Jedną czwartą całego budżetu będziemy mieli z miasta - rozmowa z Piotrem Szymko, trenerem Speedway Polonii Piła

Po ostatnim meczu tego sezonu z Kolejarzem Rawicz, trener Speedway Polonii - Piotr Szymko, ze łzami w oczach informował, że to prawdopodobnie jego ostatni mecz w roli szkoleniowca pilskiego klubu. Dzisiaj zajmuje się pracą z młodzieżą, a jego przyszłość nie jest do końca wyjaśniona. Nie zmniejsza to jednak jego zapału do pracy i zapowiada m.in. turniej z okazji 25-lecia startów Piotra Śwista.

Robert Szłapak: Po meczu z Kolejarzem Rawicz powiedział pan, że prawdopodobnie to ostatni pana mecz jako trenera Polonii. W weekend trenował pan szkółkę, to znaczy, że dzisiaj już wszystko jest wyjaśnione?

Piotr Szymko: Ja pracuję do końca sezonu, bo taką mam umowę. Pomijam to, że żadnych pieniędzy za to nie dostaję, ale to nie zmienia w żaden sposób mojego zaangażowania. Muszę z tymi młodymi chłopakami do końca dojechać, bo tak się zadeklarowałem. Mamy grupę fajnych chłopaków, z dwoma jedziemy na najbliższą licencję osiemnastego sierpnia. Pojadą tam Radek Małuch i Robert Okrój. Chciałbym, żeby dołączyli do Patryka Dolnego i Dawida Wiwatowskiego, to będziemy mieli fajny młodzieżowy zespół. Czeka ich jeszcze wiele pracy, ale myślę, że warto. Mimo, że klub posiada tylko jeden motocykl do szkolenia, to nie zaniedbaliśmy młodzieży. Rodzice stanęli na wysokości zadania i w zasadzie dzięki panu Małuchowi ta szkółka funkcjonuje. Udostępnia chłopakom sprzęt i dzięki temu mogą jeździć. Jest oczywiście też taka grupa, która już zrezygnowała, bo zabrakło im wytrwałości i chęci. To jest ciężka praca. Chcę też wspomnieć o Piotrku Rybaku, który bardzo fajnie jeździ i myślę, że jesienią, a najpóźniej na wiosnę pójdzie na licencję. Młody chłopak, bardzo pracowity, jest w nim dużo życia i chęci, zawsze głodny jazdy, a to mi się bardzo podoba. Wczoraj prezes Małecki i vice prezes Małuch byli u prezydenta i zapowiedziana jest kolejna pomoc. Przez Urząd Miasta będzie finansowany kolejny turniej młodzieżowy, już trzeci w tym roku. Przy okazji załatwia nam to wiele spraw, bo jest zapłacona ochrona i nie mamy żadnych zaległości. Oczywiście oprócz zaległości dla zawodników, ale teraz jest czas, żeby tworzyć budżet na przyszły rok. Wiem, że jedną czwartą całego budżetu będziemy mieli z miasta. Mamy gwarancję i nie mam powodu, żeby nie wierzyć prezydentowi, skoro tyle razy nam pomagał w mniejszej formie. Z całą pewnością nie zostawi nas tak, jak miało to miejsce w tym roku, ale przyczynę wszyscy znamy. Stare władze doprowadziły do tego, że powstał konflikt na linii klub-miasto. Teraz konfliktu nie ma, mamy wspólne chęci, aby promować miasto i żużel dla tej grupy najwierniejszych kibiców.

Wracając do pana przyszłości. Były prowadzone już rozmowy w sprawie przedłużenia kontraktu na przyszły sezon?

- Nie. Nie rozmawialiśmy jeszcze o tym. Obecnie jestem członkiem zarządu, ale byłem tylko uzupełnieniem tego składu, bo taka była potrzeba chwili. Ja zajmuję się w klubie szkoleniem i tak to traktuję. Jeżeli będą zapewnione odpowiednie środki dla chłopaków, którzy będą mieli walczyć o wynik, to powiem, że z całą pewnością zostanę. Jeżeli będzie taka wola części zawodników, to chciałbym, żeby część z nich została i tworzyła podstawę tego zespołu. Z całą pewnością będzie to Andrzej Korolew i z nim jako pierwszym będę rozmawiał, bo to zawodnik, który w żadnym meczu mnie nie zawiódł. Nie mam pretensji do Piotra Śwista, czy Aleksieja Charczenki, bo to trzech najlepszych zawodników, którzy są w naszym zespole. Różnie było z Piotrem Rembasem, bo jego formę czasem trudno wytłumaczyć. W jednym spotkaniu robi trzynaście punktów, a w następnym nie może zrobić pięciu. Brak środków finansowych pewnie też miał duże znaczenie. Jeżeli będą odpowiednie środki, aby zapewnić walkę o wynik, to z całą pewnością będę chciał dalej Polonię prowadzić. Jeżeli ich nie będzie, to po prostu nie. Człowiek się angażuje, robi wszystko, a brakuje możliwości. Jeżeli nie będę z pierwszą drużyną, to z młodzieżą chciałbym pracować, ale wówczas tylko z serca dla nich, dla tych młodych chłopaków. Innej formy nie widzę, bo angażując się, robiąc jakiś plan osiągnięcia sportowego wyniku, musimy mieć jakieś podstawy, żeby walczyć o najwyższe cele. Nie mogą one być przekreślone przez braki finansowe, bo w tym sporcie są one podstawą, aby inwestować sprzęt, czy utrzymać rodzinę w moim przypadku. Rozumiem porażkę w sportowy sposób, ale nie przez finanse. Można powiedzieć, że sukcesem było bez pieniędzy do dziewiątej kolejki być na drugim miejscu. Owszem, ale ta porażka z równorzędnym przeciwnikiem na naszym torze do dzisiaj bardzo mnie boli. Mimo, że nie było tych środków, chłopacy chcieli bardzo dobrze pojechać, ale stało się inaczej. Trzem liderom zespołu przytrafił się słabszy dzień, to trudno wygrać mecz.

Jednak nie można oceniać postawy z całego sezonu przez pryzmat jednego meczu.

- Oczywiście, że tak. Nie chciałbym oceniać wszystkich po jednym meczu, ale ten mecz był dla nas najważniejszy. To był mecz sezonu.

Ten jeden mecz to jednak nie cały sezon.

- Pewnie, że nie. W pierwszym spotkaniu, kiedy sędzia nie dopuścił nam Andrzeja Korolewa, to wielu mówiło - trzy punkty różnicy, nic się nie stało, dajmy sobie spokój. Ja mówiłem, że jeżeli ta porażka zaważy na tym, czy awansujemy do pierwszej ligi, bądź do play-off, to będzie nam bardzo przykro. Ja pamiętam ten pierwszy mecz i mogliśmy go wygrać. Wówczas bez problemu, bez zostawiania tego na ostatni mecz, mielibyśmy zapewnioną najlepszą czwórkę. Niestety przy takich brakach finansowych ciężko było to zrobić. Zawodnicy jeździli na wyjeżdżonym sprzęcie i defektów było też sporo. Sam Piotrek Rembas miał na prowadzeniu trzy. Jeżeli by to wszystko pododawać, to mogło być zupełnie inaczej.

Widzi pan teraz możliwość spłaty wszystkich zaległości zawodnikom? Jak tego dokonać?

- Jeżeli będziemy teraz tworzyć budżet, bo już go tworzymy na nowy sezon, to myślę, że musimy uwzględnić w nim te straty, które teraz są. Nie można uzyskać licencji mając zadłużenie. Można oczywiście podpisać jakieś ugody, ale dużo trzeba spłacić. Z pewnością ci, którzy będą chcieli tu dalej startować, będą wiedzieli jaki będzie budżet, bo powiem im to otwarcie i szczerze. Nie chcę, żeby popadli jeszcze raz w taką trudność, nie o to chodzi. Musimy tak pracować, aby część tych zaległości spłacić. Część taką, na którą będziemy mogli się umówić. Przecież mogliśmy się wycofać z rozgrywek już w czerwcu, ale nikt nie chciał. Wszyscy jednogłośnie mówili, że chcą dalej jechać. Wyjątkiem był Simon Stead, ale jak już się dowiedział jaka jest prawdziwa sytuacja w klubie, to chciał jechać za darmo. Niestety nie zrobiliśmy zastrzeżenia, że jak będzie tego dnia startował w finale, który mógł zostać przełożony, to i nasz mecz będziemy mogli przełożyć. Tego nie musi robić ekstraliga, bo to jest tam automatycznie. Ja powiem szczerze, że tego nie wiedziałem, a nasze biuro sportu też trochę zawaliło. Oczywiście z moim udziałem. Wcześniej zawodnicy twierdzili, że nawet bez niego damy radę, ale jak miał jechać i nie przyjechał, to każdy już myślał o tym, że go nie ma i może być ciężko.

Czyli skład budowany na przyszły sezon będzie budowany pod kątem finansów? Może zabraknąć gwiazd jak Piotr Świst, czy Simon Stead, a w ich miejsce zostaną zakontraktowani np. młodzi zawodnicy?

- Trudno mi się teraz wypowiadać. Z całą pewnością, jeżeli chcemy walczyć o awans do pierwszej ligi, chciałbym zachować Aleksa Charczenko, Andrzeja Korolewa i wspomnianego Piotra Śwista. O ile będzie on chciał dalej ciągnąć ten wózek, bo można powiedzieć, że to on jest głównym sponsorem klubu, bo zobowiązania wobec niego są największe. Na tych zawodnikach chciałbym budować skład. Co do dalszych nazwisk trudno mi się teraz wypowiadać. Wiem, że są już oferty dla Aleksa, który miał cały sezon świetny, za wyjątkiem tego jednego meczu, ale miał do tego prawo. Jeżeli będzie sytuacja mało klarowna, to sam pomogę mu znaleźć dobry klub, bo sam takie oferty dla niego otrzymałem. Simon też miał bardzo dobry sezon, a właściwie część sezonu, bo nie jechał za dużo i nim też są zainteresowane inne kluby, głównie z pierwszej ligi. Będzie chciał pewnie wybrać, to co dla niego najlepszego, ale jeżeli otrzyma te środki, które mu się od nas należą i będzie gwarancja budżetu, to liczę że zostanie. W tym roku też miałem gwarancje budżetu od Pana Wieczorka, że z budżetem wszystko jest w porządku, że damy radę i nie mam się przejmować. W pewnych momentach było mówione, że nawet przekroczymy milion, a to było wszystko wirtualne. Wynik, który osiągnęliśmy po sezonie, w porównaniu do tego jaki wynik osiągnął pan Wieczorek nie załatwiając ani złotówki, uważam za rewelacyjny...

Jakie plany Polonii na dalszą część sezonu? Planowane są turnieje towarzyskie, czy np. 25-lecie startów Piotra Śwista?

- Jest i pewnie sami tego nie wymyśliliście, tylko musieliście usłyszeć o naszych planach wcześniej (śmiech). Teraz jest tylko kwestia tego, żeby udało się ten turniej zorganizować sprawnie i mocno. To jest wielkie wydarzenie, jeżeli ktoś ściga się dwadzieścia pięć lat. Chciałbym taki turniej dla niego i zawodnicy nie są problemem, bo myślę, że jego przyjaciele przyjadą i dla niego to zrobią. To się jemu należy. Trzeba dobrać odpowiedni termin, myślę, że będzie to pod koniec września, ale jak będę wiedział więcej, to na pewno coś powiem. Wydaje mi się, że zawodnicy będą z najwyższej półki i dla Piotra ten stadion pierwszy raz w tym sezonie zapełni się do ostatniego miejsca.

Dodatkowo jeszcze będą inne turnieje towarzyskie dla podratowania budżetu, czy raczej tzw. ambitne?

- Jest jeszcze planowany mecz drużyną niemiecką, ale zobaczymy jak to wszystko przebiegnie. Będzie turniej młodzieżowy indywidualny. Wszystko to raczej ambicjonalnie, bo w zeszłym roku pan Wieczorek próbował ratować budżet turniejami, ale nic z tego nie wyszło. Mecz ze Szwedami był wspaniałym meczem, ale kilka razy był przekładany finał DMP i akurat wypadł w ten sam dzień i o tej samej godzinie co nasz turniej. Było to wspaniałe widowisko, ale przy pustych trybunach i więcej strat po nim zostało, niż zysków.

Widzi pan jakąś przyszłość przed Polonią?

- Ja generalnie jestem optymistą i myślę, że znajda się ludzie, którzy zrozumieją to co robimy i w jakimś stopniu nam pomogą, bo innej drogi nie ma. Nie jesteśmy przedsiębiorstwem, które jest w stanie samo wyprodukować widowisko żużlowe, wszystko opłacić i kupić z cen biletów. Jesteśmy w drugiej lidze i to jest ta trudność. Kibice są wybredni i potrzebują najwyższych rozgrywek, ale żeby do nich dojść, trzeba przejść całą drabinkę. Bez wsparcia sponsorów tego nikt nie zrobi. Myślę jednak, że mamy szansę na to i po spotkaniu wczoraj prezesów z prezydentem Piły, będzie nam to łatwiej zrobić. Jeżeli jest zainteresowanie firm, to miasto jest gwarancją, że w klubie dobrze się dzieje. Skoro miasto inwestuje środki, to znaczy, że inne firmy bez strachu mogą iść tym śladem. Może to być przykład.

A propos potencjalnych sponsorów, pomijając wspomnianego byłego prezesa Wieczorka, ktoś pana zawiódł?

- Owszem. Obietnic było dużo, ale nie chcę o tym mówić, bo sezon się nie skończył. Liczę, że większość z tych obietnic będzie spełniona. Nie weszliśmy do rundy finałowej i to jest duży minus. Te trzy mecze u siebie mogły nam dużo pomóc, aby pokazać, że siła zespołu jest znacząca. Niestety jeden mecz zaważył o tym, że nie weszliśmy, a teraz jestem przekonany, że ci, którzy się zadeklarowani, nie wycofają się i będzie to dla nas największa pomoc w tym sezonie.

Komentarze (0)