Sebastian Brucheiser: Żałuję, że nie posłuchałem taty

Sebastian Brucheiser powrócił w tym sezonie do żużla, ale zbyt częstych okazji do startów nie miał. W składzie pojawił się, kiedy już tak naprawdę była "musztarda po obiedzie". W ostatnim meczu pokazał jednak, że potrafi się ścigać i zamierza to nadal robić z jeszcze lepszym skutkiem w przyszłym sezonie. W tym ma do odjechania jeszcze Turniej o Łańcuch Herbowy, w którym chciałby sprawić taką niespodziankę jak jego ojciec 29 lat temu.

- Można powiedzieć, że mój ostatni mecz w sezonie był jednocześnie najlepszym. Aż szkoda, że te rozgrywki się już kończą dla mnie, bo przecież dopiero niedawno się zaczęły - mówił Sebastian Brucheiser po meczu z Kolejarzem Rawicz, w którym zdobył 8 punktów i 1 bonus. Po powrocie na tor był to najlepszy mecz popularnego "Brusia". - Mogło być jeszcze lepiej, ale nie posłuchałem na początku taty. Żałuję, że nie postąpiłem tak jak radził z przełożeniami. W końcówce meczu dopiero przełożyłem się zgodnie z sugestiami taty i było już znacznie lepiej - dodał.

- Jestem zadowolony z mojego ostatniego meczu. Taka zdobycz punktowa już może satysfakcjonować. Szkoda tylko, że dopiero na koniec sezonu mam okazję do startów i punktuję tak jakbym sobie tego życzył przez całe rozgrywki. Pozostał mi jeszcze tylko występ w Turnieju o Łańcuch Herbowy Ostrowa i po nim zacznę myśleć o przygotowaniach do następnego sezonu - dodał Brucheiser. Z jego słów wynika, że pomimo średnio udanego powrotu do żużla, 23-latek nie zamierza rezygnować ze speedway'a, a wręcz przeciwnie - z jeszcze większą determinacją chce w nowym sezonie ścigać się na żużlu. - Na pewno będę dalej jeździ - deklaruje z przekonaniem. - Nie wiem tylko jeszcze w jakim klubie. Na razie rozmów na temat przyszłości nie prowadzę. Jeśli Ostrovia widziałaby mnie w swoim składzie, na pewno chciałbym pozostać w rodzinnym mieście - zaznacza.

Sebastian Brucheiser przez długi czas nie był powoływany do składu drużyny Holdikomu Ostrovia. Znalazł się w zespole dopiero pod koniec sezonu, kiedy często wystawiane było już oszczędnościowe zestawienie. Czy nie czuł się jak "koło zapasowe"? - Jak to mówią - najlepszych zostawia się na koniec, na najważniejsze mecze w sezonie - obraca wszystko w żart Sebastian Brucheiser, który nie kryje, że cieszy się z powrotu do uprawiania sportu żużlowego.

- Na pewno nie żałuję decyzji o powrocie do speedway'a. Uwielbiam się ścigać. Druga liga jednak zmieniało się mocno przez ten czas, gdy nie startowałem. Jeszcze znacznie silniejsza. Pamiętam, że jeszcze dwa sezony temu wielu zawodników ścigało się na znacznie gorszym sprzęcie niż obecnie. Teraz każdy ma bardzo dobrze przygotowane motocykle. Bez szybkiego sprzętu nie ma szans. Mam nadzieję, że w przyszłym sezonie pokażę się z lepszej strony - dodaje.

29 lat temu Jacek Brucheiser, ojciec Sebastiana niespodziewanie został triumfatorem Turnieju o Łańcuch Herbowy. 10 października, syn legendy ostrowskiego żużla stanie na starcie kolejnej edycji najstarszego turnieju żużlowego w Polsce. O czym marzy? - Pewnie, że chciałbym wygrać Łańcuch Herbowy. Może pokuszę się o taką niespodziankę jaką zrobił tata w 1981 roku? - zastanawia się Sebastian. - Tata także nie był faworytem. Był wówczas jeszcze bardzo młody i nikt mu nie dawał szans. Mnie pewnie podobnie teraz niewielu daje szanse na czołowe lokaty w Łańcuchu Herbowym. Zobaczymy, jak to będzie. Postaram się powalczyć o sprawienie niespodzianki - kończy żużlowiec Holdikomu Ostrovia.

Komentarze (0)