Determinacja to jeden z talentów - rozmowa z Mariuszem Cieślińskim, mentorem Jarosława Hampela

W rozmowie z portalem SportoweFakty.pl mistrz świata w boksie tajskim - Mariusz Cieśliński opowiada o kulisach współpracy z Jarosławem Hampelem podczas rund cyklu Grand Prix. Mentor zawodnika nie dostrzega istotnych różnic pomiędzy walką w ringu a rywalizacją żużlową. Cieśliński opowiada o cechach, które pozwalają sportowcom osiągać mistrzowski poziom.

Jan Gacek: W jaki sposób motywuje pan Jarosława Hampela w trakcie turniejów Grand Prix?

Mariusz Cieśliński: Sam fakt udziału w cyklu Grand Prix jest dla niego bardzo motywujący. Nasza praca ukierunkowana jest nie tylko na mobilizowanie Jarka w danych momentach, ale także na to, żeby utrzymać wysoką determinację przez odpowiednio długi czas. Wiadomo przecież, że rundy cyklu rozłożone są w ciągu całego sezonu. Ważnym jest nie tylko skupienie w dniu zawodów, ale także to, żeby z zawodnika nie zeszło powietrze w środku sezonu.

Jarosław Hampel twierdzi, że pańska rola w jego teamie jest ogromna. Ma pan spory wkład w jego ubiegłoroczny sukces...

- Spełniam troszkę rolę papierka lakmusowego włożonego między zawodnika a jego team. Muszę bezbłędnie rozpoznawać w jakim stanie ducha jest w danym momencie Jarek, żeby dobrać odpowiednie do sytuacji środki. Czasami zawodnik jest w takim gazie, że nie trzeba niczego mówić ani robić. Bywają jednak sytuacje, że jest z tym gorzej i wtedy trzeba działać. Zdarza się, że zawodnik jest trochę "zmulony" i trzeba go umiejętnie pobudzić, innym razem zadbać o to, żeby się wyciszył. Wszystko opiera się na znajomości zawodnika i jego charakteru. Bez tego trudno byłoby znaleźć właściwe środki, żeby do niego dotrzeć. To trochę tak jak w w przypadku trenera w boksie, który "czyta" walkę swojego podopiecznego, analizuje jego reakcje i zachowania.

Zdarzały się sytuacje, że dopiero ostra męska reprymenda doprowadzała Hampela do pionu?

- Było wiele rund Grand Prix a każda z nich to osobna historia. Takie o które pan pyta również miewaliśmy. Bywały różne momenty, czasami zanosiliśmy się śmiechem, innym razem potrzebny był mały wstrząs. Ciekawe w tym wszystkim jest to, że nie można popadać w rutynę czy schematy. Każde zawody czy wyścig to osobny rozdział, który nie będzie się rozgrywał według szablonu, który chcielibyśmy sobie przyjąć.

Na czym polega różnica w mobilizowaniu żużlowca i zawodnika, który zaraz będzie toczył walkę na ringu?

- Nie ma żadnych istotnych różnic. Mamy do czynienia z innymi arenami pojedynków. Cel jest jednak zawsze ten sam, czyli osiągnąć jak najlepszy wynik. Zarówno walka w ringu jak i jazda na żużlu mają w sobie coś ekstremalnego. Rywalizacja to nie tylko to co widać gołym okiem, to także starcie charakterów i osobowości.

Żużlowiec ma każdorazowo trzech przeciwników. Czy to nie czyni jego rywalizacji inną niż w przypadku pojedynków w ringu?

- W gruncie rzeczy nie. Na poziomie mistrzowskim liczy się zwycięstwo i każdy zawodnik taki właśnie cel stawia sobie wyjeżdżając na tor. Do wyścigu żużlowego przystępuje kilku rywali, ale zarówno sukces jak i porażka zależą od indywidualnej postawy każdego z nich. Wygrywa ten, kto popełni mniej błędów niż przeciwnicy.

Determinacja ma większy udział w odnoszeniu sukcesów od talentu zawodnika?

- Determinacja na zrobienie wyniku jest talentem samym w sobie. Jeśli zawodnik nie potrafi sam w sobie znaleźć odpowiedniej motywacji to nawet największy talent nie pozwoli mu osiągnąć sukcesu. Sport jest w gruncie rzeczy ciężkim kawałkiem chleba. Nikt nie ma recepty na wygrywanie. Można podpatrywać najlepszych w danej dziedzinie i strać się powtórzyć ich drogę do sukcesu, ale to nigdy nie daje gwarancji. Każdy jest inny i czasami potrzebuje innego bodźca. Jeśli sportowiec ma odnosić sukcesy to musi mieć w sobie jakąś "iskrę bożą", bo bez tego niezwykle ciężko by się pracowało. Droga do sukcesu to często walka z samym sobą.

Jakie cechy sportowe trzeba mieć, żeby zostać mistrzem w swojej dyscyplinie?

- Mistrzostwo w sporcie polega na tym, że mistrz potrafi poradzić sobie ze wszystkimi okolicznościami i presją. Żużlowcy z cyklu Grand Prix prezentują najwyższy poziom w swoim fachu. Mamy do czynienia z różnymi osobowościami, ale łączy ich to, że mają fenomenalne predyspozycje do uprawiania tej dyscypliny. Kiedy czytam wywiady ze sportowcami, którzy narzekają na to, że nie radzą sobie z presją to myślę, że powinni zmienić zajęcie. Presja jest solą każdej dyscypliny i każdy kto chce być mistrzem musi się z nią pogodzić i ją udźwignąć. Zawodowiec bierze pieniądze za to, że dostarcza rozrywki kibicom i narzekanie na presję jest w tym kontekście nie na miejscu. Prawdziwy mistrz to ktoś, kto potrafi poradzić sobie ze wszystkimi emocjami jakie towarzyszą sportowej rywalizacji. Najlepsi potrafią uczynić presję swoim atutem. Tacy sportowcy osiągają najwięcej. Jeśli komuś presja uniemożliwia realizowanie się w sporcie zawodowym to powinien zając się czymś innym. Bezstresowo można pielić ogródek a nie uprawiać sport wyczynowy.

Potrafiłby pan porównać atmosferę panującą w parkingu w czasie zawodów Grand Prix z tym co dzieje się w szatni boksera przed walką?

- W szatni boksera nie słychać ryku silnika. To jest jedyna istotna różnica. Kibicami rządzi zawsze to samo pragnienie, chcą, żeby ich idol zwyciężał. Szatnia boksera przesycona jest specyficznym zapachem maści rozgrzewających i olejków, atmosferę można kroić piłą spalinową. W speedwayu, od momentu, gdy zaczyna się grzanie silników jest dokładnie tak samo. Napięcie jest tak wyraźne, że udziela się wszystkim w parkingu. Tak dzieje się również w innych dyscyplinach. Myślę, że właśnie ta atmosfera i emocje przyciągają ludzi do sportu.

Emocje towarzyszące rywalizacji w cyklu Grand Prix często sprawiają, że zawodnikom puszczają nerwy. Ich zachowania istotnie różnią się wówczas od kurtuazji, które znamy z konferencji prasowych.

- Kiedy przychodzi co do czego to nie ma miejsce na odgrywanie jakichkolwiek ról. Łatwo wyczuć moment przed zawodami żużlowymi, kiedy w parkingu kończą się żarty i można być już tylko sobą. Zawodnicy znają się nawzajem i nie byłoby sensu, żeby cokolwiek przed sobą udawali. W parkingu wytwarza się wielka adrenalina, ale to jest coś co kibice kochają. Nerwy są nieodłącznym elementem żużla. Jeśli jednemu zawodnikowi coś wychodzi, to zawsze jest to kosztem drugiego, który ponosi porażkę i wpada we wściekłość. Kamery telewizyjne często pokazują takie obrazki. Moim zdaniem to jest właśnie esencja tej dyscypliny. Dzięki temu widać, że w tych chłopach płynie krew nie woda. Sportowa agresja musi być eksponowana, bo bez tego ludzie nie mieliby tylu powodów, żeby zachwycać się tą dyscypliną.

Jarosław Hampel na predyspozycje, żeby zostać mistrzem świata?

- Uważam, że tak. Cykl Grand Prix to nie są jednodniowe zawody. Ubiegły rok pokazał, że potrafił utrzymać w miarę stabilną formę przez jedenaście rund cyklu. W drugiej części sezonu troszeczkę z niego powietrze schodziło. Generalnie jednak potrafił w ciągu całego sezonu zapracować na ten srebrny medal. Kiedyś Mark Loram został mistrzem świata nie wygrywając żadnej pojedynczej rundy. To dowodzi, że kluczowym elementem jest utrzymanie dyspozycji sportowej i determinacji przez cały sezon.

Którzy zawodnicy ze światowej czołówki są najmocniejsi pod względem przygotowania mentalnego?

- Kiedyś współpracowałem z Jasonem Crumpem. Było po tym zawodniku widać, że jest niezwykle zmotywowany by zwyciężać. Australijczyk mimo wielu kontuzji potrafił być zdesperowany w drodze po sukcesy. Crump może być pod tym względem wzorem dla innych. Nie jest bowiem sztuką ciągle wygrywać. Mistrz pokazuje swoją klasę, kiedy otrzymuje potężny cios, pada na deski a mimo to potrafi się poderwać i zwyciężyć.

Komentarze (0)