- Teraz tak naprawdę mogę powiedzieć, że się cieszę, bo chciałem bardzo zdobyć ten tytuł. Zawody były bardzo ciekawe. Było sporo walki na dystansie i był to pojedynek do końca. No cóż, musiałem jechać w biegu dodatkowym i walczyć z Krzysztofem o tytuł. Przed biegiem finałowym, który decydował o tytule musiałem się przenieść na inny motocykl, ponieważ w tym, na którym startowałem cały turniej poszła mi szpilka w sprzęgle. Zaczęła się w tym momencie nerwówka. Bałem się, że już jest pozamiatane, kiedy sprzęt mi wysiadł. Ten drugi motor nie był przygotowany i nagrzany. Ustawiłem go jeszcze przed finałem. To był ostatni bieg i nikt z nas nie sądził ze coś takiego się jeszcze wydarzy. Okazało się to strzałem w dziesiątkę, bo ten był jeszcze szybszy, niż ten na którym jeździłem całe zawody - opowiedział aktualny Mistrz Polski.
Dominator polskich torów żużlowych po raz kolejny udowodnił, że jest w znakomitej formie i należy mu się ten tytuł. Imponował walecznością na dystansie. - Tak, moja forma jest całkiem niezła. Dobrze się czuję i nie mogę tego marnować, muszę jechać do przodu i się mobilizować. W niedzielę mam kolejne zawody, w dodatku jest to wielki finał ligowy. Mam swoje 5 minut i nie mogę tego nie wykorzystać - oznajmił utalentowany żużlowiec.
Jak ocenił atmosferę na zielonogórskim stadionie? - Zielonogórska publiczność bardzo mnie zaskoczyła, ponieważ fajnie mi kibicowała. Szczerze mówiąc byłem w szoku. Ale to mnie niezwykle mobilizowało. Przyjechali także moi przyjaciele zarówno z Tarnowa jak i Leszna za co im dziękuję - powiedział niezwykle radosny Kołodziej.
Tytuł Indywidualnego Mistrza Polski zawodnik zdobył po raz pierwszy w 2005 roku. Czy wówczas cieszył on tak jak i teraz? - Bardzo dobrze smakował ten pierwszy tytuł, który zdobyłem w Tarnowie na moim domowym torze. Tu jeszcze nie wiem tak naprawdę jak to jest, nie czuję tego, ponieważ jeszcze to do mnie nie dotarło. Byłem trochę zły, że przegrałem bieg z Miedzińskim, ale nic nie mogłem poradzić w tym pojedynku, bo jechałem z przegranego pola. Obawiałem się, że to właśnie ten bieg będzie decydował o wszystkim. Na szczęście pojechałem jeszcze w dodatkowym, który wygrałem - przyznał żużlowiec.
Drużynę Unii Leszno czeka w niedzielę pierwsze spotkanie finałowe w Zielonej Górze. Obie drużyny potwierdziły w tym sezonie swoją klasę. - Wszyscy czujemy, że w tym roku mamy dobry sezon. W niedzielę mamy ważny mecz finałowy. No cóż, okaże się czy wygramy, w ferworze walki postaramy się pojechać jak najlepiej tylko możemy - skomentował.
Podczas zeszłorocznego finału IMP w Toruniu Janusz walczył również z Krzysztofem Kasprzakiem w dodatkowym biegu o srebrny medal. Zwycięzcą okazał się wówczas Kasprzak i to on mógł się cieszyć ze srebrnego krążka, a Kołodziejowi pozostał brązowy medal, który był również sporym sukcesem żużlowca. - Tak była podobna sytuacja. Startowaliśmy w biegu dodatkowym. Była tam również niezła nerwówka, ponieważ sędzia nie dał mi zbyt wiele czasu na przygotowanie się przed biegiem dodatkowym. No cóż, w tym roku mi się to udało - zakończył.