W Malilli Tai Woffinden zdobył zaledwie trzy punkty. Nic więc dziwnego, że po zawodach nie miał zbyt radosnej miny. - Po raz kolejny nie mogę zaliczyć zawodów Grand Prix do udanych. Szkoda, bo w ostatnich dziesięciu meczach w różnych ligach spisywałem się naprawdę dobrze. Zdobywałem od 8 do 11 punktów i miałem podstawy, by wierzyć, że w Malilli pojadę naprawdę dobrze. Niestety, już we wtorek rozsypał się mój najlepszy silnik, który miałem przygotowany na te zawody. Jechałem więc na innym silniku, który nie pasował zbytnio do tego toru. Byłem zbyt wolny, by nawiązać wyrównaną walkę z rywalami - tłumaczył swoją postawę młody Brytyjczyk.
Debiutancki sezon dla Taja jest rokiem nauki. Pytanie tylko, jakie wnioski wyciągnie z niego młody żużlowiec? - Faktycznie w tym sezonie uczę się jazdy w cyklu Grand Prix. Zbieram doświadczenie, ale proszę mi wierzyć, nie jest miłe przyjeżdżać z reguły na końcu stawki i zajmować odległe miejsce w klasyfikacji. Ważne jednak, co powiedziałem wcześniej, zdobywam doświadczenie, które mam nadzieję pozwoli mi stać się jeszcze lepszym żużlowcem i w przyszłości z powodzeniem walczyć w Grand Prix - dodaje.
Woffinden odpadł w półfinale Grand Prix Challenge w Ostrowie Wielkopolskim. Brytyjczyk nie ma więc już innej szansy na przyszłoroczne starty w Grand Prix, niż liczenie na przychylność osób przyznających stałe "dzikie karty". - Oczywiście, że chciałbym ponownie otrzymać dziką kartę. Nie zależy to jednak ode mnie. Choć z drugiej strony swoją dobrą jazdą w pozostałych czterech rundach cyklu mogę udowodnić, że mi się ona należy. Wierzę, że kiedy uporam się z problemem z silnikami będę w stanie pojechać dobrze w Grand Prix. Mam nadzieję, że najlepszy występ w tym sezonie ciągle przede mną - zakończył najmłodszy w gronie stałych uczestników cyklu Grand Prix.