Jeśli Ward się nie zmieni, to zmarnuje swój talent - I cz. rozmowy z Jackiem Gajewskim, byłym menedżerem Unibaksu Toruń

We wrześniu Jacek Gajewski oficjalnie zapowiedział, że nie będzie prowadził zespołu z Grodu Kopernika w sezonie 2011. Były menedżer Unibaksu w pierwszej części rozmowy z portalem SportoweFakty.pl ocenił tegoroczne wyniki toruńskich zawodników.

Robert Chruściński: Czy zgodzisz się z twierdzeniem, że jedynym zawodnikiem Unibaksu Toruń, który nie zawiódł pokładanych w nim oczekiwań przed sezonem 2010 był Ryan Sullivan?

Jacek Gajewski: Ryan na pewno nas nie zawiódł. Miał nieco grosze wyniki na początku i w środku sezonu, jednak końcówka była już bardzo udana. W rundzie play-off był jednym z najlepszych zawodników naszej ligi. Dzięki niemu Unibax Toruń w głównej mierze może zawdzięczać wywalczenie brązowego medalu. Jednak jeszcze Michael Jepsen Jensen zrobił wszystko czego od niego oczekiwaliśmy.

To na pewno nie był najlepszy sezon w karierze Adriana Miedzińskiego. Wiele mówi się o tym, że ma wielkie umiejętności, ale w najważniejszych momentach zaczyna się gubić.

- Jeździł dość nierówno w tym roku. Miał naprawdę kilka dobrych występów, jednak przytrafiały mu się także wpadki. Niestety nie po raz pierwszy Adrian nie potrafił odnaleźć się w rundzie play-off. Tłumaczenia, że zbyt często dokonywał zmian w sprzęcie wynikały tylko i wyłącznie z braku pewności siebie. Nie czuł się pewnie, ale nie ze względu na jakieś upadki czy źle przygotowany tor. Ciągłe dokonywanie zmian w ustawieniach zwłaszcza, gdy naprawdę nie są one konieczne może świadczyć negatywnie tylko o samym zawodniku, który coraz bardziej zaczyna się gubić. Wielokrotnie powtarzałem Adrianowi, że jego największym problemem jest brak wiary w to, co on potrafi robić. Jeżeli chodzi o umiejętności to jest żużlowcem kompletnym. Nie ma żadnych braków technicznych. Musi bardziej uwierzyć w siebie, a nie wyszukiwać jakiś rezerw w postaci zmian sprzętu, bo przecież motocykl sam nie będzie jechał.

Jakbyś ocenił wyniki Chrisa Holdera?

- Generalnie to był jego kiepski rok. W dużym stopniu spowodowany jazdą w cyklu Grand Prix. Chrisowi zawsze bardzo zależało, aby ścigać się wśród najlepszych, a później robił wszystko, aby utrzymać się w pierwszej ósemce. Nie był do końca świadom jak to wszystko jest skomplikowane pod względem logistycznym. Musi jak najszybciej znaleźć kogoś, kto pomoże mu w sprawach organizacyjnych, kto będzie dobrze podpowiadał w sprawach przygotowania sprzętu czy analizy jego jazdy. Osobiście najbardziej mnie dziwiło w tym roku to, jak łatwo rywale mijali Chrisa na dystansie. Gdyby on dowoził te pozycje, które miał po pierwszym łuku, to myślę że nie byłoby żadnego problemy z uzyskaniem takiej średniej jaką miał w poprzednim sezonie, a nawet lepszej.

Odnosisz wrażenie, że Darcy Ward zbyt wiele czasu spędza z Chrisem Holderem, co negatywnie wpłynęło na jego tegoroczne wyniki?

- Nie tylko ja, ale przecież wiele osób zauważyło to, że nie służy obu zawodnikom ciągłe przebywanie ze sobą. Darcy jest wielkim przyjacielem Chrisa, ale on powinien skupić się na swojej karierze. Musi dobrze przygotowywać się do zawodów, sprawdzać sprzęt przed meczami i niekoniecznie jeździć na wszystkie zawody Grand Prix z Holderem. Jeżeli Ward nie dokona analizy tego, co się działo w tym sezonie, to zmarnuje swój talent. Potencjał ma ogromny. Według mnie wśród najmłodszych żużlowców ma największe możliwości. Wszystko musi jednak być poparte odpowiednią pracą. W tym roku mówiąc żartobliwie trochę się rozleniwił. Był zupełnie innym zawodnikiem niż w sezonie 2009. Darcy i Chris mają nieco inne podejście do żużla niż wielu ich rówieśników. Muszą zrozumieć, że ten sport to ich profesja, że to nie jest tylko zabawa, luz czy dodatek do przyjemnego stylu życia, podróżowania po świecie. Dobrze, że oni cieszą się z jazdy, która sprawia im wiele przyjemności, ale żużel jest ich zawodem i muszą wziąć odpowiedzialność za to co robią w kontekście własnych karier i wyników drużyn, dla których jeżdżą.

Czy Hans Andersen zawiódł Twoje oczekiwania? Co było przyczyną przeciętnych wyników Duńczyka w lidze?

- Na pewno więcej spodziewaliśmy się po Andersenie. Jego oczekiwania w stosunku do minionego sezonu również były zupełnie inne. W momencie gdy negocjowaliśmy z nim kontrakt, to byliśmy pod dużym wrażeniem jego podejścia do tego sezonu. Miał ambitne plany. Zmienił przecież praktycznie cały team, tunera, dlatego wydawało się, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Pierwsze mecze w jego wykonaniu nie były złe. Później jednak odniosłem wrażenie, że zeszło z niego powietrze, po tym jak nie szło mu najlepiej w Grand Prix. Do tego wszystkiego doszła jeszcze kontuzja palców. Hans mocno nastawiał się na to, że będzie walczył o medal w tym roku. Wyniki, które osiągał nie satysfakcjonowały go. Był nieco sfrustrowany. Zdawał sobie sprawę, że ucieka mu kolejny sezon, że jego jazda w Grand Prix nie odpowiadała jego umiejętnościom i ambicjom.

Jako menedżer na pewno dobrze wiedziałeś, jakie były powody słabej jazdy Wiesława Jagusia.

- Problem był taki, że zakończył sezon 2009 z kontuzją. To jest typ zawodnika, który jeżeli nie jest w stu procentach pewny siebie, perfekcyjnie przygotowany, to trudno mu czasami przełamać pewne bariery na torze. Nie sądzę, żeby nagle zanikły jego umiejętności czy miał zły sprzęt. Przyczyn jego słabych wyników w tym sezonie należałoby upatrywać w jego mentalności. Po finale Mistrzostw Polski Par Klubowych w Toruniu, gdy Wiesław pojechał bardzo dobrze wydawało mi się, że wszystko wraca do normy. Było jednak inaczej. Wiem, że Jaguś na pewno nie powiedział ostatniego słowa i w przyszłym roku powinien być skuteczniejszy.

W składzie Unibaksu najprawdopodobniej zabraknie miejsca dla Michaela Jepsena Jensena. Nie wiadomo czy Duńczyk będzie chciał pełnić rolę rezerwowego. Toruński zespół według Ciebie popełni błąd pozwalając mu odejść do innego klubu?

- Uważam, że naprawdę nie dobrze stanie się, gdy opuści Unibax Toruń. Mam duże obawy, że jeżeli odejdzie w tym roku do innego klubu, to w przyszłości nie będzie chciał wrócić do Grodu Kopernika. Michael spełnił pokładane w nim nadzieje. Zrobił wszystko, co do niego należało w tym sezonie. Miał gorsze wyniki na wyjazdach, ale trzeba pamiętać, że pierwszy rok startuje w Polsce i musi poznać dobrze niektóre tory. Czasami trudno doświadczonym zawodnikom, którzy przyjeżdżają na dany obiekt po raz kolejny odnaleźć właściwe przełożenia, dlatego nie możemy mieć pretensji do młodego Duńczyka, że w niektórych warunkach nie mógł się odnaleźć. Przed tym sezonem umówiliśmy się z jego ojcem, że Michael będzie jeździł u nas tylko rok, abyśmy mogli się lepiej poznać. Chcieliśmy zobaczyć jak podchodzi do żużla, jak w siebie inwestuje, jak będzie się czuł w naszym zespole. Wiem, że obie strony są zadowolone z tej rocznej współpracy i pytanie jest tylko takie, czy będzie miejsce dla Jensena w toruńskiej drużynie. Szkoda byłoby go stracić. Osobiście jestem pod olbrzymim wrażeniem jego jazdy, organizacji i oddania drużynie, dla której jeździ.

Jesteś zadowolony z postawy braci Pulczyńskich?

- Emil robi coraz większe postępy i jeździ już całkiem dobrze. Na pewno można z nim wiązać na przyszłość jakieś nadzieje. Nie można jednak oceniać jego sezonu przez pryzmat jednego czy dwóch spotkań. Oby jak najszybciej zaczął regularnie jeździć tak dobrze jak podczas meczu z Wrocławiem, ale ten wynik nie oddaje jego poziomu sportowego. Obecnie nie jest przecież lepszym zawodnikiem niż Crump, Janowski czy Bjerre. Jeszcze dużo pracy przed nim, aby ustabilizować swoją formę. Z kolei o Kamilu ciężko cokolwiek powiedzieć, bo przytrafiła mu się kontuzja. Na pewno ma duży potencjał. Nie ustępuje w żadnym przypadku swojemu bratu, a nawet powiem więcej, że w pewnych elementach jest lepszym zawodnikiem. Jednak w tym roku zbyt mało jeździł, aby móc go ocenić. Szkoda, że przytrafiają mu się tak często kontuzje, bo w przypadku młodych zawodników to może hamować ich rozwój. Pod koniec sezonu widać było, że dobrze się spisuje w różnych zawodach, dlatego mam nadzieję, że w przyszłym roku uczyni postępy i klub będzie miał z niego wiele korzyści.

Źródło artykułu: