Maciej Kmiecik: Maćku, przyjmij przede wszystkim gratulacje za zdobycie srebrnego medalu mistrzostw świata juniorów. Kiedy rozmawialiśmy w piątek po treningu mówiłeś, że pojedziesz bez presji. To był klucz do sobotniego sukcesu? Czy może ta presja w trakcie zawodów mimo wszystko pojawiła się. Turniej ułożył się wyśmienicie dla ciebie...
Maciej Janowski: Dziękuję za gratulacje. Jeśli chodzi o presję, absolutnie nie myślałem o niej. Wiadomo, że gdzieś trochę ją czułem w sobie. Starałem się jednak skupić na swojej dobrej jeździe. Bardzo się cieszę z tego wyniku.
Tor był podobny jak na treningu czy było bardziej twardo niż w piątek?
- Był podobny, choć może trochę ta nawierzchnia wyglądała inaczej niż podczas treningu. Było podobnie przyczepnie i z tego się bardzo cieszę. Zdecydowanie lepiej czuję się na takiej nawierzchni niż gdyby miało być tutaj twardo.
W pierwszym wyścigu o mały włos nie dotknąłeś taśmy, a w powtórce musiałeś nieźle przebijać się na dystansie...
- Wiadomo, że na początku zawodów czwarte pole startowe z reguły nie jest dobre. Tym bardziej na takim torze w Pardubicach, gdzie dojazd do pierwszego łuku jest naprawdę daleko. Starałem się jak najlepiej wystartować i mało co nie dotknąłem taśmy. Na szczęście start był powtarzany. W drugim podejściu bardziej się skupiłem. Nie miałem, co prawda najgorszego startu, ale zabrakło trochę, by założyć się na rywali. Wjechałem więc w krawężnik i później szukałem optymalnych ścieżek do wyprzedzania. Na szczęście się udało. Z trzeciej pozycji przedarłem się na prowadzenie.
Chyba nie spodziewałeś się, że po trzech turniejach finałowych dojdzie do wyścigu dodatkowego o tytuł mistrza świata juniorów?
- Absolutnie nie. Ten scenariusz był niesamowity. Cieszę się bardzo, że nadrobiłem w Pardubicach tyle punktów. O mały włos byłbym mistrzem świata. Naprawdę szkoda, ale cóż, tak bywa.
Apetyt rośnie w miarę jedzenia. Najpierw zapewniłeś sobie zwycięstwo w finale w Pardubicach, co oznaczało także minimum jeden z medali klasyfikacji generalnej. Podjeżdżając pod taśmę wyścigu dodatkowego czułeś apetyt na złoto?
- Zawsze, kiedy podjeżdżam pod taśmę startową chcę zwyciężyć, a akurat w wyścigu dodatkowym nie miałem najlepszego startu. Spod taśmy wyszedłem trzeci. Wcisnąłem się w krawężnik i udało mi się wyjechać na drugiej pozycji. Starałem się do końca atakować Darcego Warda, ale nawierzchnia była już tak sucha, że po każdej szprycy "zatrzymywało mnie". Szkoda straconej szansy na tytuł mistrzowski, ale i tak ze srebra jestem bardzo zadowolony.
Rozmawiałem z twoim trenerem Markiem Cieślakiem, który powiedział, że stanąłeś na starcie w złej koleinie. Tak było rzeczywiście?
- Dokładnie tak, jak trener powiedział. Mogłem wybrać trochę inną koleinę. Za bardzo się pośpieszyłem. Ja się cały czas jeszcze uczę. Kiedy przyjadę do Pardubic następnym razem będę wiedział, jak trzeba stanąć na starcie.
Nie zdezorientował cię trochę fakt, że na twoim polu startowym w wyścigu dodatkowym najpierw stanął Maksim Bogdanow?
- Nie. Kiedy zobaczyłem, że Maksim stoi na drugim polu startowym, zawróciłem do parkingu, by potwierdzić, czy to aby ja czegoś nie pomyliłem. Trener pokazał mi, że ja powinienem stanąć na drugim polu. Kiedy już wróciłem pod taśmę, Łotysz zorientował się, że to on popełnił błąd. Ten fakt bynajmniej mnie nie wybił z rytmu. Cały czas byłem skoncentrowany i skupiony na sobie.
Zapytam cię jeszcze o 19. wyścig zawodów, w którym rywalizowałeś ze wspomnianym wcześniej Maksimem Bogdanowem. Wiedziałeś, że aby myśleć o wyścigu dodatkowym o złot z Łotyszem, musisz wygrać, a on może być co najwyżej trzeci?
- Nie zwracałem uwagi na rywali i kto, ile musi stracić punktów. Skupiałem się tylko na tym, by wygrać kolejny swój wyścig. Żadnych kalkulacji nie było.
Srebrny medal IMŚJ to największy sukces w twojej dotychczasowej karierze czy bardziej cenisz sobie złoto wywalczone w DMŚJ?
- Trudno powiedzieć, czy największy. Miałem już przecież dwa złote medale w rywalizacji drużynowej. To jest jednak medal wywalczony w zawodach indywidualnych, a więc ma on trochę inny wymiar. Jestem naprawdę bardzo szczęśliwy, że zostałem wicemistrzem świata juniorów. To srebro zajmie wysokie miejsce w mojej kolekcji.
Czułeś wsparcie polskich kibiców na trybunach stadionu w Pardubicach?
- Oczywiście. Cieszę się, że przyjechało tylu fanów z Polski. Serdecznie im dziękuję za to, że byli obecni w Pardubicach. Szczególnie chciałbym podziękować mojej rodzinie i znajomym, którzy z Wrocławia przyjechali do Pardubic i byli cały czas ze mną.
Twoje najbliższe plany to?
- Małe świętowanie będzie, aczkolwiek mam jeszcze do odjechania parę imprez. Chcę po prostu dojechać szczęśliwie tę końcówkę sezonu i udać się na krótkie wakacje, by trochę odpocząć. Na razie o kolejnym sezonie i planach na niego nie myślę. Co ma być, to będzie.