowiaka. Oni widzą, że faktycznie coś się dzieje w tym temacie. Nie ma już sytuacji, że ktoś telefonuje do nas z pytaniami w niezbyt miłym tonie. Na bieżąco informuję ich na jakim etapie jest sprawa. Oni też cierpliwie czekają, ponieważ część z tej sytuacji biorą na swoje barki. Nie wystawili po raz drugi faktur, stąd też taka zwłoka. Jeśli zaś chodzi o wysokość przelanej zaliczki, jest to tajemnica między naszymi stronami. Wysokość zaliczki określają przepisy skarbowe. Przelana kwota jest zgodna z tymi przepisami. Tyle mogę powiedzieć.

Źródło artykułu: