Damian Baliński wielokrotnie podkreślał, że ogromny wpływ na jego sportowe odrodzenie miała współpraca z psychologiem. - Dużo pracowałem nad tym, żeby 2010 rok był dla mnie udanym. Po sezonie 2009, który był dla mnie fatalny, przesiedziałem z prezesem wiele godzin na rozmowach o tym co można zrobić, żeby poprawić moją skuteczność. Przede wszystkim dostałem namiar do psychologa, który zmienił moje podejście do uprawiania tej dyscypliny. Wspólnie nakreśliliśmy nowe cele i nie pozwoliliśmy zaniknąć dawnym sportowym marzeniom. Praca z psychologiem na pewno była punktem wyjściowym do poprawy mojej jazdy - twierdzi zawodnik.
Spotkania z psychologiem nie były jedyną nowością w przygotowaniach Balińskiego. Żużlowiec dokonał istotnych zmian w organizacji pracy przy sprzęcie. - Zmiany nastąpiły także w moim teamie. Doszedł drugi mechanik, który wyręczył mnie z wielu obowiązków. Przede wszystkim nie musiałem wkładać wiele pracy po treningach w przygotowanie sprzętu. W przeszłości często bywało tak, że po treningach do nocy siedziałem przy motocyklach, przez co następnego dnia brakowało mi świeżości. W ubiegłym sezonie mogłem podchodzić do spotkań bardziej wypoczęty. Dzięki temu miałem wewnętrzny spokój i zyskałem czas na różne ulubione zajęcia, na które wcześniej nie miałem czasu. Mogłem przystępować do meczów maksymalnie skoncentrowany.
Sezon 2010 dał Balińskiemu wiele powodów do satysfakcji. Zawodnik nie zamierza jednak spuszczać z tonu i przed kolejnymi rozgrywkami stawia przed sobą ambitne cele. "Bali" chce poprawić swoją skuteczność na krótkich i twardych torach. - Mam zamiar przygotować jeden silnik specjalnie na obiekt w Toruniu. Moje silniki w minionym sezonie były dość mocne i pasowały na torach długich i przyczepnych. Ten sam sprzęt zupełnie nie sprawdził się na krótkim i stosunkowo twardym torze w Toruniu. Moje silniki nie bardzo można było spasować do tych warunków i geometrii. Jakiś czas temu byłem u Briana Kargera, u którego złożyłem zamówienie pod kątem takich obiektów jak ten w Toruniu. Poprosiłem o silnik, który dobrze spisywałby się w Anglii. Myślę, że taki sprzęt będzie dobrze pasował na Motoarenę. Mam nadzieję, że będę się tam spisywał zdecydowanie lepiej niż w ubiegłym sezonie. Chcę potrenować na krótkich, twardych i technicznych torach, żeby dopasować do nich moje silniki. To jest chyba jedyna droga, żeby przezwyciężyć problemy z minionego sezonu.
Wychowanek Unii Leszno nie porzucił marzeń o awansie do cyklu Grand Prix. - W ubiegłorocznych zawodach Złotego Kasku zająłem czwarte miejsce i w związku z tym, że Janusz Kołodziej otrzymał dziką kartę na cały cykl, mam już awans do rund eliminacyjnych Grand Prix. Głupio byłoby z tego nie skorzystać. Dzięki pracy z psychologiem i nowemu nastawieniu mentalnemu moje podejście jest bardziej świeże, odżyła we mnie nadzieja na Grand Prix. Wiem, że czeka mnie ciężka droga, ale przy dobrym nastawieniu wszystko jest do zdobycia. To jest jeden z moich celów, żeby ostro powalczyć o awans do Grand Prix - podsumował Damian Baliński.