Podczas treningów w Gnieźnie Rafał Dobrucki korzystał z tłumików posiadających aktualną homologację. Dla kibiców najważniejsze były zmiany dotyczące rodzaju wydawanego dźwięku i poziomu głośności, jednak żużlowiec zwraca uwagę na coś innego.
- Oczywiście zgadzam się z kibicami, że przez nowe tłumiki zawody stracą na atrakcyjności - przekonuje. - Nam też zależy na tym, żeby było widowisko. Chcemy też hałasu, podobnie jak kibice wypowiadający się w komentarzach na waszym portalu. Jednak nam przede wszystkim chodzi o nasze życie i zdrowie! Nowe tłumiki są bardzo niebezpieczne, o czym przekonamy się na własnej skórze już podczas pierwszych sparingów. My swoje, władze swoje. Bijemy głową w mur. Jak zwykle musi dojść do tragedii, żeby władze przejrzały na oczy.
- Pneumatyczne bandy były odpowiedzią na poważne upadki i kontuzje, dlatego wygląda na to, że teraz musi być podobnie - dodaje zawodnik Falubazu Zielona Góra. - Mogę jedynie odpukać w niemalowane drewno, żeby żaden z nas na własnej skórze nie przekonał się o niebezpieczeństwie związanym z koniecznością korzystania z nowych tłumików.
Dobrucki ma nadzieję, że pierwsze pozytywne zmiany przyniesie tzw. okrągły stół, który zaplanowano na 17 marca. Podczas niego władze żużla, prezesi klubów i zawodnicy mają dyskutować o kontrowersyjnym pomyśle FIM: - Oby zwyciężył zdrowy rozsądek! Jesteśmy za zmianami, ale tymi przemyślanymi, dobrymi. Natomiast stanowczo sprzeciwiamy się złym decyzjom, które stanowią niebezpieczeństwo dla naszego życia i zdrowia.
Rafał Dobrucki