Gnieźnianin w tych zawodach spisywał się perfekcyjnie, pewnie wygrywając wszystkie swoje starty i mknąc do mety po kolejne wygrane. Czegoś zabrakło dopiero w ostatnim jego występie, kiedy znajdując się na spokojnym prowadzeniu upadł i tym samym pozbawił siebie szans na tytuł. - Wygrałem start z czwartego pola i pędziłem do mety. Niestety, na drugim łuku było sporo kolein, które do tego momentu były moim sprzymierzeńcem. Na jednej z nich podbiło mnie do góry i upadłem. Szybko pozbierałem się z toru, żeby sędzia nie musiał przerywać tego biegu. Zdawałem sobie jednak sprawę, że w tej jednej chwili pozbawiłem siebie szans na złoty medal - mówił po zawodach młodszy z braci Gomólskich.
Gomólski gratuluje sukcesu Janowskiemu
Siedemnastolatek uczciwie przyznaje, że chociaż marzył o wygranej, to przed turniejem brązowy medal wziąłby z pocałowaniem ręki. Tymczasem jego znakomita dyspozycja sprawiła, że przed ostatnim swoim biegiem miał duże szanse na wygranie całych zawodów z kompletem punktów! - Widocznie tak miało być. Mimo, że zdobyłem brązowy medal, to jednak pozostał jakiś niedosyt. Gratuluję Maciejowi (Janowskiemu) i Przemkowi (Pawlickiemu) zdobycia złotego i srebrnego medalu. Mi w udziale przypadł brązowy i też ogromnie się cieszę. Przede mną jeszcze cztery lata startów w gronie młodzieżowców, dlatego liczę na kolejne sukcesy.
Godne podkreślenia jest, że po upadku Kacper Gomólski pozbierał się na tyle szybko, że sędzia nie musiał przerywać biegu. Dzięki temu mistrzem Polski został Maciej Janowski, który dzięki temu zdarzeniu znalazł się na prowadzeniu. Żużlowiec z Wrocławia wspomniał o tym na konferencji prasowej po zakończeniu rywalizacji: - Tak się akurat zdarzyło, że Kacper upadł będąc na prowadzeniu. Bardzo mu dziękuję za to, że wstał i szybko zszedł z toru. Było to bardzo sportowe i sprawiedliwe zachowanie. Naprawdę należy mu się za to wielki szacunek.