Miał jednak jeszcze jedną szansę w biegu dodatkowym, ale poległ z Fredrikiem Lindgrenem. Pełnoprawnym uczestnikiem GP Kołodziej nie jest, ale w tym sezonie zanotował już start w Lesznie, gdzie doszedł aż do finału. Tam został jednak wykluczony za starcie z Emilem Sajfutdinowem. Za tydzień jeździec Byków powalczy w GP Polski w Bydgoszczy. Będzie to ostatnia szansa do pokazania się Brytyjczykom z BSI i przekonania ich do swojej osoby. Czy jednak Janusz Kołodziej powinien cokolwiek udowadniać w Bydgoszczy? Jeśli o przyznaniu dzikiej karty decydować będą wyniki, to "Koldi" może spać spokojnie. Złoto IMP, DMP, DPŚ, 2 wygrane w Złotym Kasku, finał w Szwecji, 4 miejsce w GP Challenge, 4 miejsce w GP Europy, średnie biegowe w okolicach 2,5 pkt. w Polsce i Szwecji - czy wymieniać dalej?
Jeśli w Bydgoszczy nie dojdzie do jakiejś niespodzianki, to nikt nie powinien wypaść z czołowej ósemki cyklu. Kto zatem powinien otrzymać dzikie karty na sezon 2011? Zapytaliśmy o to Sławomira Kryjoma, dyrektora sportowego Unii Leszno. Leszczyński klub jest organizatorem jednego z turniejów Grand Prix w 2011 roku. - O tym kto otrzyma dzikie kart zadecyduje FIM. Ja osobiście jestem przekonany, że trzy miejsca są zarezerwowane dla Andreasa Jonssona, Nickiego Pedersena i Emila Sajfutdinowa. Pytanie czy ostatnie miejsce jest zarezerwowane dla Brytyjczyka, czy może dla mistrza świata juniorów o czym nieoficjalnie się mówi, czy wreszcie dla zawodnika, który w tym roku naprawdę prezentował się dobrze we wszystkich ligach i pucharze świata? - pyta Kryjom.
Dyrektor sportowy Byków twierdzi, że Janusz Kołodziej jest gotowy do podjęcia wyzwania, jakim są starty w Grand Prix. - Myślę, że Janusz powinien otrzymać dziką kartę na sezon 2011. Jeździł kapitalnie w rozgrywkach ligi polskiej i szwedzkiej. Zaliczył udany start w Grand Prix w Lesznie, gdzie awansował do finału. Ponadto był członkiem złotej polskiej drużyny podczas DPŚ. Janusz odbudował się w Lesznie i myślę, że to miejsce w Grand Prix mu się należy. Jeśli FIM i BSI chcą rozwijać speedway, to taki zawodnik jest niezbędny w cyklu. Janusz jeździ z niezwykłą finezją o za to kochają go kibice w Lesznie. On jest gotowy do podjęcia tego wyzwania pod względem sportowym, logistycznym i mentalnym - powiedział Kryjom.
W Grand Prix 2011 zobaczymy na pewno trzech Polaków - Tomasza Golloba, Jarosława Hampela i Rune Holtę. Czy czwarty reprezentant biało-czerwonych nie byłby problemem dla organizatorów cyklu? - Myślę, że to iż mogłoby być czterech Polaków w cyklu to żaden problem. Były lata, w których inne nacje były reprezentowane przez czterech zawodników i nie było z tym problemu. Mam tu na myśli Szwedów, Duńczyków czy Australijczyków. Dodajmy też, że Polska ma na tą chwilę co najmniej trzy turnieje GP, więc 4 zawodników to dodatkowy magnes dla kibiców - powiedział Sławomir Kryjom.
Czy Unia Leszno jako organizator turnieju Grand Prix może w jakiś sposób poprzeć kandydaturę Kołodzieja? - Unia Leszno SSA nie przyznaje dzikich kart na Grand Prix, więc nasze zadanie jest troszkę utrudnione - odpowiedział Kryjom.
Janusz Kołodziej jak i polscy kibice muszą się uzbroić w cierpliwość. Więcej będziemy zapewne wiedzieć po GP w Bydgoszczy. W ostatnich sezonach Polacy nie dostawali zbyt często całosezonowych dzikich kart. Jako ostatni z "wild card" startował w 2008 roku Krzysztof Kasprzak.