Chcieliśmy ugrać wielkiego szlema - rozmowa z Czesławem Czernickim, trenerem Caelum Stali Gorzów

Caelum Stal nie bierze już udziału w rozgrywkach Speedway Ekstraligi, ale gorzowscy juniorzy mają jeszcze kilka imprez do odjechania. Po pierwszej rundzie Zachodniej Ligi Młodzieżowej rozegranej na torze w Zielonej Górze, portal SportoweFakty.pl rozmawiał z trenerem klubu z północy województwa lubuskiego, Czesławem Czernickim.

Jakub Sobczak: Panie Czesławie, jak wrażenia po pierwszej rundzie Zachodniej Ligi Młodzieżowej?

Czesław Czernicki: Celowo sobie założyliśmy, że piątkowe zawody to ostatnia prosta w kończącym się sezonie. Mieliśmy intensywne przygotowania do finału Młodzieżowych Drużynowych Mistrzostw Polski. Nasza drużyna stanęła na wysokości zadania, zdobyliśmy tytuł. Zawsze po takim sukcesie, powinno przyjść lekkie obniżenie formy. To są jednak najgorsze momenty dla zawodników, bo trzeba jeszcze z siebie wyzwolić koncentrację i mobilizację. Takie też było nasze założenie, że tego typu zawody traktujemy jako kolejny etap w kontekście pracy i nabierania doświadczenia przed następnym sezonem.

Jak oceniłby pan postawę swoich podopiecznych?

- Powtarzam swoim zawodnikom, że na takich turniejach nie rozliczam ze zwycięstw. Podczas tego typu zawodów jest duża edukacja i praca samodzielna, wtedy najmniej się wtrącamy do pracy żużlowców. Oni muszą się samodoskonalić.

W środę na torze w Łodzi zdobyliście złoty medal Młodzieżowych Drużynowych Mistrzostw Polski. Co szczególnie znamienne, udało się to zrobić bez Pawła Zmarzlika i Przemka Pawlickiego w składzie.

- Chcieliśmy ugrać wielkiego szlema, używając nazewnictwa z tenisa. Gorzowscy juniorzy wygrali też finał Młodzieżowych Mistrzostw Polski Par Klubowych i Ligę Juniorów. Nie ukrywam, że finały rządzą się swoimi prawami, a my byliśmy mocno osłabieni, bo nasz najlepszy zawodnik, Paweł Zmarzlik, leczy kontuzję. Bez niego, wszyscy moi zawodnicy wspięli się na wyżyny swoich umiejętności na ekstremalnie trudnym torze w Łodzi, z racji nawierzchni oraz kolein i dziur. Chłopcy pojechali bardzo mądrze, zarówno taktycznie, jak i z dużą dozą determinacji. Wygraliśmy zdecydowanie, pomimo że nie było z nami Pawła Zmarzlika. Ten tytuł dedykujemy Pawłowi, bo on był w składzie we wszystkich naszych zawodach i dzięki niemu weszliśmy do tego finału.

Jak wygląda stan zdrowia Pawła?

- Jest już coraz lepiej. Paweł jest na etapie rehabilitacji i już myśli o przyszłym sezonie. Wszyscy mu tego życzymy.

Po klęsce w dwumeczu z Falubazem Zielona Góra, można się było spodziewać małej rewolucji w Caelum Stali. Tymczasem zarówno prezes, jak i trener oraz kluczowi zawodnicy zostają w klubie.

- Dużo zawdzięczamy panu prezesowi Władysławowi Komarnickiemu. Nie ukrywam, że spotkał mnie dyskomfort, że zabrakło mi szczęścia w zeszłym roku, kiedy z Unią Leszno mieliśmy bardzo duże szanse wejść do najlepszej czwórki. Kontuzje Adama Shieldsa i Przemka Pawlickiego nas rozbiły i przegraliśmy rywalizację jednym punktem. W tym sezonie, kiedy doszło do decydującej batalii, przegraliśmy przez złośliwość żużlowej fortuny. Nie było możliwości sklonowania drugiego Pawła Zmarzlika i drugiego Nickiego Pedersena.

Niemniej jednak, po porażce 43:47 w pierwszym meczu w Zielonej Górze, wśród kibiców Stali zapanowała duża radość. Awans wydawał się być na wyciągnięcie ręki.

- Po dobrym meczu w Zielonej Górze, stać nas było, aby uzyskać awans. Żużel jest bezwzględną dyscypliną sportu, musieliśmy pogodzić się z porażką i odpadnięciem, co aż do teraz jest dla mnie wielkim, osobistym dramatem. Traktuję swoją pracę jako coś najbliższego. Ten brak awansu przy wspaniałej atmosferze w mojej drużynie, jaką mieliśmy przez cały sezon zasadniczy, sprawia, że czuję się tak, jakbym stracił coś najbliższego.

Bardzo ważną postacią w składzie gorzowskiej drużyny był Przemek Pawlicki. Utalentowany junior do Gorzowa był jedynie wypożyczony.

- Przemek na razie był wypożyczony do końca sezonu z Unii Leszno do Caelum Stali Gorzów. Następne tygodnie i miesiące pokażą co będzie z nim dalej.

Caelum Stal nie bierze już udziału w walce o medale, ale cztery drużyny jadą w półfinałach. Które z nich są według pana faworytami?

- Wszystkie cztery zespoły mają takie same szanse. Specyfika play-offów, wtedy, kiedy wchodzi się do górnej czwórki, sprawia, że mecze są tak wyrównane, że absolutnie nie ma faworytów. Nawet w sytuacji, kiedy po rundzie zasadniczej Unia Leszno była żelaznym faworytem, poprzednie lata pokazały, że dochodziło do dużego kalibru niespodzianek.

Źródło artykułu: