Tomasz Lorek zaprasza na mecz Coventry Bees - Belle Vue Aces

Coventry Bees zmierzy się na swoim torze z Belle Vue Aces w poniedziałkowym meczu Elite League. Spotkanie na żywo pokaże Polsat Sport (godz. 20:30). Sytuację obu drużyn przybliża Tomasz Lorek, komentator Polsatu.

David Norris zrzucił firmowy uniform, udrożnił wszelkie elektryczne arterie, prąd rozświetlił cielsko budynku. Praca wykonana. "Floppy" może spokojnie zasiąść przed komputerem, wyjąć zimne piwo z lodówki, zerknąć na dostojną zieleń za oknem. David czuje się wspaniale na łonie rodziny, ale żużel kocha ponad życie. - Uwielbiam ludzi tworzących speedway. Są zaczarowani, mają swój świat, czasami zrozumiały tylko dla zamkniętego kręgu - mówi legenda Eastbourne Eagles. Gdy zapytasz Davida o zespół Coventry Bees, w pierwszej kolejności powie: Eddie Kennett. Wszak Eddie wychował się w hrabstwie Sussex kręcąc kółka w Arlington, ale gdy hasło Kennett zostanie wyczerpane, wówczas Norris radośnie wykrzyknie: Uncle Ben. Ben Barker - fantastyczny dzieciak. Lubi psocić, pędzić, przebierać się w busie za pięć dwunasta. - Z Deano Barkerem nazwaliśmy go Uncle Ben. Słynął ze sprzętu, który wyglądał jakby wyciągnięto go z wykopalisk archeologicznych, ale ostatnio zadbał o park maszyn. Czasami, gdy patrzę na Bena, wydaje mi się, że dysponuje tylko jedną półkulą mózgową. Po chwili śmiejemy się z Benem, bo on dodaje, że to prawda, ale ma tą właściwą połówkę, niezbędną do uprawiania żużla - rechocze Floppy.

Coventry marzy o fascynującym finiszu, awansie do play-off i świetnych wyścigach Barkera. Pszczoły liczą również na znakomitą końcówkę sezonu w wykonaniu Krzysztofa Kasprzaka. "Kasper" wydaje się języczkiem u wagi w konfrontacji z Belle Vue Aces. W ubiegłym sezonie Krzysztof ścigał się w ekipie Chrisa Mortona i legitymował się najlepszą średnią wśród Asów: 8.67. Pszczoły są na fali wznoszącej. Alun Rossiter żałuje, że chłopcy tak późno przebudzili się, ale zapowiada walkę do końca. "Rosco" nie zraża się nawet arcytrudnym terminarzem. Poza dzisiejszą potyczką, Coventry podejmie jeszcze u siebie Piratów z Poole, a aż trzy razy stoczy pojedynki na wyjeździe. Rywale będą wymagający: Belle Vue, Peterborough i Swindon. "Rosco" wpaja chłopcom, że 20 sierpnia zdemolowali na własnym torze Pantery 58:34 (Kasprzak 11 w 5, Bridger 9+1 w 4 startach, Kennett 10+1 w 4, Barker 9+4 w 5, a Sweetman 9+2 w 5), więc nie należy obawiać się Bjerre i spółki, tylko zakasać rękawy i walczyć. "Rosco" najbardziej cieszy się z renesansu formy Lewisa Bridgera. - Podoba mi się, że Lewis zdradza oznaki stabilizacji. Nie zmienia zdania w ciągu dwóch sekund, nie podejmuje pochopnych decyzji co do wyboru motocykla. W przeszłości różnie z tym bywało. Wpadał w złe towarzystwo, zamiast pracować przy motocyklach jechał z kumplami pobawić się do Cardiff. Teraz wydoroślał. Widać, że uwierzył w siebie, dostrzegł, że zaufaliśmy mu i daje z siebie wszystko. To chłopak z talentem - mówi o Lewisie "Rosco". Bridgerowi nie sposób odmówić fantazji. 12 sierpnia Lewis pędził jak szaleniec do Ipswich, a korki na autostradzie wyzwoliły w nim klasyczną eksplozję emocji. - Czułem jakbym jechał po drogach rozgrzanego piekła. Z Eastbourne do Ipswich w ciągu 5 i pół godziny. Dramat! To hańba dla drogowców. W tym czasie podróżując na kołach do Europy byłbym już w połowie drogi do Polski! - rzuca Bridger. Nie miał czasu odbyć spaceru po torze, w pośpiechu wyciągał motocykl z busa, ale wysiłek opłacił się, bo Lewis wykręcił 6 punktów + 2 bonusy w 5 wyścigach. - Byłem zbyt zdesperowany w 13 wyścigu, wywinąłem koziołka, ale publice chyba spodobały się moje zdolności spadochroniarza. Jestem szczęśliwy, bo na wyjazdach kiepsko latałem, ale w Ipswich byłem szybki na trasie. Krzysztof Kasprzak zdobył 16 oczek, ale nie da się ukryć, że w 2 czy nawet 3 biegach opiekowałem się nim jak należy na torze, stąd taki dobry wynik - opowiada Bridger. Trudno nadążyć za Anglikiem, ale jest uroczo zakręcony. Podobnie jak wtedy gdy wykonuje trudną ewolucję whip flip. Nawet dziadek Lewisa nie wie czy dobrze zrobił nakłaniając wnuczka na speedway. Inne dyscypliny wyraźnie cierpią. W arenacross, fmx czy supercrossie Bridger byłby równie mile widziany co w żużlu.

Pszczoły nie martwią się o formę, tym bardziej, że o dodatkowe źródło inspiracji zadbał "Bomber". Chris znakomicie spisał się w Gorican zajmując drugie miejsce w GP Chorwacji. Pogoń za play-offem nie przesłania jednak ważnych celów współpromotorowi Coventry - Allenowi Trumpowi. Trump uznał, że żużlowy biznes cierpi z powodu nieregularnych terminów spotkań. Allen wyliczył, że w tym sezonie pszczoły jeździły u siebie w każdy dzień tygodnia oprócz wtorku! - To szaleństwo. Przez 40 lat wspierania żużla w Exeter, na palcach obu rąk mogę policzyć przypadki, gdy Exeter Falcons jechali w inny dzień niż poniedziałek. Speedway to wspaniała kameralna rozrywka dla ludzi ceniących sobie nawyki. Chcemy, aby w sezonie 2011 Coventry jeździło mecze u siebie w piątki. Kibic wie, że piątkowy wieczór to czas na speedway, wtedy możemy budować zręczny biznes. Oprócz meczy zakontraktowanych przez Sky Sports, tradycyjnie rozgrywanych w poniedziałki, wszystkie inne mecze na własnym torze, chcemy rozgrywać w piątki. Nie budujmy domostw na piasku, stawiajmy solidne fundamenty - mówi Trump.

Liga brytyjska rozważa rozmaite scenariusze reform. Jeden z nich mówi o ograniczeniu spotkań do jednej serii. Trump nie kupuje tego pomysłu. - To nie zda egzaminu, bo zmniejszenie o połowę spotkań będzie strzałem w stopę dla takiego klubu jak Coventry, który ma własny stadion. Mielibyśmy wówczas zaledwie 8 do 10 imprez rocznie na swoim stadionie. Kluby, które wynajmują stadion od właścicieli znalazłyby się w jeszcze gorszej sytuacji, bo płacą ustaloną, stałą stawkę za sezonowy wynajem. Gdybyśmy przyjęli ten system, mielibyśmy zwariowany kalendarz. Sezon trwa przez 28 tygodni, co dałoby jedną imprezę na 3 tygodnie. Co stałoby się, gdyby spadł deszcz? Wyobrażacie sobie 6-tygodniowy odstęp pomiędzy meczami u siebie w trakcie sezonu? Stanowczo protestuję - kończy Trump.

Równie stanowczo protestuje Peter Karlsson. Tyle, że Szwed ma inny kłopot. Na trybunach słychać szept, że Peter ma już swoje lata, czas zamykać kramik, ale "Pikej" ani myśli przestać bawić się w speedway. Nie spał dwie noce po koszmarnym występie w ligowym meczu w Eastbourne. 12 sierpnia Karlsson zdobył zaledwie 2 oczka w 5 startach. - Nie mogłem pojąć co się ze mną stało w Arlington. Z reguły w Eastbourne kręciłem dwucyfrówki. Tym razem zasypiałem na starcie. Nie pamiętam kiedy ostatnio zarwałem dwie noce próbując dociec co złego stało się z moimi motocyklami - zasępił się "Pikej". Pewnie nie oddał ich we władanie słoniom, które zimą zamieszkiwały żużlowy park maszyn na starym stadionie Belle Vue, przy Hyde Road, w wesołym miasteczku. - Słonie - zabawna historia. Domyślam się jak męczyli się zawodnicy wdychając pozostałości po słoniach, gdy nadchodziła wiosna i zaczynał się żużlowy sezon (śmiech). Popracowaliśmy z mechanikiem i w poniedziałek 16 sierpnia wszystko grało jak w zegarku. Pokonaliśmy u siebie Poole Pirates (48:44, "Pikej" zrobił 14 oczek w 5 startach). Jedyne oczko zgubiłem z Darcy Wardem. Czasami nie warto kłaść się spać - mówi Peter. Szwed wierzy w awans do play-off. Asy mają tylko 4 mecze do rozegrania. Podejmą u siebie pszczoły i rudziki, jadą do Coventry i Ipswich. Chris Morton nie mógł przeboleć, że deszcz uniemożliwił rozegranie meczu ze Swindon (23 sierpnia). Głowił się nad możliwymi terminami, wziął pod lupę kalendarz, ale nie znalazł nic poza wtorkiem 31 sierpnia. Wtorek jest wolny od wyścigów piesków na Kirky Lane, ale wówczas startuje szwedzka Elitserien, więc zaś pojawił się kłopot. Chris liczy, że asy powtórzą świetną dyspozycję z meczu przeciwko Poole. - Rzadko zdarza się sytuacja, gdy Poole w sezonie 2010 przegrywa różnicą 10 punktów po 6 wyścigach. Przebudzony Peter Karlsson poprowadził nasz zespół do wysokiego prowadzenia 23:13. Poole musiało sięgnąć po biało - czarny pokrowiec już w 7 wyścigu. Uważam, że stać nas na podobną determinację przeciwko pszczołom - uważa mistrz świata par z Lonigo z 1984 roku.

Kluczem do zwycięstwa będzie dyspozycja rezerwowych. Na papierze korzystniej prezentuje się duet Coventry. Richard Sweetman i Przemek Pawlicki to bardzo solidny duet. Jednak Morton liczy na Filipa Siterę, który tegoroczny sezon zaczął w barwach Coventry. - Na kontynencie jeździ wielu zdolnych chłopców, ale mają wystarczająco sporo zajęć, aby kusiła ich jazda na Wyspach. Widziałem wiele razy w akcji Filipa. Twierdzę, że drzemie w nim potencjał. Trzeba go tylko obudzić - mówi Morton.

Sam Filip uważa, że odbył zbyt mało jazd przed sezonem. - Za rzadko trenowałem w Coventry. Korzystałem na wiosnę z tych samych silników, które miałem rok temu. Wtedy chodziły bez zarzutu, teraz zawodziły. Chcę pokazać, że zdobyłem doświadczenie i pomóc asom w awansie do play-off - mówi Filip Sitera.

Wieczorem przekonamy się czy Filip Sitera powtórzy za dzielnym wojakiem Szwejkiem "melduję posłusznie, zadanie wykonane". Zanim jednak to nastąpi, warto spojrzeć w niebo i poszukać czy aby na słońcu nie pojawiła się żadna plama. Bo jak mawiał wojak Szwejk - te plamy na Słońcu mają wielkie znaczenie. Kiedyś pojawiła się taka plama i tego samego dnia zbili mnie u Banzetów w Nuslach. Od tego czasu, gdy Szwejk się gdzieś wybierał, zawsze sprawdzał w gazecie czy na Słońcu nie pokazała się plama. Kiedy wulkan Mont Pelle zniszczył wyspę Martynikę, jeden profesor napisał w Narodnej Polityce, że ostrzegał dawno przed wielką plamą na Słońcu, ale gazeta nie dotarła na czas, no i na tej wyspie dostali po krzyżach - kończy Szwejk w książce Jaroslava Haska "Losy dobrego żołnierza Szwejka czasu wojny światowej".

Tomasz Lorek

Komentarze (0)