Mirosław Kowalik: Po cichu można było liczyć na zwycięstwo

Mirosław Kowalik, trener PSŻ Lechma Poznań, nie miał wielkiego pola manewru jeśli chodzi o skład swojego zespołu przed niedzielnym meczem w Rybniku z RKM ROW. Jego podopieczni, jak na tak bardzo okrojony skład, spisali się jednak na Śląsku zaskakująco dobrze. Bez Roberta Miśkowiaka i Adama Skórnickiego w składzie Skorpiony wywalczyły na terenie Rekinów 39 punktów.

- Przyjechaliśmy do Rybnika w bardzo okrojonym składzie, dlatego wydaje mi się, że wynik jaki osiągnęliśmy tutaj, jest całkiem przyzwoity. Widowisko też było chyba całkiem fajne. Gdybyśmy nie pogubili punktów, które wieźliśmy na trasie, to można by było chyba po cichu myśleć nawet o zwycięstwie - mówił po meczu szkoleniowiec poznańskich Skorpionów Mirosław Kowalik.

W Rybniku trener PSŻ Lechma Poznań wypatrywał dobrej pogody i jak najlepszego zestawienia składu swojego zespołu

Przed meczem żużlowcy ze stolicy Wielkopolski skazywani byli na pożarcie. W składzie nie było bowiem Roberta Miśkowiaka oraz Adama Skórnickiego, czyli teoretycznie dwóch liderów PSŻ Lechma. Obaj byli wyróżniającymi się postaciami swojego teamu podczas pierwszego meczu obu tych zespołów w Rybniku w czasie sezonu zasadniczego. W porównaniu z niemal optymalnym zestawieniem Rekinów, trudno było się dziwić, że goście skazywani są na pożarcie. Tymczasem na torze nie było widać takiej przepaści jak na papierze i ekipa poznańska mecz zakończyła z dorobkiem 39 punktów. - Reasumując wydaje mi się, że 39 punktów w tym spotkaniu, takim składem, jakim jechaliśmy tutaj, to bardzo dobry wynik - mówił wyraźnie zbudowany postawą swoich podopiecznych trener Kowalik. - Po cichu można było liczyć nawet na zwycięstwo, pewnie że tak. Teraz jednak nie ma już nad czym gdybać. Te punkty, które straciliśmy na dystansie z pewnością pozwoliłyby nam być dużo bliżej granicy 45 punktów.

Wynik z pewnością byłby jeszcze lepszy, gdyby na torze zaprezentowali się Miśkowiak i Skórnicki, którzy w lipcowym meczu na rybnickim owalu wywalczyli odpowiednio 13 i 9 punktów. - Ich nie było i nie ma co gdybać. Mam nadzieję, że jak najszybciej do nas wrócą i wtedy będziemy dysponować całą swoją siłą - komentuje Kowalik.

Pech urazów w Rybniku ekipy PSŻ Lechma Poznań nie opuścił. W 9. biegu na tor upadł Piotr Świdziński, który meczem na Śląsku debiutował w rozgrywkach ligowych. Swojego debiutu jednak miło wspominać nie będzie. Pomimo bardzo ambitnej jazdy, dwa pierwsze swoje biegi zakończył z zerowym dorobkiem punktowym. W trzecim natomiast upadł na pierwszym łuku i został wykluczony w powtórki. Stadion opuścił z nogą w szynie. - Piotrek Świdziński zaliczył debiut na pierwszoligowych torach, ale zakończył go kontuzją nogi. Jest to zwichnięcie i mam nadzieję, że jego przerwa nie potrwa dłużej niż 3-4 dni - zakończył szkoleniowiec Skorpionów.

Tak Piotr Świdziński zakończył swój debiut w ekipie PSŻ Lechma Poznań na pierwszoligowych torach

Komentarze (0)