- Muszę tak samo pracować od listopada do początku sezonu. Chciałbym przejść ten cykl przygotowań, który doskonale sprawdził się w tym sezonie. Nie oznacza to jednak, że skupię się wyłącznie na powtarzaniu tego co było. Konkurencja przecież nie śpi. Wielu zawodników z innych drużyn miało słabsze sezony i na pewno będą chcieli przygotować świetną formę na 2011 rok. Dlatego ja będę pracował jeszcze ciężej. Rozmawiałem już z Brianem Kargerem, który szykuje mi silniki o ewentualnych ulepszeniach, które można byłoby wprowadzić. Ten sezon był dla mnie świetny, ale nie zawsze szło mi na wyjazdach tak jakbym tego oczekiwał. Chciałbym w przyszłym roku być świetnie spasowany także poza Lesznem - powiedział dla SportoweFakty.pl Damian Baliński.
Zawodnik otwarcie przyznał, że na początku sezonu nie było mu łatwo zapomnieć o fatalnych występach z 2009 roku i uwierzyć w siebie. - Sezon 2009 był dla mnie tak fatalny, że nie mogłem już sobie wyobrazić gorszego. Wierzyłem, że w tym roku będzie lepiej, ale nie ukrywam, że do połowy sezonu cały czas musiałem się mocno mobilizować, żeby w pełni uwierzyć w swoje możliwości. Gdzieś w głowie cały czas siedział mi poprzedni, nieudany rok. Nie da się o czymś takim zapomnieć z dnia na dzień. Z biegiem czasu, kiedy potwierdzałem swoją skuteczność zaczynałem coraz bardziej wierzyć w swoje umiejętności. Poza kilkoma meczami wyjazdowymi wszystko wyszło tak jak sobie życzyłem.
Baliński uważa, że nawet bez Leigh Adamsa Unia może być bardzo mocnym zespołem w przyszłym roku. - Weszły KSM-y i pole manewru jest trochę inne. Przy zachowaniu tej formy jaką prezentowaliśmy w tym sezonie nadal tworzymy bardzo silny zespół. Jest tylko taka kwestia, żeby wszyscy pracowali równie ciężko. Ważne, żeby żaden z liderów nie zaliczył gwałtownego spadku formy, bo to się wtedy może odbić na całej drużynie. Myślę, że jesteśmy na tyle doświadczeni, że każdy wie co musi zrobić, żeby utrzymać dyspozycję na takim poziomie jak w tym roku.