- Od dłuższego czasu mam możliwość startów także z niemiecką licencją. Udało mi się dostać do tych prestiżowych zawodów właśnie z licencją niemiecką. Reprezentując Polskę pewnie nie miałbym szans na start w Zlatej Prilbie. Cóż, jestem dumny z tego, że mogłem wziąć udział w tak znaczącym turnieju i rywalizować z czołowymi żużlowcami świata - powiedział po zawodach Marcin Sekula.
Sekula przebrnął przez pierwszą fazę eliminacyjną, zajmując trzecie miejsce w grupie 4. Po pierwszym nieudanym wyścigu w sobotę, kiedy to został wykluczony po upadku z Jesperem Monbergiem, w dwóch niedzielnych biegach eliminacyjnych Polak z niemiecką licencją zajmował trzecie miejsca i z dorobkiem 6 punktów awansował dalej. - Pierwszą fazę zawodów udało się jakoś przebrnąć. Później jednak trafiłem do "grupy śmierci", ale cóż jestem zadowolony z samej możliwości startu w tych zawodach. Brakuje mi jazdy z czołówką, by podnosić swoje umiejętności. Będę jednak pracował nad tym, by być coraz lepszym żużlowcem, a występy w takich turniejach jak Zlata Prilba mogą tylko pomóc - dodał żużlowiec Kolejarza Rawicz.
Zapytaliśmy także zawodnika, który na co dzień startuje w drugiej lidze, czy była widoczna różnica sprzętowa dzieląca go od żużlowej czołówki? - Na sprzęt nie mogę narzekać. Dzięki sponsorowi, który mi pomaga mam dobre motocykle. Brakuje mi jednak objeżdżenia z tymi zawodnikami, by móc rywalizować na równym poziomie. To nie jest kwestia sprzętu - zaznacza Sekula.
Zawody o Zlatą Prilę w Pardubicach rozgrywane są zupełnie innym systemem niż klasyczny turniej indywidualny z udziałem 16 zawodników. Tutaj rywalizuje aż 36 żużlowców, a w każdym wyścigu ściga się 6 zawodników. - Jazda po sześciu jest trochę dziwna - przyznaje Marcin Sekula. - Czasami robi się naprawdę ciasno, ale tor jest na tyle szeroki, że jakoś dajemy radę, a przy okazji jest to świetna zabawa - dodaje.
Zlata Prilba Pardubic to nie tylko najstarszy, ale i jeden z najbardziej prestiżowych turniejów żużlowych na świecie. Każdego roku jesienią do Pardubic przyjeżdżają żużlowcy z całego świata. Oprócz czołówki Grand Prix w zawodach startują szeroką ławą Czesi, a często także nawet mniej znani żużlowcy, dla których udział w turnieju o Złoty Kask jest szansą konfrontacji z najlepszymi. Do Pardubic przyjeżdża także wielu kibiców z różnych zakątków Europy. W ten weekend w mieście znanym z piernika i Wielkiej Pardubickiej gościli fani z Polski, Niemiec, Rosji, Łotwy, Chorwacji, Słowenii i Australii. - Żużlowy weekend w Pardubicach to super wydarzenie. Cieszę się ogromnie, że mogłem w nim uczestniczyć. Szkoda tylko, że w sobotę nie powiodło mi się, bo zakończyłem udział w pierwszym wyścigu eliminacyjnym upadkiem z Monbergiem. Na szczęście w niedzielę mogłem pościgać się więcej niż tylko w dwóch biegach. Pojechałem w sumie pięć razy. Zakończyłem zawody na ćwierćfinale i jestem zadowolony. Nie ma co narzekać. Z uśmiechem na twarzy trzeba jechać dalej - kończy Marcin Sekula.