Woźniak dla SportoweFakty.pl: Ja, ani nikt z Bydgoszczy nikogo za rękę nie złapaliśmy

Nie milkną echa przełożenia niedzielnego spotkania Włókniarza Częstochowa z Polonią Bydgoszcz. Gospodarze raczej spokojnie przedstawiają swoje argumenty, dla gości postępowanie miejscowych to skandal. Głos w tej sprawie w rozmowie z naszym portalem zabrał również trener Polonii, Jacek Woźniak.

- Mam kilka zastrzeżeń, co do tego toru, jak on wyglądał po opadach deszczu. Wiem, że opady deszczu były w nocy, ale powiem krótko: ja potrafię rozróżnić jak wygląda tor normalnie przygotowany po treningu, bo organizatorzy zapewniali, że po treningu tor był nawet ubijany, natomiast w nocy padało. Posiadam jednak informacje, że na torze od godziny dziewiątej nic się nie działo. My zjawiliśmy się na stadionie między godziną 13 a 14. Wtedy na torze też żaden ciągnik nie jeździł, nie próbowano tego osuszyć. Dopiero gdy organizatorzy się dowiedzieli, że blisko stadionu jest sędzia, to dwóch traktorzystów wsiadło do ciągników i zaczęto szyną zgarniać delikatnie tę maź czy próbować suszyć tor. Po półtorej godziny prac już było widać zmiany i efekty. Tym bardziej, że cały czas świeciło słońce. Pomijam, że niewielki deszcz spadł o 13:15 bodajże, bo prezes naszego klubu był akurat w tym czasie na torze i rozmawiał z działaczami. Powtórzę krótko jeszcze raz: jeżeli tor jest przygotowany normalnie i opady deszczu były do godziny drugiej w nocy, jak zapewniał obserwator naszą ekipę, to na pewno by tego toru tak nie odmoczyły i nie zmoczyły tak głęboko jak był przemoczony. Były takie miejsca, do których nie dało się nawet podjechać broną żeby to zbronować. Głównie przy bandzie na łukach. Potrafię ocenić czy to było naturalnie napadane, czy było bronowane bądź też nie. A jeżeli organizatorzy chcieli osuszyć ten tor poprzez zbronowanie, bo tak też można, to dlaczego nie zrobili tego o godzinie 15:30, czy też 16, kiedy świeciło słońce, tylko równali delikatnie tą szyną i coraz głębiej wchodzili w nawierzchnię? W ten sposób narobili jeszcze więcej dziur. Powiem szczerze, że bez względu na to, jak długo przygotowywaliby ten tor, to by go nie przygotowali, bo był on tak nasiąknięty wodą - powiedział dla portalu SportoweFakty.pl Jacek Woźniak. W tym miejscu zaznaczyć jednak trzeba, że opady w Częstochowie trwały do godzin porannych (ok. 6-7), a nie jak twierdzi trener bydgoszczan, do drugiej.

Obóz bydgoski był, delikatnie określając, zniesmaczony zachowaniem gospodarzy. W opinii chociażby bydgoskich gazet, organizatorzy celowo nie przygotowali toru, a wręcz zlali go wodą, aby mecz odwołać. Poważne oskarżenia nie poparte żadnymi, nawet najdrobniejszymi dowodami bądź też przesłankami. Powodem takiego zachowania miejscowych miała być informacja o kontuzji Jonasa Davidssona, którego brak poważnie zmniejszyłby szansę Włókniarza w starciu z Polonią. - Ja mogę się tylko domyślać, że coś takiego było robione, ale nie chcę mówić, że na pewno to zrobili organizatorzy, bo ja ani nikt z Bydgoszczy nikogo za rękę nie złapał. Żadnych dowodów na to nie mamy. Ja tylko powiedziałem na początku i chcę to powtórzyć, że potrafię rozróżnić tor i murawę na stadionie zlany wodą a zlany opadami deszczu. Więcej nie chciałbym już na ten temat nic komentować. Myślę, że każdy sobie dopowie. Powtarzam jednak jeszcze raz, że ja nie oskarżam nikogo o tego typu celowe działanie. Różne jednak głosy dochodziły. Rozmawiałem z częstochowskimi kibicami i to naprawdę wiernymi i oni też przedstawili pewne spostrzeżenia. Stwierdzili np., że byli na torze o godz. 9 i 12, i nic się nie działo, pomimo tego, że nie padał deszcz i świeciło słońce - oznajmił Woźniak.

Według trenera Polonii Bydgoszcz, częstochowską nawierzchnię można było przygotować do bezpiecznej jazdy. Jak twierdzi szkoleniowiec przedostatniej na tę chwilę drużyny Speedway Ekstraligi w tym sezonie, zabrakło chęci organizatorów. - Jeżeli gospodarze zaczęliby działać od godziny dziewiątej, to na pewno ten tor był do przygotowania. Tylko musieliby się za to zabrać naprawdę od rana, bo w ciągu półtorej godziny czy dwóch godzin, jak pojawił się sędzia, tor z bagna totalnego został doprowadzony do niezłej sytuacji. My cały czas mieliśmy kontakt z obserwatorem oddelegowanym przez Ekstraligę - poinformował.

Na naszych łamach publikowaliśmy także wypowiedź prezesa częstochowskiego Włókniarza, Mariana Maślanki, który odparł zarzuty stawiane przez "Polonistów". Poparł to faktem, że od soboty w Częstochowie prace nad torem nadzorował delegat Speedway Ekstraligi, który był też w ciągłym kontakcie z bydgoszczanami. Dziwi zatem fakt, że nie zareagował on na uwagi przyjezdnych. - To już pytanie do delegata, nie do mnie. Delegat opisze to na pewno w swoim protokole czy sprawozdaniu z pobytu w Częstochowie. Na razie czekamy na ten protokół i spostrzeżenia delegata - wymijająco stwierdził Woźniak. W tym miejscu trzeba dodać, że według naszych informacji, oddelegowany Stanisław Pieńkowski przyznał, że z częstochowskim torem nie da się nic zrobić. Miało to miejsce w godzinach porannych. Delegat kontaktował się nawet z Komisarzem Ligi, Ryszardem Głodem.

Szczytem wszelkiego absurdu było insynuacja jednej z bydgoskich gazet, jakoby częstochowianie tego dnia sprowadzili z Wielkiej Brytanii Tai'a Woffindena, który miał wziąć udział w finale DMŚJ w Rye House, i nie będąc pewnym odwołania zawodów… schowali go na obiekcie przy ul. Olsztyńskiej. Doskonale jednak wiadomo, że Tai przebywał w domu, co potwierdzili prezes Maślanka, matka zawodnika oraz jego oficjalna strona internetowa. Woffinden leczy bowiem skutki upadku w meczu angielskiej Elite League i potrzebuje przerwy w startach. - To były niesprawdzone informacje, które do mnie również dochodziły. Ja osobiście Woffindena w parkingu nie widziałem. W związku z tym, wg mnie go nie było, bo ja go nie widziałem - skomentował tę sprawę trener Jacek Woźniak.

O zdanie w tej sprawie poprosiliśmy również obóz częstochowski. Reprezentujący klub spod Jasnej Góry rzecznik prasowy Michał Świącik krótko i dobitnie uciął jednak wszelkie niepotrzebne spekulacje. - W ogóle nie ma sensu wdawać się w jakąkolwiek polemikę. Był u nas od soboty delegat, byli odpowiedzialni ludzie z Ekstraligi, w tym Komisarz Ryszard Głód i widzieli co się dzieje, że nie było szans na to, aby ten tor przygotować. Jedziemy w nowym terminie, który niebawem powinien być znany. Podkreślę, że tor był po całonocnych opadach, a nie kilkugodzinnych jak sugerują goście. Powtarzam, jakakolwiek polemika nie ma żadnego sensu, bo nikt z Ekstraligi nie miał i nie ma do nas żadnych zastrzeżeń - stwierdził.

Poniżej prezentujemy zdjęcia częstochowskiego toru z niedzieli z ok. godziny 16. Autorem fotografii jest Jacek Winiarski.

Komentarze (0)