Krzysztof Wesoły: Mimo kiepskiego miejsca w tabeli, Stal Gorzów zakończyła sezon z bardzo korzystnym bilansem. Poprzedni rok ocenia pan przez pryzmat jedenastu zwycięstw, czy szóstego miejsca w tabeli?
Czesław Czernicki: Zeszłoroczny bilans postrzegam jako nowy obraz tej drużyny, która potrafi jeździć w każdych warunkach. Zarówno na torach twardych jak i na trudniejszych, przyczepnych, ze zdecydowaną przewagą jeśli chodzi o te drugie. Wszystko było w porządku do tego feralnego spotkania z 16 lipca, kiedy to upadek zanotował Nicki Pedersen. Był to bardzo trudny mecz z wymagającym rywalem, na równie trudnym torze. Oczywiście swój odcisk na dalszej postawie drużyny pozostawiła także bardzo groźna kontuzja Pawła Zmarzlika podczas finału srebrnego kasku.
Tak dobry bilans byłby nieosiągalny bez Tomasza Golloba, który w pewnym momencie był niemal bezkonkurencyjny. To trochę zaskakujące, że z takim liderem drużyna zajmuje dopiero szóstą pozycję w końcowym rozrachunku...
- Kapitan naszego klubu, mistrz świata, Tomasz Gollob, jest znakomitą postacią. Niestety fantastyczna postawa w ostatnich spotkaniach sezonu nie przełożyła się na końcowy wynik naszej drużyny. Życzyłbym sobie i pragnę, aby Tomasz co najmniej pozostał w takiej dyspozycji. Oczywiście oczekuję wiele od innych zawodników, bo fajnie jest jak żużlowiec zdobywa kilkanaście punktów i to przekłada się też na postawę innych zawodników. Wiadomo, że każdy z wyjściowej szóstki nie zdobędzie kompletu piętnastu punktów, bo nie jest to możliwe nawet z matematycznych obliczeń. Dobrze by było gdyby jednak w każdym meczu na przyzwoitym poziomie jechały cztery filary. W końcu każdy dobry mebel stoi na czterech nogach i tak samo działa to w żużlu. Jeśli ekipa pewnie stoi na czterech filarach i ma w dodatku jakieś nogi pomocnicze, to na pewno nigdy się nie przewróci.
Jednym z bardziej przełomowych sezonów była słabsza dyspozycja Mateja Zagara. Czy może pan stwierdzić, że udało się doprowadzić go do zadowalającej dyspozycji?
- Nie jestem do końca zadowolony z tego, co prezentował sobą Matej Zagar i nie uważam, że po naszej ciężkiej pracy on doszedł do optymalnej formy. To co pokazywał w lidze angielskiej, czy przed dwoma laty w lidze szwedzkiej, pozwalało mi myśleć, że mam w talii klasowego zawodnika, od którego mogę oczekiwać trochę więcej, może nawet wymagać, że będzie on trzecim liderem w mojej drużynie. Wszelkiego rodzaju rotacje związane z Matejem, czyli ustawianie go w przeróżny sposób z Tomkiem Gapińskim czy Davidem Ruudem, nie dały mi tego czego oczekiwałem w kluczowych momentach sezonu.
Ma pan na myśli jakieś konkretne pojedynki?
- Chodzi mi przede wszystkim o dwumecz z Zieloną Górą. W rewanżowym meczu, u nas, w Gorzowie, wszystko układało się w miarę optymistycznie do trzynastego biegu, gdy mogliśmy wygrać dwoma punktami. Matej jednak zanotował upadek i został wykluczony z powtórki, w której to z kolei defekt na trzeciej pozycji zanotował Przemek Pawlicki. Nie muszę chyba mówić, że sytuacja stawała się dla nas tragiczna.
Poprzedni sezon już się skończył i teraz oczekujemy na nadejście kolejnego, w którym to szykuje się kilka zmian regulaminowych. Pana zdaniem one wyjdą z korzyścią dla polskiego żużla, czy wręcz przeciwnie?
- Myślę, że te wszystkie zmiany regulaminowe, które zaszły, nie są aż tak drastyczne. Oczywiście każdy retusz regulaminu może wyjść tylko na korzyść dla rozgrywek polskiej Speedway Ekstraligi. Jako trener nie jestem jednak do końca zadowolony z nowego regulaminu. Stanowisko gorzowskiego klubu wobec nowych zasad zawierało jedną, kluczową pozycję. Choć regulamin nie jest jeszcze zatwierdzony na sto procent, to nie zawiera on jednak żadnego przepisu mówiącego o handicapie dla drużyn zajmujących dwa pierwsze miejsca w tabeli po rundzie zasadniczej. I to niezadowolenie nie wynika tylko z pryzmatu nieszczęścia jakie spotkało Stal Gorzów na przełomie dwóch ostatnich sezonów. Była bardzo fajna propozycja, aby dwa zespoły, które najlepiej radziły sobie w rundzie zasadniczej, miały zapewniony awans do półfinału i oczekiwały na ekipy walczące w ćwierćfinałowych rywalizacjach. Byłby to przeogromny bonus dla tych, którzy przez czternaście spotkań spisują się wybornie.
Który z nowych przepisów przypadł panu najbardziej do gustu?
- Dobrym przepisem jest z pewnością obowiązek startu dwóch polskich juniorów i przywilej zawodnika rezerwowego z pozycji 6/7 lub 14/15. To na pewno jest duży plus, ponieważ daje trenerowi pewne pole manewru. Powtarzam jednak, że tylko pewne pole manewru. Ten przepis nie jest bowiem dokładnie sprecyzowany, bo nie jest opisane co w sytuacji, jeśli jeden z tych dwóch zawodników ulegnie kontuzji. Maksymalnie do obsadzenia jest pięć wyścigów i może być zastąpiony wtedy, gdy dozna urazu z winy innego żużlowca. Temu drugiemu zostają jednak trzy podstawowe wyścigi, a dodatkowo czwarty. Zatem większe pole manewru było przy starym regulaminie, gdy taktycznie było więcej szans, by rozłożyć starty tych zawodników.
Poza zmianami dotyczącymi rozgrywek, szykuje się też rewolucja jeśli chodzi o tłumiki. Rozmawiałem z paroma zawodnikami i mówili oni o zupełnie nowym sprzęcie, który oczywiście zmniejszy poziom decybeli, ale nie będzie zabierał silnikowi mocy. Słyszał pan o tym typie tłumików?
- Oczywiście, że słyszałem! Na rynek wchodzi zupełnie nowa firma o nazwie Deep. Oczywiście King również stworzył nowy typ tłumików, które jak na razie są jednak w fazie obróbki na hamowniach, w warunkach praktycznie laboratoryjnych. Co innego jednak tego typu testy, a praktyczne zastosowanie sprzętu, czy w to w ligach polskiej, szwedzkiej, angielskiej, albo nawet Grand Prix. Wiemy przecież, że wszystkie te rozgrywki rządzą się swoimi prawami i wymagają różnych ustawień. Zresztą jak mówiłem, potrzeba tutaj testów w praktyce, bo co innego jak jeździmy wczesną wiosną, latem, albo jesienią, kiedy to diametralnie różnią się warunki atmosferyczne. Testy laboratoryjne nic nie wykażą.
W porównaniu do poprzedniego roku skład Stali wygląda trochę inaczej. Nie będzie Pawlickiego, Gapińskiego i Ruuda, ale zespół wzmocnił się Andersenem, Iversenem i Mroczką. Czy ci zawodnicy wypełnią luki po swoich poprzednikach?
- Ja mam swoje zdanie na ten temat, i chyba tylko ja tak sądzę. Rozmawiałem z menedżerem Tomka Golloba, Tomkiem Gaszyńskim, który gratulował nam poczynionych transferów. Przerabialiśmy 54 warianty składu, na które zabrakło miejsca w moim laptopie, a który miałem również w głowie. Myślę, że mogę dziś powiedzieć, że prowadziliśmy bardzo konkretne rozmowy z Martinem Vaculikiem, zaawansowane negocjacje były także w przypadku Andreasa Jonssona. Ostatecznie wszystko potoczyło się tak, że Jonsson otrzymał dziką kartę na Grand Prix, a Vaculik miał problemy z polskim obywatelstwem. W okresie negocjacji nasze miasto odwiedziło kilkunastu zawodników. Nasza komisja negocjacyjna, w której jako trener miałem przyjemność być, miała pełne ręce roboty. Praktycznie od września wszystko coraz mocniej się kształtowało, ale też zmieniało jak w kalejdoskopie. Finał jest jednak taki, że mamy skład w tych samych barwach. Biało-czerwonych, lub czerwono-białych, czyli polsko-duńskie zestawienie z domieszką Słowenii.
Zbrojenie trwa też w innych klubach. Między innymi wspomniany już Jonsson trafił do Zielonej Góry, Crump jest w Rzeszowie... jak Stal Gorzów wypada na tle swoich rywali?
- Tutaj warto powrócić do wątku zmian regulaminowych i skupić się na słynnej kalkulowanej średniej meczowej, z górnym limitem wynoszącym 44 punkty. KSM wyrównał potencjał wszystkich drużyn, bo nawet kluby, które miały problem ze skompletowaniem składu, czyli Włókniarz Częstochowa albo Betard Wrocław, nie będą wcale takie słabe w nadchodzących rozgrywkach. Nie można przecież patrzeć na to ile wynosi suma KSM dla danej drużyny i na tej podstawie prorokować co kto osiągnie. Zawodnicy w kwietniu pokażą na torze co potrafią i to dopiero będzie wyznacznik siły rażenia danych ekip.
Zima nie rozpieszcza polskich klubów żużlowych i podobnie jak przed rokiem, planujecie wyjazd do Gorican. Dlaczego akurat Chorwacja?
- Mam bardzo dobre, powiem nawet, że przyjacielskie kontakty z panem Pavlicem, czyli właścicielem tamtejszego klubu i toru w w Gorican. Zarezerwowaliśmy więc termin, w którym swoje zgrupowanie zaplanowane ma duńska kadra. W związku z tym, nasi trzej obcokrajowcy również tam będą. Termin pasuje nam też ze względu na to, że w poprzednim roku Duńczycy i zawodnicy Unii Leszno trenowali mniej więcej w tym okresie w Gorican i w stu procentach wykorzystali panującą tam pogodę. Ponadto musimy patrzeć na zakończenie prac modernizacyjnych na naszym stadionie. W związku z tym planujemy wiele treningów i sparingów poza Gorzowem.